Site icon Portal informacyjny STRAJK

Polska modli się do żołnierzy NATO

Odkąd rozpoczęły się ćwiczenia Anakonda-16, a Polska zdołała wyprosić możliwość bycia gospodarzem szczytu NATO, w sektorze obronności zapanowało istne szaleństwo. Wszyscy chcą wzmacniać flanki przed ewentualnym atakiem Rosjan.

Szczyt NATO w 2004 roku / nato.int

Tym razem głos zabrał były wiceminister obrony w latach 2011-2015 w rządzie PO-PSL, Czesław Mroczek. W wywiadzie dla portalu Onet formułował tezy, których nie powstydziłoby się obecne kierownictwo MON. Stwierdził między innymi, że „ćwiczenia są najlepszym sposobem na pokazanie potencjalnym przeciwnikom, z jaką reakcją będą mieli do czynienia, jeśli zdecydują się stworzyć zagrożenie dla terytorium państwa członkowskiego NATO”.

Grozimy palcem Rosji? Skąd, tylko „ostrzegamy”, chowając się za plecami Sojuszu: „Do Polski przybyło 18 tysięcy żołnierzy z państw NATO, głównie ze Stanów Zjednoczonych, ale nie tylko. Skala tegorocznego ćwiczenia umożliwi rzetelne przetestowanie funkcjonowania sił zbrojnych w teatrze działań oraz współpracę z układem pozamilitarnym, co jest szczególnie ważne dla Polski, ponieważ to nasz kraj jest państwem-gospodarzem”. Były wiceminister bardzo cieszy się, że NATO przestało działać jedynie w warstwie deklaratywnej i realnie wzmocni „flankę wschodnią”: „NATO to jedyny skuteczny sojusz wojskowy, a przynależność do niego, z punktu widzenia interesów bezpieczeństwa Polski, to dla nas sprawa zdecydowanie najważniejsza”. Bo przecież „Nie możemy przymykać naszych oczu na to, co się dzieje na wschodniej granicy NATO, musimy reagować na zagrożenia dla Polski i jej sąsiadów”, a „Rosja wykorzysta każdą okazję, by pokazać swój sprzeciw wobec zwiększonej aktywności wojskowej NATO”. Ale my się nie boimy.

Na koniec życzliwa porada: „Moskwa powinna współpracować z Zachodem w rozwiązywaniu problemów bezpieczeństwa na świecie i to właśnie w tym kontekście NATO zaprasza Rosję do stołu rozmów”.

Exit mobile version