„Jak oni mogli! No jakim prawem!? Przecież są jakieś granice! Przecież są rzeczy, których po prostu robić nie wypada! Lewica powinna walczyć o wolność, a nie o jakieś tam szkodliwe bzdury! Obrona TVN-u, obrona Trybunału Konstytucyjnego, obrona mecenasa Giertycha, obrona Donalda Tuska – no to jeszcze rozumiem, to się nawet ceni, ale obrona praw pracowniczych!? Walka o godną pracę i godną płacę – tego lewicy po prostu nie wypada! Przecież to czysty bolszewizm, stalinizm i samo zło!”

Jeśli zastanawiacie się, czy powyższe słowa to żart… No to niestety muszę Was rozczarować.

Dokładnie tego typu komentarze pojawiły się pod internetowymi postami dotyczącymi wsparcia Lewicy dla robotników strajkujących w Bolechowie pod Poznaniem…

Wpierw kilka suchych faktów. 24 stycznia 2022 roku o godzinie 6:00 w wielkopolskich zakładach Solaris rozpoczął się strajk generalny. Od wczesnych godzin porannych obok pracowników, związkowców z Konfederacji Pracy i Solidarności pojawili się także lokalni działacze oraz parlamentarzyści Lewicy. Tło protestu opisała w poniższym tekście obecna na miejscu reporterka Portalu Strajk.

Żeby ten strajk był krótki [reportaż z protestu w Solarisie]

Przemawiali m.in. Adrian Zandberg i Maciej Konieczny z partii Razem oraz Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Nowej Lewicy.

Lewica zrobiła więc to, co lewica powinna robić zawsze – czyli stawać w obronie klasy pracującej, sprzeciwiać się wielkiemu kapitałowi, walczyć o prawa nieuprzywilejowanych, czyli o prawa ponad 90 proc. polskiego społeczeństwa.

„I to jest właśnie LEWICA!” – powie jej przeciętny wyborca. No, ale nie prawacki – POPiS-owski – komentariat. Bo prawica nienawidzi pracowników, nienawidzi strajków, nienawidzi sprawiedliwości społecznej.

I tak przeciwko strajkującym opowiedziała się wychowanka – skrajnie antypracowniczego i antyspołecznego radykała – Leszka Balcerowicza, Alicja Defratyka (wyznawczyni PO, częsta bywalczyni i „ekspertka” TVN). Pani Alicja stwierdziła, że:

Czym jest owa… „spirala PAŁACOWO-cenowa”? Czy chodzi o przejmowanie pałaców za minimalne ceny (z bonifikatą 99 proc.) przez Kościół katolicki oraz majętnych przedsiębiorców? Nie? Jednak nie o to chodziło?

A może chodzi o to, że te kilka stówek więcej dla grupki pracowników Solarisa wywoła hiperinflację?

Czyli ponad dwieście miliardów wsparcia dla prywatnych przedsiębiorstw w ramach tarcz antykryzysowych jest spoko, a parę stówek podwyżki dla robotników to skandal?

Wedle pani Alicji lepiej jest wcisnąć hajs do kieszeni bogatych kapitalistów – i sfinansować im kolejne jachty, limuzyny tudzież wille – niż dać robotnikom na rachunki i chleb. Cóż… Podobnie uważa reszta prawicowego komentariatu…

Kolejny akolita PO – Jerzy Skoczylas – tłituje tak:

Tuskowy propagandysta mówi mniej więcej coś takiego: „bez twardej hierarchii, bez feudalistycznej hegemonii nie ma ładu i porządku!”, a reszta fanbojów przyznaje mu rację. Walka o sprawiedliwość społeczną wywołuje w platformiarzach tak potężne napady furii, że aż trudno czytać te ich – przepełnione pogardą – bluzgi.

Jednak, jeśli ktoś myślał, że powyższymi tłitami wyznawcy PO osiągnęli szczyt głupoty (oraz szczyt ideologicznego zaczadzenia), to grubo się mylił… Do obnażenia ignorancji platformiarzy dołożyła się partia Razem, która na swoim koncie opublikowała takie oto postulaty:

„Podnieść wynagrodzenie zasadnicze każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc jako rekompensatę dotychczasowego wzrostu cen.
Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza”.

Widząc to, prawicowo-neoliberalny komentariat wpadł w totalny obłęd! Zaczęło się wyzywanie od bolszewików, komuchów, stalinistów itp. itd. Takiego wybuchu szamba oraz świętego oburzenia, to już dawno nie widziałem. Serio…

Oczywiście niewielu z fanatycznych sympatyków POPiS-u zauważyło, że  partia Razem jedynie zacytowała postulaty Solidarności z 1980 roku (a dokładnie punkt ósmy i dziewiąty z „21 postulatów MKS-u”)…

Zresztą, nie pierwszy raz w taki sposób udało się im nabrać prawicowych internautów. W ostatnich latach z podobną reakcją spotkały się tłity, w których partia Razem cytowała „Testament Polski Walczącej” i „Konstytucję III RP”. Zatem widzimy, że nawet zapisane w obecnie obowiązujących aktach prawnych prorównościowe zapisy spotykają się z wielkim oburzeniem prawej strony polskiej sceny politycznej.

Reasumując: nie wolno walczyć o prawa pracownicze i sprawiedliwość społeczną, bo to bolszewizm; nie wolno walczyć o prawa kobiet, bo klechy się obrażą; nie wolno walczyć o prawa osób LGBT, bo to temat zastępczy; nie wolno walczyć o klimat, bo i tak nie mamy na to żadnego wpływu… Pozostaje więc walka o przywileje wielkiego kapitału, o „fajny” Kościół katolicki oraz o dopchanie PiS-u bądź Platformy do koryta. Taka to prawicowo-neoliberalna logika.

Cóż… Warto jednak przypomnieć, że żyjemy w kraju „Solidarności” – czyli ZWIĄZKU ZAWODOWEGO, do którego przed laty należało jedenaście milionów Polek i Polaków. Jak bardzo ostatnie trzy dekady brutalnej konserwatywno-neoliberalnej propagandy – wylewającej się niemal ze wszystkich mediów, ze wszystkich instytucji publicznych, szkół i uniwersytetów – zdemoralizowały nasze społeczeństwo.

Dla takiego kraju – gdzie zdecydowanie częściej niż hasło „solidarność naszą bronią” można usłyszeć zachwyty nad antyspołeczną polityką Margaret Thatcher, Ronalda Reagana czy Augusto Pinocheta – nie ma przyszłości. A tym bardziej – przyszłości dla ludzi pracy.

PS. Strajkującym pracownikom można pomóc, dorzucając się TUTAJ do funduszu strajkowego. Wsparcie z niego otrzymają wszyscy uczestnicy strajku, niezależnie od tego, czy należą do związku zawodowego.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…