Site icon Portal informacyjny STRAJK

Po ile człowiek?

fot. Zuzanna Kochel (strajk.eu)

To nęcące porównania. Za 222 miliony euro można zatrudnić przez miesiąc 11 milionów ludzi w Bangladeszu. Można też wykopać 22 tysiące studni, biorąc pod uwagę uśrednioną ich cenę. Ilu ludzi uratujemy od śmierci dzięki dostępowi do wody pitnej? Po ile wyjdzie nam wtedy jedno życie? Niedużo. Inne źródła podają, że 20 dolarów wystarczy, by zapewnić dostęp do wody pitnej jednej osobie. Za 222 miliony euro zapewnimy luksus picia bez obawy śmierci w mękach około 11 milionom osób. W ogóle życie na świecie tanieje. 65 proc. ludności Nigru, czyli około 13 milionów żyją za mniej niż 1,25 dolara dziennie, 37,5 dolara miesięcznie. Zadanie: czy gdybyśmy zaokrąglili wspaniałomyślnie tę sumę do 2 dolarów dziennie, przez ile dni ludzie mogliby żyć za wspomniane 222 miliony euro ? Prawidłowe odpowiedzi nie będą nagradzane.

222 miliony euro, to jest ta suma, którą od kilku dni onanizuje się świat komercyjnego sportu. Tyle zapłacono za Neymara da Silva Santos Júniora. Zapłacił klub francuski (nie pamiętam nazwy) klubowi hiszpańskiemu (gówno mnie obchodzi, jak się nazywa). Od kiedy, ciekawi mnie to niesłychanie, przestaliśmy się dziwić, że ludźmi handluje się jak bułkami, a jeszcze na dodatek czyni się z tego nawet nie cnotę, a coś w rodzaju nobilitacji szlacheckiej?

Oczywiście rozumiem, że silnie trącają demagogią przytoczone przez mnie na początku argumenty. Odpowiednio żonglując sumami można pewnie udowodnić wszystko, zależnie od postawionej tezy. Ja tylko chciałem powiedzieć, że w tym handlu Neymarem i innymi jemu podobnymi zderzają się dwie najbardziej godne pogardy rzeczy obecnego świata. Pierwsza to ta, że pieniądz jest wartością wszystkiego i wszystkich. Ten przemiły chłopak, który kopie okrągły przedmiot z powietrzem w środku jest teraz więcej wart niż 13 milionów obywateli Nigru. Niż ileś tam studni, szkół, szpitali, operacji ratujących życie. Bo ten świat nie potrafi inaczej określać priorytetów dla ludzkiego gatunku niż pieniędzmi. Drugi to ten, że pieniądze zepsują wszystko, do czego ciągną w nadziei na rozmnożenie. Sport zawodowy już dawno przestał być szlachetną rywalizacją, a stał się kloaką gier interesów, niszczeniem ludzkiego zdrowia i politycznymi gierkami.

Dawno temu był australijski lekkoatleta, biegacz na długie dystanse, Ron Clark. Miał kilkanaście rekordów świata, nie miał żadnego złotego medalu z wielkich imprez sportowych, choć wszyscy wiedzieli, że jest najlepszy. Kiedy kończył karierę, zorganizowano bardzo uroczyste zawody specjalnie dla niego. Wszyscy, i on sam liczyli na ostatnie jego zwycięstwo. Ograł go na ostatnich metrach jakiś nikomu nieznany młodzik. Dziennikarze po biegu zasugerowali mu, że trzeba było dać Clarkowi wygrać. „Obraziłbym go” – odpowiedział sportowiec. Dziś takie zachowania są coraz rzadsze, bo sport jest widowiskiem, które podporządkowane być musi regułom show, które z kolei przynosić musi zysk. Coraz rzadziej wiec rządzą nim sportowcy, a częściej macherzy od kasy i ludzkich emocji.

Jest coś głęboko niemoralnego w handlu sportowcami zawodowymi za sumy, które nie służą niczemu.

Exit mobile version