Więcej niż połowa Polaków nie chce zamykania sklepów, które działają w niedzielę, bo udają placówki pocztowe – wynika z sondażu Instytutu Badań Spraw Publicznych. Innego zdania jest „Solidarność”. Dla idącego ramię w ramię z rządem związku zawodowego jest to sprawa ambicjonalna.
O ile badania społeczne pokazują, że ograniczenie handlu w siódmy dzień tygodnia popiera 45-60 proc. obywateli, to przyzwolenie społeczne na całkowity zakaz działania sklepów sieciowych w niedziele jest małe. Jedynie 28 proc. badanych w najnowszym sondażu jest zdania, że Żabki i inne sklepy franczyzowe ze statusem placówki pocztowej powinny zostać objęte zakazem handlu.
55 proc. respondentów woli obecne przepisy, które pozostawiają lukę, co sprawia, że zakupy można zrobić w większości Żabek. W efekcie w niedziele niehandlowe otwartych jest ponad osiem tysięcy sklepów. 47 proc. ankietowanych mówi bardziej restrykcyjnym przepisom „zdecydowanie nie”.
Wśród obywateli, który są „za” samym zakazem handlu w niedzielę 20 proc. nie chce objęcia nim Żabek. Natomiast wśród ankietowanych, którzy są „raczej za” zakazem niemal 45 proc. nie popiera zmian.
„Solidarność” nie przejmuje się jednak nastrojami społecznymi i ustami swojego szefa handlowego sektora, Alfreda Bujary zapowiedziała już złożenie projektu uszczelniającego ustawę. Bujarze bardzo nie podoba się też określenie „zaostrzanie przepisów”.
– To jest prowadzanie opinii społecznej w błąd. Nie chcemy zamykać żadnych sklepów. Chcemy, tylko aby wszystkie sklepy pracowały na tych samych zasadach. Żabki będą mogły być otwarte pod warunkiem, że za ladą stanie właściciel, a nie zatrudniony pracownik, tak jak to funkcjonuje w małych, niezależnych sklepach. Wykorzystując kruczek prawny dotyczący placówek pocztowych Żabki zyskały w naszej ocenie nieuczciwą przewagę na rynku. Chodzi tylko o to, aby warunki były takie same dla wszystkich – tłumaczy szef handlowej Solidarności.
Bujara, jeden z głównych architektów zakazu tłumaczy, że chodzi głównie o ochronę małych rodzinnych sklepików.
– Małe, niezależne sklepy cierpią z powodu działalności pseudoplacówek pocztowych. Przecież nikt nie ma wątpliwości, że Żabka jest sklepem spożywczo-monopolowym, a nie pocztą. Podstawową działalnością sklepów tej sieci jest handel, a nie usługi pocztowe. Wyjątek dotyczący placówek pocztowych pojawił się w ustawie w trakcie prac parlamentarnych. Nie było go w obywatelskim projekcie. Dążymy wyłącznie do tego, aby ten problematyczny zapis usunąć lub doprecyzować. Twierdzenie, że chcemy zaostrzenia zakazu i zamknięcia wszystkich Żabek na cztery spusty jest zwyczajnie nieuczciwe – stwierdza Bujara.
Co nas czeka w tym roku? Zgodnie z przyjętym dwa lata temu harmonogramem, zakaz będzie obowiązywał już niemal w każdą niedzielę. Sklepy będą czynne tylko w sześć niedziel w roku. To głównie tzw. wyprzedażowe i poprzedzające święta (np. Boże Narodzenie czy Wielkanoc). Normalnie działać mogą w niedziele jedynie stacje paliw, apteki, kioski, kwiaciarnie czy placówki pocztowe, póki co.
Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej
Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…
Nastroje społeczne są błędne, skoro popierają falandyzację prawa. Lewica powinna popierać zaostrzenie zakazu handlu.
