Polska staje się w zachodnich mediach symbolem zaściankowości i ksenofobii. Wszystko przez ostry opór władz wobec solidarności z ofiarami wojny w Syrii i niechęć dla przyjmowania imigrantów.
Mówi się o ponownym zjednoczeniu grupy wyszehradzkiej – Polski, Słowacji, Czech i Węgier, które spotkały się wczoraj w sprawie kryzysu migracyjnego w UE. Wszystkie te kraje odmawiają pomocy ofiarom wojny na Bliskim Wschodzie. Polskie władze wtórują skrajnie ksenofobicznym postawom Wiktora Orbana czy czeskiej policji, która wyrzuca z pociągów przejeżdżających przez ten kraj uchodźców i wypisuje im na skórze numery porządkowe.
Ewa Kopacz, mówiąc o „solidarności” deklaruje jednocześnie, że do Polski przyjmie tylko 2 tysiące osób, w dodatku, jak zapewnia MSW, pierwszych przybyszów można się spodziewać dopiero w 2016 roku. Kopacz stwierdza również, że Polski nie stać na przyjmowanie imigrantów ekonomicznych i że nie na tym, jej zdaniem, opiera się europejska solidarność. Zarówno sama premier, jak i Rafał Trzaskowski, odmawiają komentarza na temat przyjazdu kolejnych 8 tys. osób, które – jak mówią plotki – ma Polsce narzucić Komisja Europejska, wyraźnie domagająca się od całej wspólnoty bardziej racjonalnego podziału odpowiedzialności za obecny kryzys.
Plotki wywołały negatywne komentarze Beaty Szydło, która uważa, że Polska – kraj, gdzie mieszka 38 mln ludzi – nie jest przygotowana na 10 tys. uchodźców. Zauważyć przy tym należy, że środki, przeznaczone na pomoc dla przyjezdnych – początkowe wsparcie socjalne, naukę języka i przystosowanie do polskich warunków – będą w całości pokryte z funduszy unijnych.
– Należy na poważnie zająć się powstrzymaniem fali imigracji poprzez wzmocnienie ochrony granic – powiedział z kolei ostatnio Donald Tusk, szef Rady Europejskiej, stając w obronie Wiktora Orbana i budowanego przez niego muru na granicy z Serbią.
Przekonania polityków znajdują odbicie w polskim społeczeństwie. Niechęć Polaków wobec uchodźców jest o tyle zaskakująca, że w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, kwestia ta dotyka nas w minimalnym stopniu. Na tysiąc mieszkańców przypada zaledwie 0,21 osoby starającej się o status uchodźcy – to jeden z najniższych wskaźników w Europie. Okazuje się też, że jesteśmy jednym z najmniej skorych do solidarności krajów OECD. Na pomoc humanitarną wydajemy zaledwie 0,08 proc. PKB i wskaźnik ten spada z roku na rok.
Od 2004 roku z Polski wyjechało ponad 2 mln emigrantów ekonomicznych. W ciągu 10 pierwszy lat swojej obecności w UE otrzymaliśmy w ramach pomocy rozwojowej ponad 90 mld euro.