Taką deklarację złożył wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk w Luksemburgu podczas nieformalnej obrady szefów resortów. Janusz Piechociński jest zdziwiony tą decyzją. – Premier Ewa Kopacz nie konsultowała ze mną decyzji – tłumaczy.
Na nieformalnym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu państwa unijne zadeklarowały w sumie przesiedlenie ponad 20 tysięcy osób z obozów dla uchodźców, znajdujących się poza UE. To nadal za mało, ponieważ państwa członkowskie zobowiązały się przyjąć od Grecji i Włoch 40 tysięcy imigrantów. Łącznie ochronę w UE ma zdobyć 60 tysięcy uchodźców – to tyle, ile żyje w jednym zaledwie obozie Zaatari w Jordanii.
W maju Komisja Europejska zaproponowała, aby Polska przejęła 2,6 tysiąca imigrantów z krajów Południa Europy oraz prawie tysiąc uchodźców spoza UE. W największej potrzebie są obecnie Syryjczycy, którzy poszukują schronienia przed wojną. Jak wynika z ostatnich danych Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) przed wojną domową z Syrii uciekło już 4 mln osób. Tragedia syryjskiej ludności to największa fala uchodźstwa od 1992 roku, kiedy liczba uciekinierów z Afganistanu osiągnęła przerażającą liczbę 4 mln 600 tys.
Jednak ze względu na duży opór państw członkowskich przywódcy zdecydowali, że plany rozmieszczenia i przesiedlenia w sumie 60 tysięcy uchodźców będą się odbywały na dobrowolnych decyzjach państw UE.
Z decyzji polskich władz nie jest zadowolony wicepremier Janusz Piechociński z koalicyjnego PSL-u. – Z czym innym jechaliśmy na szczyt, a o czym innym poinformował nas Stachańczyk – powiedział Piechociński. Dodał, że należy patrzeć na to z dwóch perspektyw. – Jedno to solidarność, drugie to kwestie kulturowe. Wcale nie tak łatwo przenieść do innej kultury określoną liczbę uchodźców – tłumaczył.
Uznał, że w tej sprawie należy być ostrożnym. Trzeba dyskutować szeroko – nie tylko na posiedzeniu rządu, czy wewnątrz koalicji, ale także z opozycją. Według niego tej sprawie powinno zostać poświęcona posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Nie jest pewne, ile osób ostatecznie przyjedzie do Polski. Podjęcie decyzji o tym, do którego kraju zostaną przemieszczeni, będzie należała do uchodźców i imigrantów. Jak widać, nie ma również ostatecznej decyzji Polski.