Buńczuczne zapowiedzi Zbigniewa Ziobry po niekorzystnym dla Polski wyroku TSUE okazały się funta kłaków warte. PiS pomału wycofuje się rakiem.
Przypomnimy, że TSUE w swoim wyroku zgodził się z wszystkimi zarzutami Komisji Europejskiej pod adresem Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Orzekł, że Polska nie dotrzymuje swoich zobowiązań wynikających z prawa UE, którego zobowiązała się przestrzegać. Nie trzeba było długo wówczas czekać na reakcje ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
„Mogę powiedzieć jedno: mamy do czynienia z wyrokiem politycznym wydanym na polityczne zamówienie Komisji Europejskiego, u którego podstaw leży segregacja państw na lepsze i gorsze, a u podstaw tego głębiej kryje się tak naprawdę kolonialne myślenie pozwalające na tego rodzaju pozaprawną segregację i różnicowanie państw i obywateli Unii Europejskiej”, mówił 15 lipca Ziobro. Dodał też, że nie uznaje wyroku TSUE. Za tym poszły deklaracje kolejnych polityków. Zapewniali, że Polska nie cofnie się przed „dyktatem” UE i wyrok TSUE nie będzie w Polsce wykonywany.
UE dała Polsce czas do 16 sierpnia. Po tej dacie mogą na nas spaść naprawdę dotkliwe kary finansowe.
Rozsądniejsi polscy politycy, na dodatek mający jakieś pojęcie o prawie, pojęli, że czas uznać naszą porażkę.
Pierwsza była przewodnicząca Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Skierowała ona listo do Sejmu, Senatu i prezydenta Dudy. Wskazała, że ta stanowisko Polki jest nie do obrony. Wysłała pismo do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu. Napisała w nim, że należy doprowadzić sytuację w polskim systemie sprawiedliwości do zgodności z prawem europejskim i standardów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zasugerowała podjęcie inicjatywy ustawodawczej w celu wprowadzenia „niezwłocznych i przemyślanych zmian”.
Jak na razie odpowiedział na list jedynie prezydent Duda. Powiedział on dość mgliście, że zmiany są potrzebne, ale chodzi o to, by „środowisko sędziowskie miało to poczucie, że ta odpowiedzialność jest, ale powinno być to rzeczywiście przejrzyste, rzetelne, uczciwe”, mówił Duda.
Widać zatem, że rozumienie faktu, że Polska powinna zmienić swoją pozycję w sprawie Izby Dyscyplinarnej, jest. To będzie jednoznaczna porażka retoryki Zbigniewa Ziobry i jego otoczenia. Wydaje się jednak, że dopóki politycy PiS nie dostaną zielonego światła z Nowogrodzkiej, do żadnych zmian nie dojdzie.