Site icon Portal informacyjny STRAJK

Polował, zbierał trofea, zjadły go krokodyle

fot. facebook.com/ Scott Van Zyl

Karma wraca. Natura odpłaciła pięknym za nadobne 44-letniemu myśliwemu z RPA. Scott van Zyl, wielki miłośnik safari, który na polowania zabierał również swoje dzieci, został zjedzony przez dwa krokodyle nilowe.

Powód do dumy. Fot. Facebook.com/ Scott Van Zyl

Na ostatnie polowanie pojechał do Zimbabwe. Był zapalonym myśliwym, chętnie umieszczał w na Facebooku i portalach łowieckich mnóstwo zdjęć swoich, a także swoich dzieci, razem z trofeami: dzikimi kotami (zabijał również kocięta), antylopami, bawołami. Polowała cała jego rodzina – żona i dwoje dzieci. Do czasu.

Myśliwy zaginął w ubiegły piątek, 14 kwietnia w pobliżu rzeki Limpopo w Zimbabwe. Psy, które brał ze sobą na polowania, wróciły do obozowiska same, bez właściciela.

Policjanci początkowo myśleli, że zgubił się w buszu, jednak gdy zbadali ślady prowadzące z samochodu, w którym zostawił broń, okazało się, że prowadzą nad brzeg rzeki. Tam znaleziono plecak zaginionego. A w żołądkach dwóch wylegujących się ba brzegu krokodyli jego szczątki. To już piąta ofiara krokodyli nilowych w Zimbabwe od początku kwietnia. Eksperci twierdzą, że krokodyle wychodzą na łowy na tereny, na które zazwyczaj nie chciałoby im się zapuszczać – przez obfite opady, które sprawiają, że wylewają rzeki i zwiększa się ich terytorium łowieckie. Krokodyle polują na podmokłych terenach, bagnach i na brzegach rzek.

Jeszcze większy powód do dumy, fot. Facebook.com/ Scott Van Zyl

Polskie portale podają tę informację jako ciekawostkę, nieopatrzoną komentarzem. Anglojęzyczne media nie są tak łaskawe. „Hunter becomes the hunter” to najbardziej subtelny z tytułów. Nasz ulubiony to „The lesson we seriously need to tearn from trophy hunter”. Internauci niespecjalnie zapałali współczuciem dla myśliwego po tej tragicznej historii. W komentarzach widać satysfakcję i apele o zaprzestanie polowań dla zabawy.

Exit mobile version