Wola Krzysztoporska – niewielka (ponad 11 tysięcy mieszkańców) gmina w województwie łódzkim i powiecie piotrkowskim. Właśnie kąpie się w wątpliwej sławie.
Jak podaje portal piotrkowski24.pl miejscowi radni potrzebowali zaledwie dwóch minut, by usunąć z sali obrad unijną flagę. Inicjatorką i pomysłodawczynią tej idei była przewodnicząca Rady Gminy Małgorzata Gniewaszewska, wspierana gorliwie przez wójta gminy Romana Drozdka.
– Chciałabym odnieść się szybciutko do problemu takiego, odnośnie umieszczenia flagi unijnej tutaj w naszej wysokiej izbie. Czy jest ona zasadna czy niezasadna, czy potrzebna czy nie ? Może i jest potrzebna, ale jak już wspomniałam, jest na wejściu do budynku i uważam że tutaj nie jest aż tak potrzebna. Nie jest kompetencją Rady Gminy, żeby tutaj tak w lewo czy w prawo, ale żeby to ładnie przeszło, bardzo proszę o takie formalne głosowanie… – relacjonuje portal wypowiedź przewodniczącej Rady Gminy. Z kolei wójt nie odmówił sobie podlania sprawy patriotycznym sosem: – Tu jest Polska, jesteśmy w Polsce proszę państwa – w naszej ojczyźnie ! Nie ma takiej ojczyzny, jak Unia Europejska… – wypowiadał się wójt Drozdek.
Zwolennicy wyrzucenia na zbitą głowę flagi unijnej argumentowali, że flaga wisi na budynku i wystarczy, we wnętrzach samorządu już radni i petenci nie muszą jej oglądać.
Dyskusja w gronie 13 radnych nie była specjalnie burzliwa. Poza stwierdzeniem wójta, że sprawa może wywołać „pewne niezadowolenie”, pewna radna wpadła jeszcze na to, że nie ma zakazu usuwania flagi. Zaś radny Grzegorz Konecki zadawał sam sobie i kolego z sali, jakie też niezadowolenie może wywołać decyzja radnych, skoro PiS ma 27 europosłów. Głosowanie potwierdziło koncepcję międzynarodowych relacji proponowaną przez Małgorzatę Gniewaszewską i głosami 6:4 (3 wstrzymujące się) usunięcie flagi Unii Europejskiej poparło. Po czym flagę wyniesiono, niestety nie wiemy gdzie i co z nią zrobiono.
Według dziennikarza portalu, ograniczenie oddziaływania Unii Europejskiej na gminę ogranicza się tylko do symboli, ponieważ radni i urzędnicy ani trochę nie odczuwają wstrętu do unijnych pieniędzy – gmina przez ostatnie 15 lat otrzymała około 40 milionów złotych, które wcale nie śmierdzą (nomen omen – z tego 11 milionów poszło na nową kanalizację). Hipokryzja w gminie ma się zatem dobrze.
Całe to bzdurne i okrywające śmiesznością gminę wydarzenie nie byłoby warte wzmianki, gdyby nie fakt, że doskonale obrazuje ono, że polskie samorządy raczej nie dorosły jeszcze do poważnych zadań, które chcą przed nimi postawić w swoim programie politycy PO.