Są dwie narracje w Polsce o imigrantach. Oficjalna i kościelna. To wyjątek, bo zazwyczaj państwo pokornie realizuje wskazania kościelnych funkcjonariuszy. W tej sprawie jednak jest inaczej, ale to raczej gra niż poważne deklaracje.
Z jednej strony występuje minister praw wewnętrznych Mariusz Błaszczak, który w imieniu rządu, całkiem oficjalnie informuje, że polska Rada Ministrów nie zamierza wypełniać swoich zobowiązań dotyczących kwoty uchodźców, których należy przyjąć zgodnie ze wskazaniami UE. Zobowiązania te, dotyczące śladowej ich liczby na tle ogromnej fali imigrantów zalewających Europę przyjął poprzedni rząd. To zapewne dla PiS dostateczny powód, by wyłamać się z europejskiej i zwykłej ludzkiej solidarności, ale mimo wszystko z zewnątrz to niedotrzymanie zobowiązań międzynarodowych, co kompromituje polskie władze i odbiera nam resztki wiarygodności.
Z drugiej strony wczoraj kardynał Dziwisz niesie pełne miłości i empatii przesłanie o otwarciu na uchodźców. Przy okazji wprawdzie mija się z prawdą, twierdząc, że Polska przyjęła 1,1 miliona ludzi uciekających z „ogarniętej wojną wschodniej Ukrainy”, ale to drobiazg niewarty wzmianki w porównaniu z istotą wypowiedzi. Mało tego, kardynał Dziwisz na pytanie dziennikarki odpowiada, że podobne otwarcie na uchodźców prezentuje polski rząd, również w tym wypadku mówiąc nieprawdę.
Można byłoby wzruszyć się stanowiskiem kardynała, gdyby nie to, że należy jego wypowiedź oceniać jako dość cyniczną grę. Nic nie kosztuje przedstawicieli Kościoła katolickiego w naszym kraju wypowiadanie pięknych słów o chęci przyjęcia uchodźców, bo i tak wiadomo, że stanowisko rządu jest i będzie diametralnie inne, zatem Kościół rozkłada bezradnie ręce, powołując się na czynniki niezależne od niego. I w tym wypadku oczywiście obowiązuje rozdział Kościoła od państwa, bowiem nikt z hierarchów kościelnych nie jest w stanie wpłynąć na samodzielny polski rząd. Szczególnie wtedy, kiedy chodzi o odmawianie pomocy potrzebującym. Nadal nie wiadomo więc, czy obiecaną liczbę uchodźców przyjmiemy. Taka przepychanka trwać może jeszcze długie miesiące.