Polska wyróżnia się jako jeden z największych producentów futer naturalnych w Europie. Według badań Instytutu Homo Homini z 2014 r. 55 proc. Polaków (a w przedziale wiekowym 18-35 lat jest to blisko 70 proc.) chciałoby wprowadzenia zakazu ferm futrzarskich w Polsce.
Hodowli zwierząt na futra sprzeciwiają się nie tylko obrońcy praw zwierząt, ale i osoby, które miałyby mieszkać w pobliżu takiej fermy. Nie chodzi wyłącznie o kwestie etyczne, które sprawiają, że hodowla zwierząt jest zakazywana w coraz większej ilości krajów (m.in. w Wielkiej Brytanii, Holandii czy Austrii), ale i ekologiczne. Uciekające z ferm norki amerykańskie mogą stanowić zagrożenie dla lokalnego ekosystemu. Ferma w pobliżu domu to również ryzyko epidemii, ale jest też inny, dość prozaiczny, acz nie pozbawiony znaczenia czynnik, mianowicie — gigantyczny smród. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że ilekroć powstaje projekt budowy fermy norek lub lisów protestują nie tylko aktywiści organizacji zajmujących się obroną praw zwierząt, ale także lokalne społeczności, okoliczni mieszkańcy, nierzadko władze samorządowe.
Niektórzy „inwestorzy” jednak starają się być sprytniejsi i po cichu najpierw postawić fermę a potem o niej poinformować lub starać się o pozwolenia. Tak najwyraźniej usiłują zrobić w Mieszałkach (wieś między Koszalinem, a Chojnicami), gdzie od dawna mieszkańcy protestują przeciwko budowie fermy, która miałaby pomieścić prawie 24 tys norek. Mieszałki są już setną miejscowością, która walczy z planami budowy fermy futrzarskiej. Wszystkie planowane inwestycje oraz informacje o protestach są na bieżąco uaktualniane na stronie Koalicji Antyfutrzarskiej.
Ostatnio do protestu przeciwko temu brutalnemu biznesowi przyłączyli się Robert Biedroń i Joanna Krupa. Wysłali oni do Beaty Szydło petycję stworzoną przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki, którą podpisało już ponad 20 tys. osób.
Zachęcamy do przyłączenia się do protestu >>> przejście do petycji.
[crp]