Czy to początek politycznego końca partii z koniczynką?
Miała być zmiana. Prezes Kaczyński podczas kampanii wyborczej obiecywał „pakiet demokratyczny”. Czyli zmiany Regulaminu Sejmu zapewniające więcej praw przyszłej opozycji. Ustępująca premier Ewa Kopacz podczas pierwszego posiedzenia Sejmu VIII kadencji obiecywała, że jej Platforma niezłomnie stać będzie na straży demokratycznych standardów.
Ale zaraz potem z opozycyjnych ław nie podniósł się nawet pisk protestu, kiedy PiS zaczął tworzyć władze Sejmu. Kiedy pozbawiono ludowcom zwyczajowego prawa do zasiadania w Prezydium Sejmu i funkcji wicemarszałka.
Kastrację polityczną PSL-u politycy PiS uzasadniali koniecznością poskramiania wydatków na funkcjonowanie Sejmu. Zadowoleni z posiadania swoich wicemarszałków parlamentarzyści z PO, Kukiz’15 i Nowoczesnej obłudnie przyjęli te oszczędnościowe argumenty.
A przecież mogli solidarnie nie przedstawić swoich kandydatów na wicemarszałków i wymusić demokratyczny skład Prezydium Sejmu. Nie godzić się na ograniczenie składu marszałków Sejmu do sześciu.
Nie protestowali też, kiedy w Senacie rządzący PiS porzucił politykę oszczędności i Prezydium Senatu rozszerzył aż do pięciu marszałków. Z jedynym tylko opozycyjnym wicemarszałkiem Bogdanem Borusewiczem z PO, Senat pełni jedynie funkcję dodatkowej komisji korygującej sejmowe ustawy. Trójka marszałków wystarczyłaby w zupełności.
Brak solidarności opozycyjnej wykorzystali posłowie PiS, tworząc regulamin nowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Zdecydowali, że opozycja nie będzie miała przewodniczącego tej komisji – niezwykle ważnej dla wypełniania kontrolnych funkcji parlamentu. Co oznacza, że przedstawiciel PSL nie będzie zasiadał w Kolegium ds. Służb Specjalnych przy premierze. Podobnie jak przedstawiciele innych parlamentarnych klubów opozycyjnych.
PiS od lat konkuruje z PSL o elektorat wiejski. Zwłaszcza podczas wyborów samorządowych. Marginalizacja ludowców w parlamencie to początek eliminacji ich z głównej sceny politycznej. I pewnie też nacisk na to, by zrywali kolacje z Platformą Obywatelską w sejmikach wojewódzkich, a wybierali współdziałanie tam z PiS.
Politycznej kastracji PSL-u można przyglądać się z lewicową obojętnością, nawet satysfakcją. Wszak to prawicowa formacja. To ona stała się symbolem nepotyzmu politycznego.
Ale taka polityka „krojenia salami”, czyli stopniowej eliminacji opozycji zawsze przypomnieć musi stalinowską Rosję Radziecką. I opowieść o tym, że milczeliśmy, kiedy eliminowali trudowników. Bo przecież nie byliśmy trudnownikami. Podobnie było, kiedy brali prawicowych eserowców. Potem eserowców lewicowych, potem trockistów, a potem zinowiewowców.
A kiedy już przyszli po nas, nie było nikogo, kto by chociaż mógł pisnąć.
[crp]