Wystarczy by za ladą stawał właściciel a nie pracownik. Doprecyzować w ustawie, że nie może stawać również zatrudniony na umowie o dzieło i gra -> wilk syty owca cała. Prywatny właściciel niech osobiście staje za ladą, małe sklepiki osiedlowe/wiejskie są OK, bo są ludziom potrzebne. Zresztą sądzę jest to tylko problem miast i miastowych januszy biznesu, bo tak jak piszę jest przecież cały czas w małych sklepach na wioskach: od poniedziałku do soboty sprzedaje pracownik, w niedzielę sprzedaje właściciel. Wszyscy są zadowoleni i o to przecież chodzi.
Ustawa głosi, że handlować bez ograniczeń rzeczywiście może tylko właściciel i współwłaściciele (bodajże co najmniej 1/5 udziałów), ale problem w furtce, która z łatwością pozwala udawać zwolnioną z zakazu pocztę czy kawiarnię (stąd wysyp płaz cafe – największa sieć kawiarni w Polsce XD). Cyrk zniknąłby raz dwa, gdyby ustawa mówiła wprost, że pocztą/kawiarnią/stacją paliw jest podmiot, dla którego sprzedaż usług pocztowych/kawy i ciast/paliw jest GŁÓWNYM profilem działalności. Dopóki takie coś nie zostanie wprowadzone, dopóty nic się nie zmieni.
Fauxpas: Wystarczy zwolnić z zakazu handlu wyłącznie placówki Poczty Polskiej.
Ej, a pokazcie mi placowke poczty polskiej czynna w niedziele…nawet w sobote rzadko ktora czynna.
Jaa: Tylko 41 placówek Poczty Polskiej czynnych jest w niedziele niehandlowe, ale to nie zmienia to rzeczy, że tylko PP powinna mieć prawo otwierać placówki pocztowe w niedziele.
Drobnoprywaciarscy „pogromcy” korporacji postawili samych siebie w kropce. Duże sieci handlowe nie tylko zatrudniają na uop na przyzwoitych w skali sektora warunkach i pozwalają działać związkom, ale również, zapewne głównie z powodów wizerunkowych, nie kombinują z zakazem handlu. Chociaż w praktyce nic nie stoi na przeszkodzie, by legitnie udawały wyjęte spod ustawy piekarnię, gastronomię czy stację paliw, bo przecież każdy hipermarket ma własną. Tymczasem, ku uciesze zakompleksionych, janusze biznesu w sklepikach franczyzowych nie kryją się z nielegalnym śmieciowym zatrudnieniem lub nawet na czarno bez żadnej umowy. No, ale grunt, że „zły” moloch nie zarobi w niedzielę – nie to, co „krystaliczny” jamuszex.
A co na to pracownicy Żabek? Najpierw lewica wbrew pracownikom, a ku uciesze swoich antyklerykalnych komórek mózgowych, walczyła z zakazem handlu w niedzielę. Teraz, kontynuując krucjatę, będzie walczyła w imię wyzyskiwaczy z Żabki?
To że molochy są złe – wiedzą już wszyscy w Europie. Stad lokalizacje takich ,,jaskiń handlu” na zupełnych peryferiach aglomeracji. Tylko w Polsce – na odwrót. W Niemczech – największej gospodarce UE ,,od zawsze” obowiązuje bardzo restrykcyjny zakaz handlu w niedzielę – i jakoś ich gospodarka na tym nie cierpi, wszyscy kupią co chcieli w pozostałe poza weekendem dni. A w Polsce? Zapieprz po ca’ 1800 godzin rocznie (średnio), co daje nam 10 miejsce na świecie pod względem zapracowania.
A tu podnoszą się głosy różnych oszołomów – niech tyrają więcej… Najzabawniejsze jest to ze najgłośniej dra mordy ci którzy w handlu nie pracują, a ich kontakt z handlem kończy się na zbesztaniu kasjerki w markecie. (bo przecież ,,pan i władca” nie może stać w kolejce do kasy).