Site icon Portal informacyjny STRAJK

„Plan Tuska”: wielka koalicja prawicowo-faszystowska

Donald Tusk, źródło: wikimedia commons

Po inauguracyjnym wystąpieniu Donalda Tuska na konwencji PO 3 lipca naszła mnie taka oto myśl: „on te 7 lat przesiedział w Brukseli czy w Norymberdze?”. Wszak treść jego „wykładu” sprowadzała się do trzech kwestii: „nie potrzebujemy programu, bo program jest dla słabych”, „siła, siła, nowa energia”, „wszystko co jest teraz i było przedtem – jest złe, bez żadnego ale”. Ten populistyczny, wręcz faszyzujący bełkot wydał mi się wręcz odrażający, jednak na naszym społeczeństwie – od 30 lat bombardowanym nacjonalistyczno-klerykalno-neoliberalną propagandą – zrobił dość duże wrażenie. Świadczy to niestety o niedojrzałości i prawicowym zaczadzeniu naszego narodu, który wydaje się gotowy, by przystąpić do realizacji „tajnego” „Planu Tuska”.

„Tajnego” zapisuję tu w cudzysłowie, bo już nawet media sprzyjające PO uchyliły rąbka tajemnicy. Wcześniej jeszcze wygadał się Sławomir Nitras, gdy w sejmie groził posłom Lewicy:„Kiedy będziemy rządzili z Konfederacją, to my będziemy rządzili, a Konfederacja zajmie się wami”.

Rzeczony plan bazuje na dwóch punktach.

Po pierwsze – marginalizacja lewicy, po drugie – utworzenie po wyborach prawicowo-faszystowskiego rządu z Tuskiem na czele. W skład koalicji mają wejść 4 partie oraz – ewentualnie – uciekinierzy z obecnej Zjednoczonej Prawicy (możliwe, że również – z Nowej Lewicy, na co wskazywałaby obecna afera z Czarzastym i Trelą w roli głównej). Będzie to więc Koalicja Obywatelska, Polska 2050 Szymona Hołowni, Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Konfederacja. Z tym, że ostatnia z wymienionych partii może posiadać tzw. „status supporterski”, czyli taki, jak obecnie posiada Kukiz w układzie z PiS-em.

Pierwszy z powyższych punktów to „idea”, która funkcjonuje na skrajnej prawicy praktycznie od samego początku nowoczesnej polityczności (publicznie głosi ją ostatnio nawet znany platformiany klakier – Leszek Jażdżewski). Właśnie ta idea (obok antysemityzmu i antydemokratyzmu) ukształtowała i zjednoczyła polskie środowiska prawicowe (konserwatywno-liberalne, nacjonalistyczne, katolickie…) podczas rewolucji 1905 roku i pozwoliła im stworzyć antylewicowy front w wyborach do carskiej Dumy.

Ta sama „idea” (między innymi) przyświecała niemieckiej prawicy, gdy ta zgodnie zagłosowała za przyznaniem nadzwyczajnego pełnomocnictwa dla Adolfa Hitlera w 1933 roku. Podobnie myślała zdecydowana większość hiszpańskiej prawicy, gdy podczas wojny domowej opowiedziała się za terrorem generała Franco. Rzeczona idea bliska jest więc również polskiej prawicy, dla której neoliberalni faszystowscy dyktatorzy pozostają idolami bądź wielkimi politycznymi inspiracjami z młodzieńczych lat. Sam Tusk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 1993 roku mówił: „Dzisiaj Hiszpanie już go zupełnie inaczej oceniają. I mają chyba rację, że dyktatura Franco przyniosła mniej nieszczęść niż dyktatura komunistów, która nastąpiłaby, gdyby nie Franco.”

