O pracy na poczcie i niełatwej działalności związków zawodowych w Poczcie Polskiej Portal Strajk rozmawia z Piotrem Moniuszką, przewodniczącym Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty, który niedawno stanął w obliczu zwolnienia dyscyplinarnego.
Jak długo już pracujesz w Poczcie Polskiej?
Zacząłem, jeśli dobrze pamiętam, w marcu 1991 r. Przez pierwsze pięć lat pracowałem jako listonosz i ten okres nie raz wspominam z łezką w oku. Nabawiłem się jednak stanu zapalnego kolan i musiałem zmienić zajęcie.
Ale z pocztą się nie rozstałeś.
Przeniesiono mnie wówczas na stanowisko asystenta (obecnie stanowisko ds. obsługi klienta) na którym jestem zatrudniony, póki co, do dziś. Przez pierwszy rok pracowałem na tak zwanym stanowisku telekomunikacyjnym. Praca polegała na przyjmowaniu od klientów telegramów, następnie „wysłania” ich dalekopisem do właściwego urzędu, skąd były doręczane. Przyjmowałem zamówienia na rozmowy międzymiastowe, międzynarodowe, gdzie klienci po nawiązaniu połączenia byli proszeni do odpowiedniej kabiny, celem przeprowadzenia rozmowy. Później przeniesiono mnie do przyjmowania od klientów listów, paczek, wpłat, wypłat. Od kilku lat natomiast zajmuję się tylko pracą na rzecz pracowników i związku.
Działałeś w organizacji pracowniczej przed założeniem własnego związku?
Gwoli wyjaśnienia – to nie jest mój własny związek. To dobro wszystkich pracowników w nim zrzeszonych. Ja mam tylko przyjemność od samego początku kierować tą organizacją. A wracając do pytania: działalność związkowa zainteresowała mnie raczej przez przypadek. W jednym z urzędów, gdzie pracowałem, jedna z koleżanek ukradła znaczną ilość gotówki. Rozpoczęło się dochodzenie i szukanie współwinnych. Wówczas kilkoro niemających moim zdaniem nic wspólnego z tą kradzieżą pracowników zaczęto straszyć, że są współwinni i będą zobligowani do oddania z własnej kieszeni skradzionej gotówki. Zgłosili się wtedy do jednego ze związków zawodowych z prośbą o pomoc, ale odeszli z kwitkiem.
Dlaczego tak się stało?
Ponoć któryś związkowiec powiedział im, że niech się cieszą, że firma od razu ich nie zwolniła. To był ten przełom. Zadałem sobie pytanie: co będzie, jak ja będę miał jakieś problemy w pracy? Przecież na pomoc ze strony takich związków zawodowych nie będę mógł liczyć.
Postanowiłeś więc stworzyć odważniejsze, bardziej rzetelne i bojowe związki?
Nie od razu. Najpierw wstąpiłem do jednego z już aktywnych związków i zacząłem tam aktywnie się udzielać. Nie byłem jednak zadowolony ze sposobu funkcjonowania organizacji, a kiedy próbowałem go zmieniać, usunięto mnie. Postawiono mi zarzuty, nie pamiętam już, jakie dokładnie i zarząd tej organizacji pozbawił mnie praw członka. Nie odwoływałem się tej decyzji, gdyż to nie miało sensu. W międzyczasie poznałem środowisko związkowe w firmie i kolega, przewodniczący jednej z innych organizacji, zaproponował mi przystąpienie do niej. Od początku współpraca układał się nam ciężko, więc po jakimś czasie zacząłem rozważać stworzenie nowego związku zawodowego. I tak w gronie bliskich mi kolegów zapadła decyzja: tworzymy Wolny Związek Zawodowy Pracowników Poczty.
Komitet założycielski zawiązał się 15 marca 2006 r., a miesiąc później zostaliśmy zarejestrowani w KRS. Minęło zaledwie kilka miesięcy, a na poczcie wybuchł strajk listonoszy.
To wy go organizowaliście?
Raczej włączyliśmy się do tego protestu oraz na bieżąco informowaliśmy, co w tej sprawie się dzieje. Dodam, że byliśmy wtedy jedyną organizacją związkową, która miała swoją stronę internetową i forum. Od samego początku zawsze staraliśmy się wsłuchiwać się w głos pracowników i na bieżąco informować o sytuacji w firmie.
A wokół jakich spraw koncentruje się wasza bieżąca działalność?
Na przestrzeni tych kilkunastu lat wciąż postulujemy o zmianę w systemie wynagrodzeń, tak by wynagrodzenie zasadnicze pracownika nie zależało od… nie wiadomo w zasadzie czego. W chwili obecnej różnice w wynagrodzeniach zasadniczych pracowników zatrudnionych na tym samym stanowisku pracy, wykonujących te same zadania, tej samej wartości wynoszą nawet kilka tysięcy złotych. Naszym zdaniem do stanowiska pracy winno być przypisane wynagrodzenie zasadnicze. Ale to ciągle pozostaje w sferze postulatów.
Natomiast naszym niewątpliwym sukcesem jest to, że w czasie trzynastu lat działalności udało się nam sądownie przywrócić wielu zwolnionych pracowników do pracy. Mamy za sobą przeprawę sądową aż do sądu najwyższego w sprawie wyboru zakładowego społecznego inspektora pracy. Batalię tę wygraliśmy na każdym etapie postępowania sądowego. Pomimo to pracodawca nigdy nie dostosował się do tego wyroku. Co ważne, we wszystkich sprawach sądowych, w których pomagaliśmy pracownikom, nie korzystaliśmy z usług kancelarii prawnych. Praktycznie w każdej sprawie sądowej sam występowałem jako pełnomocnik procesowy pracownika.
