„Dobra zmiana” i polityka historyczna dotarły nawet do PKO BP. W ubiegłym roku instytucja eksponowała na warszawskiej Rotundzie potężny baner poświęcony powstaniu warszawskiemu. Teraz kusi konkursem o „żołnierzach wyklętych”.
W PKO BP najwyraźniej wyszli z założenia, że powoływanie się na „żołnierzy niezłomnych” to w Polsce znakomity sposób na skuteczny PR i budowanie dobrego wizerunku. Nawet, jeśli instytucja nie ma z nimi kompletnie nic wspólnego. Specjaliści od reklamy nie dostrzegają więc, jak groteskowo wygląda zdjęcie grupy uzbrojonych ludzi w lesie wpisane w postać orła obok artykułów typu „Start-up to sposób myślenia” czy kiczowatych reklam z atrakcyjną kobietą pokazującą na laptopie stronę bankowości elektronicznej.
Odpowiednio pompatyczny jest sam opis konkursu, z którego dowiadujemy się, że „wyklęci” to zapomniany „antykomunistyczny ruch partyzancki, po wojnie stawiający opór sowietyzacji Polski”. Na szczęście teraz „pamięć o bohaterach jest skutecznie przywracana”. Żadnych kontrowersji, żadnych problemów, czarno-biała historia taka, jaka jest potrzebna doraźnym celom propagandowym. Uczestnicy konkursu nie muszą zresztą specjalnie się wysilać. O ile np. licealiści z Podlasia startujący w zawodach pod hasłem poszukiwania prawdy o Smoleńsku (to z kolei inicjatywa wiceministra Jarosława Zielińskiego) muszą przynajmniej napisać reportaż albo esej, to w tym wypadku wystarczy odpowiedzieć na siedem pytań, z tego sześć testowych. Szansa na wygranie tabletu jest jeszcze przez trzy dni. Ogłoszenie wyników, cóż za wyszukany symbolizm, 1 marca.
Do wygrania tabletu wystarczy wytłumaczyć, czym różni się pseudonim od nicka i wykazać się podstawowymi informacjami nawet nie o samej działalności „wyklętych”, ale o tym, od kiedy obchodzi się ich dzień i w ilu miejscowościach można w tej intencji wziąć udział w imprezie biegowej. Aby więc być dobrym patriotą, nie trzeba nawet znać zbyt wielu „wyklętych” ani orientować się w ich „dokonaniach”. Wystarczy pamiętać – dobrze robili, z komuną walczyli.