Polska, Rumunia, Węgry i Słowacja mogłyby poprosić Komisję Europejską o pomoc w relokacji uchodźców. Mechanizm tzw. platformy solidarności przewiduje nadzwyczajna procedura o ochronie tymczasowej, którą wdrożono w UE krótko po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Mogłyby, ale nie proszą.
Apele o to, by Unia Europejska wsparła Polskę – ale też Słowację, Rumunię i Węgry – przy wspieraniu uchodźców słychać głównie od organizacji pozarządowych i samorządów. Rząd głównie chwali solidarność, jaką wykazali się Polacy. I chociaż ma w tym miejscu całkowitą rację, to jednak ignoruje fakt, że siłami samych tylko ludzi dobrej woli wszystkich problemów rozwiązać się nie da. Granicę polsko-ukraińską przekroczyły 2 mln ludzi. Część z nich ruszyła dalej, głównie do Niemiec, ale większość pozostała w Polsce.
Nadzwyczajna procedura o ochronie tymczasowej, wdrożona krótko po wybuchu wojny, daje państwom przyjmującym uchodźców możliwość zawnioskowania o relokację uchodźców. Sama Bruksela tej procedury nie wdroży – musi być wniosek od zainteresowanego państwa. Ani Budapeszt, ani Bratysława, ani Bukareszt, ani wreszcie Warszawa takiego nie składają.
Nie chcą relokacji
Wydaje się, że prawicowe rządy wszystkich czterech krajów nie życzą sobie precedensu. Nie chcą, by pojęcie relokacji w europejskiej polityce migracyjnej zaczęło funkcjonować w praktyce. Wszyscy pamiętamy, jak w 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość rozpętało histerię wobec perspektywy przyjęcia przez Polskę choćby kilkuset uchodźców z Syrii czy innych państw Bliskiego Wschodu. Wtedy również chodziło o udzielenie pomocy ludziom, uciekającym przed wojną ze swoich zniszczonych krajów.
Polski rząd stara się natomiast o to, by Bruksela zapomniała o problemach z praworządnością i odblokowała Krajowy Plan Odbudowy. Powołuje się przy tym właśnie na zaangażowanie Polski we wspieranie uchodźców ukraińskich. UE może jednak wskazać, że środki dla uchodźców Polska może przeznaczyć z innych funduszy – z linii React-EU, która miała wspierać odbudowę po pandemii, z Funduszu Azylu, Migracji i Integracji, gdzie pomoc Ukraińcom staje się priorytetem. Odblokowanie KPO nadal pozostanie powiązane z m.in. likwidacją Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Niech sami sobie radzą
Unia Europejska najwyraźniej chciałaby, żeby relokacja dokonała się sama – by uchodźcy sami docierali do tych państw, gdzie chcieliby zostać dłużej. Nadzwyczajna procedura o ochronie tymczasowej zakłada, że Ukrainki i Ukraińcy otrzymają te same formy pomocy w każdym państwie członkowskim. Nieważne, do którego z nich wjechali w pierwszej kolejności – wszędzie otrzymają dostęp do rynku pracy, edukacji, służby zdrowia, wszędzie zalegalizują swój pobyt na 18 miesięcy w uproszczonym trybie. Jednak przejazd do kraju, o którym myślą, a następnie mieszkanie tam muszą zorganizować we własnym zakresie. Tymczasem wiele osób uciekło z Ukrainy, nie mając dosłownie nic.
Jak dotąd jedynym krajem, który skorzysta z mechanizmu relokacji, jest… Mołdawia. Położone poza Unią Europejską małe i biedne państwo również wyciągnęło rękę do ukraińskich sąsiadów, ale jego władze są świadome faktu, że same kosztów pomocy nie udźwigną. Program ewakuacji części Ukrainek do państw UE jest na razie jedynym konkretnym projektem opracowywanym w ramach relokacyjnego mechanizmu nadzwyczajnej procedury.