Site icon Portal informacyjny STRAJK

Komendant Główny Policji: podczas strajku kobiet walczyliśmy z pandemią

policja na proteście 13.12.20, fot. Piotr Nowak

Byłyście/byliście na protestach kobiet i zdarzyło wam się wylądować na długo w kotle? Oberwać gazem? Nie macie powodu mieć żalu do policji, sugeruje komendant główny tej służby. Wszystkie interwencje podczas strajku kobiet były elementem walki z pandemią!

Generał inspektor Jarosław Szymczyk został zaproszony do studia Gościa Wydarzeń na Polsacie. Padło pytanie o przyczyny spadku zaufania do jego podkomendnych. Tak się bowiem składa, że w ostatnim czasie odsetek obywatelek i obywateli ufających policji spadł poniżej połowy – do poziomu 44,1 proc. Jeszcze w 2017 r. policjanci cieszyli się zaufaniem blisko 2/3 społeczeństwa.

Wszystko przez pandemię

Wydawałoby się, że odpowiedź na pytanie o przyczyny tego zjazdu w dół jest prosta – tysiące osób uczestniczących w protestach przeciwko odbieraniu Polkom prawa do aborcji doświadczyło na własnej skórze, jak policja uniemożliwia pokojowe przemarsze, zamyka demonstrantki w kordonach, wysyła przeciwko nim tajniaków z pałkami teleskopowymi, wywozi osoby zatrzymane na odległe komisariaty. Po internecie krążyły nagrania, na których gazem obrywają posłanki Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, idące w stronę policjantów z legitymacjami poselskimi w ręku. Ogromny spadek zaufania do policji stał się zresztą widoczny w sondażach właśnie po tych incydentach.

A jednak gen. Szymczyk oświadczył, że w jego przekonaniu to nie działania związane ze Strajkiem Kobiet przełożyły się na niechęć do funkcjonariuszy. Przekonywał, że policja straciła w oczach obywateli w każdym kraju, gdzie wdrożono obostrzenia pandemiczne. Twierdził także, że większość zarzutów, jakie uczestniczki protestów formułowały pod adresem policji, nie została potwierdzona. – Stworzono fałszywą narrację wokół policji, która rzekomo biła protestujące kobiety – oznajmił.

„Publiczny lincz”

Gen. Szymczyk poskarżył się na antenie, że na funkcjonariuszach przeprowadzany jest publiczny lincz, na co on się nie godzi. Zarzekał się, że jego podkomendni nie przekroczyli prawa.

– Chcę podkreślić, że my nie walczyliśmy z protestującymi, a walczyliśmy z pandemią – podsumował.

Z pewnością osoby, które z warszawskich demonstracji trafiły na komisariaty w Grodzisku Mazowieckim czy posłanka Magdalena Biejat, spryskana gazem z bliskiej odległości, docenią takie postawienie sprawy. Podobnie jak aktywiści Inicjatywy Pracowniczej, którzy za sprawą policjantów na demonstrację w Warszawie w ogóle nie dojechali, bo wyciągnięto ich z samochodu i kilka godzin przetrzymywano na komendzie. W tej sprawie sąd orzekł, że działania policji były niezgodne z prawem.

Exit mobile version