Już za tydzień wchodzi w życie ustawa o godzinowej płacy minimalnej, która w niektórych sektorach – przede wszystkim w ochronie, przy sprzątaniu czy w gastronomii – będzie oznaczała rewolucję i ponad dwukrotny wzrost zarobków. Tak, w ochronie normą są wynagrodzenia na poziomie 4-5 zł za godzinę pracy. Wielu z tych ludzi zatrudniamy my, podatnicy.
W świetnym wywiadzie Grzegorza Sroczyńskiego z Katarzyną Dudą, „Tanie państwo bije w twarz” z kwietnia br., badaczka i autorka raportu na temat outsourcingu firm sprzątających i ochroniarskich w instytucjach publicznych i warunków pracy, jakie te firmy oferują, przypomina ideę „taniego państwa” wymyśloną w 2005 roku w kampanii wyborczej, wałkowaną wówczas po równo przez PiS i PO. To właśnie przymus oszczędności skłonił urzędy, uniwersytety czy szpitale do tego, żeby zaoszczędzić na najsłabszych – zwolnić pracowników na umowach o pracę i w zamian zapłacić firmom, które siedzenie w stróżówce albo latanie z mopem traktują jak „dzieło”, zaś pracowników – jak nic nie warte śmieci. Co więcej, „oszczędności” te miały dość ograniczony ekonomiczny sens dla państwa – przez uśmieciowienie pracy z budżetu NFZ i ZUS uciekły miliony składek emerytalnych i rentowych.
Ten patologiczny stan zmienić miało wprowadzenie godzinowej płacy minimalnej – postulatu absolutnie słusznego, oczywistego wręcz. Niestety, problemu taniego państwa w żaden sposób on nie rozwiązuje. Oczywiście nie żal mi wypłakujących się dzisiaj „Wyborczej” właścicieli bieda-firemek ochroniarskich, którzy latami utrzymywali się z cudzej krzywdy i wyzysku – płaciliśmy im w zasadzie tylko za to, żeby wzięli na swoje sumienie 400 przepracowanych godzin w jednym miesiącu, nieopłacony ZUS i stawkę 4 zł za godzinę; uważam za skandal, że jako podatniczka musiałam tych ludzi utrzymywać. Jednak, jeśli jest tak jak mówi Duda, czyli jakieś oszczędności zostały przeprowadzone, a prawdopodobnie poziom z którego rozpoczynano oszczędzanie był znacznie niższy niż 13 zł brutto, to nawet odebranie całego zarobku firmom i ponowne zatrudnienie ochroniarzy czy sprzątaczek przez urzędy czy uczelnie, nie pozwoli na domknięcie budżetu. Żeby poprawić sytuację pracowników, trzeba zerwać z ideą „taniego państwa”, pogodzić się z tym, że za czystą podłogę czy zgłoszone odpowiednio wcześnie włamanie po prostu trzeba ludziom, którzy o to dbają, godnie zapłacić, a w tym celu trzeba mieć na to pieniądze. A tych niestety zabrakło.
Ta sytuacja to idealny przykład na to, że prawicowa partia nie jest w stanie realizować lewicowej polityki i że zawsze potknie się w końcu o własne nogi. Nie da się naraz mieć twarzy Elżbiety Rafalskiej i Mateusza Morawieckiego – bo żeby mieć państwo opiekuńcze, dbające o godność osób ciężko pracujących, trzeba sięgnąć po środki na to, żeby je utrzymać. Tego zaś nie da się zrobić z wicepremierem bankierem, który zawsze zadba o interesy zamożnych elit i o to, żeby przypadkiem nie dołożyły się do funkcjonowania szpitali, urzędów czy szkół. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka, nie da się naraz reprezentować interesów ludzi pracujących i ludzi posiadających. I to prawdopodobnie na tym, a nie na ignorowaniu procedur demokratycznych, wywróci się w końcu Jarosław Kaczyński – miejmy nadzieję, że nie skompromituje jednocześnie idei godnej płacy minimalnej.
Ruski stanął okoniem
Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…
Jeżeli chodzi o szpitale – tam cały personel pomocniczy pracuje na śmieciówkach, jedynie ,,paniska-doktorzyska” koszą po 5 średnich krajowych (nie wszyscy, jednak rachoonki zaczynac należy od ok. 7000 zyli na łapkie).
W warunkach gdy pielęgniarka z wieloletnim stażem dostaje 1500 na rękę, a wyżywienie pacjenta (często ciężko chorego lub na specjalizowanej diecie) to 8-10 złotych dziennie – jest to zwyczajne wykorzystywanie uprzywilejowanej pozycji lobby lekarskiego.
Stawka godzinowa w tym wydaniu nie jest wyrazem troski o pracowników. Wyższe zarobki to wyższe podatki i składki, a tego państwu brakuje najbardziej. Jeżeli dołożymy do tego masowy odpływ pracowników, to uzyskamy pełen obraz nieciekawej sytuacji. Tutaj paląca potrzeba wzięła górę nad ideologią, podobnie jak w przypadku PO przenoszącej część środków z OFE.
A co ma jedno do drugiego???