Masz wykształcenie prawnicze?
Nie. Z wykształcenia jestem ekonomistą. Ustawa o związkach zawodowych daje mi możliwość występowania jako pełnomocnik procesowy przed sądami pracy. Po prostu szybko się uczę.
Napięcia z szefostwem lub innymi związkami często wam się zdarzały?
Ale jak to się mogło stać?!
Z tym pytaniem należałoby się zwrócić do pracodawcy. Nie ukrywam, że sam chętnie dowiedziałbym się, dlaczego. Biorąc jednak pod uwagę, że skoro pracodawca zdecydował się na przyznanie tych dodatkowych etatów, to z pewnością ma prawo oczekiwać czegoś w zamian od tych związków. Czego?
Na przykład spolegliwości?
Ty to powiedziałeś.
Na początku sierpnia dołączyliście do Związkowej Alternatywy, a kilka dni temu pisałeś na Facebooku, że krążą pogłoski na temat możliwej dyscyplinarki. Naprawdę ją dostałeś? Czy między jednym a drugim jest związek?
Ogólnie interesuję się ruchem związkowym w Polsce. Pamiętam, jak prawie rok temu odbywał się strajk w PLL LOT, a Piotr Szumlewicz aktywnie go wspierał. Gdy dowiedziałem się, że utworzył nową centralę, Związkową Alternatywę, postanowiłem się z nim skontaktować. Okazało się, że nasz punkt widzenia jest bardzo zbieżny. Zarząd WZZPP nie miał wątpliwości: przyłączamy się.
Rozumiem, że Twoja sprawa wybuchła chwilę później…
Słuchaj dalej. W zeszłym tygodniu w piątek, by było ciekawiej, był to wrześniowy piątek trzynastego, odebrałem pismo skierowane do WZZPP, w którym to pracodawca zwraca się do związku z zapytaniem, czy korzystam z obrony związku. Potrafię odczytać jego intencje, mam w końcu kilkanaście lat doświadczenia w związkach.
Póki co jeszcze nie zostałem zwolniony. Trwają tak zwane konsultacje. W dniu dzisiejszym (20 września) otrzymaliśmy pismo, w którym pracodawca podał zamiar rozwiązania ze mną umowy o pracę w trybie art. 52.1 KP wraz z przyczynami. Teraz Zarząd związku ma siedem dni na wyrażenie zgody lub stanowczy sprzeciw. Biorę jednak pod uwagę, że nawet w przypadku niezgody Zarządu WZZPP na rozwiązanie umowy o pracę ze mną, pracodawca może to zrobić. W ciągu najbliższych dni, sprawa ta powinna się rozstrzygnąć. Jeśli dojdzie do rozwiązania umowy, będę dochodził swoich spraw przed sądem.
A to może trwać wieki.
Tak, taki proces może ciągnąć się nawet trzy lata. Niemniej jestem na tyle zdeterminowany, że dam radę. Dużo tu pomaga wsparcie moralne ze strony bardzo wielu pracowników. W ciągu trzech dni od zamieszczenia informacji o możliwym zwolnieniu na Facebooku otrzymałem chyba z ponad tysiąc maili, wiadomości prywatnych. Nie wspomnę, że nie nadążam odbierać telefonu.
Jak kierownictwo poczty uzasadnia swoją decyzję?
Najkrócej mówiąc, ich zdaniem działam na szkodę spółki. W zasadzie odniesiono się do jednego z moich wpisów na Facebooku, w którym napisałem, że jest rozważane przez kierownictwo firmy złożenie wniosku do sądu o upadłość PP S.A.
Skąd to wiesz?
Niestety, ale nie mogę na to pytanie odpowiedzieć. W każdym razie w mojej ocenie jest to bardzo wiarygodne źródło. Tyle, że nie uważam, by sam tylko wpis na Facebooku, czy nawet ogólniej moja aktywność w mediach mogła uzasadniać decyzję o rozwiązaniu ze mną umowy o pracę.
To o co chodzi naprawdę?
Mogę jedynie opierać się na przypuszczeniach, ale nie chciałbym teraz o tym mówić. Może to mi się przydać w ewentualnym procesie sądowym z Pocztą Polską.
Słyszałeś wcześniej o takich przypadkach nagłych dyscyplinarek na poczcie?
Bodajże dwa lata temu zwolniono jednego z przewodniczących związku. Tyle, że jak pamiętam, przyczyny wypowiedzenia o pracę miał zupełnie inne. Chodziło o jakieś wyłudzenia pieniędzy firmy. Nie znam dokładnie tej sprawy i nie wiem nawet, jakie stanowisko wtedy zajął Zarząd tamtego związku. Chociaż z tego, co pamiętam, to nie było żadnej reakcji.
Twój związek będzie cię bronił?
Jeśli pracodawca rozwiąże ze mną umowę o pracę, złożę stosowny pozew do sądu pracy. Nie dostrzegam w tym, co pisałem, bądź powiedziałem w wywiadach czegoś, co mogło szkodzić firmie. Uważam, że jako przedstawiciel związku zawodowego mam prawo do informowania pracowników, opinii publicznej o sytuacji w firmie. Nie odbieram tego jako działanie szkodliwe. Wczoraj mieliśmy spotkanie Zarządu i rozmawialiśmy o możliwych scenariuszach dotyczących mojej osoby. Na ten moment jedynie co mogę powiedzieć to to, że Zarząd WZZPP nie przychyli się do stanowiska pracodawcy. W najbliższym czasie Zarząd zajmie własne.
Rozmawiał Wojciech Łobodziński.