Przed Kancelarią Rady Ministrów w Warszawie protestują służby mundurowe. Uważają, że państwo ich oszukuje i wykorzystuje.
Kilka tysięcy ludzi w mundurach protestuje przed siedzibą premier Ewy Kopacz. Policja, Straż Graniczna, Służba Celna, Służba Więzienna, Biuro Ochrony Rządu i Straż Pożarna wyrażają swój gniew wobec sposobu traktowania ich przez państwo, któremu służą. Protestujący żądają podwyżek płac i zapewnienia, że podwyżki w kolejnych latach będą realizowane zgodnie z zapisanym harmonogramem.
Rozgoryczenie pikietujących jest tym większe, że prawo zabrania im strajkować, uważają więc, że rząd korzysta z ograniczenia ich prawa do protestu i uważa, że można nie liczyć się z ich postulatami. Tomasz Krzemieński z NSZZ Policjantów wyjaśniał Polskiemu Radiu, że chodzi o waloryzację płac i nową ustawę modernizacyjną, która również będzie miała pozytywny wpływ na wynagrodzenia.
– Rządowi powinno zależeć, żeby ustawa modernizacyjna ujrzała światło dzienne, żeby służby były lepiej wyposażone i doposażone. Płace muszą rosnąć, bo w tej chwili są wysoce niezadowalające – mówił w wywiadzie dla Polskiego Radia.
Rzeczywiście, Donald Tusk w 2012 r. obiecywał, że płace, od lat nie waloryzowane, zostaną podniesione do końca kadencji tego Sejmu. Kadencja się kończy, a Donald Tusk widać nie ma głowy do rozmyślania o dotrzymywaniu słowa danego funkcjonariuszom.
– Przewidujemy wyjazd do Brukseli delegacji, która ma przypomnieć obecnemu szefowi Rady Europy Donaldowi Tuskowi o jego obietnicach – obiecywał Krzemieński.
– Waloryzacji służby mundurowe nie miały od siedmiu lat. Jest inflacja, wzrost cen. Fundusze płac powinny być waloryzowane przynajmniej o wskaźnik inflacji czy wzrostu cen – to z kolei słowa byłego wiceministra MSWiA, Jarosława Zielińskiego.
Demonstranci domagają się 30o złotowej podwyżki, poza oczywiście uwzględnieniem inflacji od 2011 roki, kiedy to Donald Tusk obiecywał poprawę ich sytuacji finansowej. Ile dostaną, zależy od decyzji ministra finansów, jak zostanie podzielone 2 mld złotych przeznaczone właśnie na podwyżki, ale dla całej budżetówki.
Demonstranci dali rządowi czas do końca września na realizacje ich postulatów. W przypadku kolejnego niedotrzymania zobowiązań będą zastanawiali się nad kolejnymi formami protestu.
– Pani premier nie słucha, nie rozumie, nie pomaga. Nie znalazła dla nas 10 minut, aby usiąść z nami i porozmawiać z przedstawicielami tej kilkutysięcznej rzeszy niezadowolonych – mówił z rozżaleniem jeden z protestujących.