Rzecz jasna, Hiszpanie nie oceniali wówczas faszystowskiego dyktatora „zupełnie inaczej” – od 1982 do 1996 roku władzę w Madrycie nieprzerwanie dzierżyła lewica, która jednoznacznie negatywnie odnosiła się do rządów Franco. W przeciwieństwie do Tuska, który do dziś zdaje się pozostawać fanem despoty z Falangi. Przewodniczący PO – na szczęście – nie zamierza mordować lewicowców, a w pozbyciu się ich będzie posługiwał się przede wszystkim propagandą oraz „wojną podjazdową”.

Platforma posiada potężne wsparcie tzw. „wolnych” mediów, które w umiejętny sposób (nie tak obskurancko jak TVP) będą kontynuować kampanię przeciwko Lewicy.

Będą jej zarzucać bycie „przybudówką PiS-u”, „spadkobiercą PZPR-u”, „komunistami i bolszewią”. Do tego nie przestaną straszyć, że Razem chce podwyższać podatki, że jest radykalne i uderza w polskich przedsiębiorców.

Miejmy przy tym świadomość, że flagowe punkty programu sejmowej Lewicy (świeckie państwo, wysokiej jakości usługi publiczne, prawa kobiet, równość małżeńska, progresywne i sprawiedliwe podatki, walka ze śmieciówkami, niezideologizowana wysokiej jakości edukacja szkolna i uniwersytecka) są w 100 proc. sprzeczne z wizją państwa Donalda Tuska. Ona bowiem jest wizją klerykalnego, nacjonalistycznego baraku taniej siły roboczej, „państwa teoretycznego” – klasycznego państwa z gówna i dykty.

Po pozbyciu się lewicy, scena polityczna zostanie zepchnięta jeszcze bardziej na prawo; zrobi się jeszcze więcej miejsca na skrajną prawicę, która już nie będzie się wydawać taka „skrajna”. I tutaj pojawiają się nowi sojusznicy PO z Konfederacji. O ich tajnej współpracy mówi się od dawna, natomiast po powrocie Tuska układ ten wydaje się już formalnie zawiązany. Warunkiem współpracy było dla Konfederacji przedstawienie nowego programu, który nie będzie zawierał żadnych odniesień do LGBT, Żydów, aborcji czy innych kontrowersyjnych tematów, na których skrajna prawica leciała od początku. Plan ten został zrealizowany podczas konwencji 4 lipca, gdzie ogłoszono nowy program „Konfy” pt. „Polska na nowo”. Program ten zawiera jedynie podatkowy bełkot dla analfabetów ekonomicznych – interesującą analizę programu przedstawił znany youtuber „Koroluk”.

Połączenia środowiskowe miedzy PO a Konfederacją występują aż na dwóch poziomach. Po pierwsze – wielu polityków Platformy to wychowankowie Korwina z czasów UPR (m.in. Pitera, Tomczykiewicz, Grabarczyk, Graś czy Nitras). Zresztą sam Korwin startował do senatu z list PO już w 2001 roku. Drugi poziom opiera się na „narodowcach”. Z list PO ma bowiem startować – bliski przyjaciel i adwokat Tuska – Roman Giertych, który jest wychowawcą m.in. Krzysztofa Bosaka.

Ogromną rolę w tym projekcie grają media sprzyjające Platformie. M.in. TVN od lat wykonuje ogromną pracę, która ma doprowadzić do normalizacji faszyzmu wśród swoich odbiorców. Konfederaci ukazywani są w tej stacji w 99 proc. przypadków neutralnie lub pozytywnie, goszczą we wszystkich możliwych programach publicystycznych jak normalni politycy. Wybryki Korwina czy Bosaka, choćby w pełni spełniały znamiona faszyzmu, są po prostu pomijane (taktyka systemowego przemilczania). „Chłopcem do bicia” w TVN-ie, „Wyborczej” czy „Newsweeku” pozostaje natomiast Lewica.

I to zapewne na nią zostanie zrzucona wina za to, że „PO m u s i a ł o podjąć współpracę z Konfederacją”.

Exit mobile version