Miasta, w których rządzą prezydenci kojarzeni z Platformą Obywatelską wprowadzają drastyczne podwyżki cen biletów komunikacji. Do znacznych podwyżek opłat za płatne parkowanie, włodarze nie są już tak skorzy. Ile są warte powtarzane deklaracje troski o klimat i życie ludzkie? Tyle, ile śniegu spadło tej zimy.
Tylko Kraków zdecydował się podnieść stawkę za pierwszą godzinę parkowania w centrum do 6 zł, przy cenie 3,40 zł za dwudziestominutowy bilet MPK. W innych miastach godzina parkowania jest tańsza niż bilet jednorazowy na przejazd autobusami, tramwajami czy – w Warszawie – metrem. Poznań szykuje się do drastycznej podwyżki cen biletów i opłat za parkowanie, chce także zabrać uczniom bezpłatne przejazdy. Białystok wywinduje ceny biletów jednorazowych do 4 zł, przy stawce 2,80 zł za godzinę postoju. Prezydent Trzaskowski cieniutkim głosem mówi o podwyżce za parkowanie. Nie ma przy tym większych oporów, by wprowadzać cięcia w komunikacji miejskiej przy okazji oddania trzech nowych stacji metra na Woli.
Dlaczego prezydenci i radni PO boją się uszczuplić przywileje kierowców, a bez większego oporu podejmują uchwały windujące ceny biletów komunikacji miejskiej? Platforma stworzyła i karmi się benzynowym mitem. Jego kołem zamachowym jest lęk przed gniewem kierowców, którzy w wyborach pokażą PO środkowy palec za wyznaczanie buspasów i podwyżki opłat za parkowanie. To przekonanie w PO jest niepodważalnym dogmatem. Miałem okazję wielokrotnie rozmawiać w kuluarach z politykami Platformy i wszyscy powtarzali jednym głosem: „Podwyżka opłat za parkowanie może nas kosztować większość w radzie miasta”.
Ów benzynowy mit oparty jest wyłącznie na lęku i wyciu mniejszości użytkowników samochodów, którzy za wszelką cenę, wbrew interesowi ogółu mieszkańców miast chcą do centrum wjeżdżać własnymi autami. Decydenci boją się tego krzyku jak ognia. Na nic zdaje się argumentacja, że każdy jest pieszym, a mniejszość – kierowcy – zajmują najwięcej miejsca na ulicach. Prezydentów i radnych nie przekonują statystyki śmiertelności spowodowanej zanieczyszczeniami powietrza. Szacuje się, że rocznie tylko w Warszawie z powodu smogu umiera ponad trzy tysiące ludzi.
Platforma nie dość że nie chce zmierzyć się z benzynowym mitem, to jeszcze go wzmaga. Niedawno, przy okazji awarii Facebooka, wyszło na jaw że przewodniczący klubu radnych PO na Warszawskiej Woli – Kamil Giemza prowadzi hejterską stronę, wymierzoną w aktywistów miejskich oraz społeczników walczących o zwężenie ulicy Górczewskiej. Radnemu hejterowi włos z głowy nie spadł. Anonimowo pisał to, o czym ludzie Platformy nieoficjalnie mówią od zawsze.
Dinozaury z PO się nie zmienią. Poprawa jakości życia w polskich miastach pozostaje wyzwaniem dla Lewicy.