Site icon Portal informacyjny STRAJK

Pola Elizejskie – Majdan Macrona?

Manifestacja "żółtych kamizelek" w Paryżu, dzisiaj. wikimedia

Od przeszło czterech tygodni obserwujemy eskalację zajść i demonstracji we Francji. Nie tylko w Paryżu – z którego to głównie media przekazują dramatyczne obrazy dymu, zwartych oddziałów policji brutalnie atakującej demonstrantów, krwi, zdemolowanych sklepów. To już bunt w całym kraju. Ogólnokrajowy konflikt klasowy, pokazujący bankructwo polityki „oszczędności”, austerity, i neoliberalnego rozpasania w robieniu dobrze możnym tego świata. Konsekwencja ciągłego pogłębiania nierówności społecznych.

Nie tak dawno była też rocznica innego protestu. Minęło pięć lat od wydarzeń na kijowskim Majdanie, które zmiotły prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Paryż i Kijów dzieli 2500 km, ale pewne refleksje nasuwają się same.

Zarówno Macron, jak i Janukowycz zostali wybrali prawomocnie w demokratycznych wyborach. Mandat Ukraińca nie podlegał jakimkolwiek zastrzeżeniom, co potwierdzali liczni obserwatorzy z całego świata. Obaj na starcie mieli silną legitymizację dla pełnienia urzędu. I w Kijowie, i dziś we Francji demonstracje zaczęły się od drobnego zdawałoby się elementu, który potem przerodził się w żądania ustąpienia prezydenta. W obu krajach wydarzenia unaoczniły niewydolność systemów politycznych oraz brak komunikacji między elitami a oczekiwaniami społeczeństwa. Z tym, że skala protestów we Francji jest o wiele większa, niż miało to miejsce na Ukrainie.

Tyle podobieństw. Ale w oczy rzucają się też inne aspekty sprawy. Podczas trwania protestu w Kijowie Francja usilnie, dyplomatycznymi i nie tylko środkami, dawała dobre rady i pouczała ekipę Janukowycza, jak ma postąpić w obliczu społecznych protestów. Oczywiście rozwiązanie miała proste – podać się do dymisji. Dziś minister spraw zagranicznych Francji Jean-Yves Le Drian odpowiada Donaldowi Trumpowi, który w swoim stylu poucza rząd francuski, co robić, aby USA nie mieszały się w wewnętrzne sprawy nad Sekwaną.

Media francuskie pilnie relacjonowały Majdan, zachwycając się spontanicznym, demokratycznym buntem Ukraińców. Co mają do powiedzenia o oddolnym ruchu społecznym, jaki mają na wyciągnięcie ręki? Coraz głośniej sugerują, że to ingerencja i machinacje Rosji. Prezydent Putin awansuje tym samym na omnipotentnego demiurga, przyciskającego kolejne przyciski wywołujące na Zachodzie panikę, konflikty i destrukcyjne procesy społeczne. Irracjonalizm mainstreamowych mediów nie zna granic. A czy dyplomatka USA Victoria Nuland za swoje wypowiedzi, gesty i działania w Kijowie też była piętnowana? Nie przypominam sobie.

Janukowycz musiał ustąpić, gdyż na Majdanie padły ofiary z rąk Berkutu. Warto zresztą przypomnieć, iż pełnego i wyczerpującego śledztwa w sprawie przebiegu najtragiczniejszych nocy na Majdanie do dziś nie przeprowadzono. We Francji od początku protestów śmierć poniosło już kilka osób, kilkaset jest rannych (w tym wiele ciężko). Liczby zatrzymanych idą w tysiące. Można sobie tylko wyobrazić, jakie stanowisko zajęłyby wolne media, zwłaszcza w Polsce, gdyby taka sytuacja miała miejsce w Moskwie lub np. Mińsku. A teraz? Wymowne milczenie i „ostrożność” w ocenach stały się tylko przyczynkiem do degrengolady tzw. czwartej władzy, która w neoliberalnym świecie stała się łańcuchowym psem wielkiego kapitału, realizującym misję kreowania w świadomości ludzi określonych klisz oraz skojarzeń.

Exit mobile version