Platforma Obywatelska doprowadziła do pierwszego od 1981 roku protestu na Uniwersytecie Warszawskim. Prócz tego 16 uczelni w całym kraju prowadzi akcję strajkowe. Jeżeli ministerstwo nie zacznie z nimi rozmawiać po partnersku, będą zaostrzać akcję. Dzisiaj przez polskie miasta przeszły milczące marsze żałobne – studenci i wykładowcy oddali cześć umierającej nauce. Mają dość tłoczenia się w przepełnionych salach. Studenci i studentki nadal utwierdzani są w iluzji wielkiego sukcesu, który można osiągnąć tylko dzięki wyższemu wykształceniu. Uniwersytety zaś, zamiast skupić się na kształceniu, w nieskończoność drenują ich kieszenie, upatrując w tym kolejnego sposobu na załatanie dziur powstałych wskutek niedofinansowania. Uniwersytety przyjmują rzesze maturzystów, bo to najprostszy sposób aby wyciągnąć z ministerstwa pieniądze. Studenci i pracownicy uczelni mają dość tego, że rząd otwiera nowe stadiony, a zamyka szkoły i instytucje naukowe. Przecież państwo to nie sieć autostrad czy festiwal igrzysk, a obywatele, którzy mają prawo do dobrej edukacji.
Mają dość prekaryzacji zatrudnienia. Naukowcy zatrudnieni na umowach czasowych nie mają możliwości zaplanowania swojej kariery naukowej. Nie mają też na to środków finansowych, bo ministerstwo często nie widzi potrzeby płacenia doktorantom i doktorantkom za ich pracę. Neoliberalna polityka grantowa uzależnia dziś badania od wskaźników opłacalności. I nie, nie promuje najlepszych. Promuje najsilniejszych i najlepiej ustawionych. Studenci i wykładowcy mają dość tego, że dotuje się tylko duże ośrodki, będące w istocie fabrykami nastawionymi na masową produkcję dyplomów. Poza nimi nauka powoli i po cichu umiera.
Uniwersytety stoją dziś pod ścianą i mówią: dość. Zapewnienia Platformy, że wszystko jest w porządku, już nie działają. Wprowadzenie niekonstytucyjnej odpłatności za drugi kierunek, traktowanie pracowników naukowych jak obywateli drugiej kategorii, a studentów jak chodzące skarbonki to przemyślana strategia, mająca doprowadzić do prywatyzacji uniwersytetów.