„Smutni panowie” nadal nachodzą uczestników kwietniowej blokady marszu neofaszystów. W ostatnich dwóch tygodniach złożyli kilkanaście wizyt i wręczyli wezwania do sądu w związku z zakłóceniem legalnego zgromadzenia.
W poniedziałek o godz. 19:30 na warszawskim skłocie „Syrena” odbędzie się spotkanie osób dotkniętych represjami w związku z udziałem w blokadzie pochodu Obozu Narodowo-Radykalnego. – Chodzi o to, żeby ludzie poznali swoje prawa i wiedzieli jak się zachować, kiedy usłyszą dzwonek, a w drzwiach zobaczą policjantów – mówi jeden z organizatorów spotkania. Sytuacja jest poważna, bo mundurowi odwiedzili już kilkadziesiąt osób, spisanych na rogu Świętokrzyskiej i Nowego Światu 29 kwietnia podczas próby zablokowania faszystowskiej defilady. Początkowo wizyta policjantów wiązała się z ultimatum: albo przyjmujesz 500 zł grzywny, albo sprawa trafia do sądu. Teraz kolejne osoby otrzymują już wezwanie na rozprawę. – Niektórych z nas nie było w domu, kiedy przyszli. Usłyszeliśmy od bliskich, że chcieli nas zabrać na przesłuchanie – słyszymy od jednego z młodych antyfaszystów.
Wszyscy represjonowani zgodnie podkreślają, że żadne nieprzyjemności nie zmuszą ich do zmiany postawy. – Nie mam zamiaru płacić żadnego mandatu, postąpiłam zgodnie z sumieniem blokując faszystów – powiedziała Strajk.eu Natalia, która podobnie jak inni 29 kwietnia próbowała uniemożliwić przemarsz ONR. – Nie byłyśmy agresywne, to był akt obywatelskiego nieposłuszeństwa. Każdy i każda z nas powinna przeciwstawiać się ludziom, którzy głoszą nienawiść, rasizm i nietolerancje. To oni powinni zostać ukarani, nie my – zaznaczyła.