Straszny dziadunio znowu dokazuje – tym razem na tyle spektakularnie, że owo dokazywanie odnotowane zostało wczoraj za oceanem w telewizji HBO. Kuriozalną wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego w europarlamencie, jakoby groził nam „zalew ludzkiego śmiecia, któremu nie chce się pracować”, przytoczył John Oliver w swoim programie „The Last Week Tonight”. Gwoli wyjaśnienia: jest się czym przejmować. Brytyjski satyryk mieszkający w USA nie jest lokalną odmianą Tadeusza Drozdy, lecz łapie się na ranking „Times’a” stu najbardziej wpływowych ludzi świata. W kwietniu wzbudził tajną furię administracji Baracka Obamy przytyczek, przeprowadzając wywiad z Edwardem Snowdenem. Teraz wziął na tapetę naszego „krula”, porównując go do szalonego dziadka z popularnej w Stanach reklamy parków rozrywki Six Flags. I byłoby to nawet zabawne, bowiem podobieństwo wymachującego rękami, rozgorączkowanego Korwina do rachitycznie podrygującego staruszka z reklamy rzeczywiście jest dostrzegalne – gdyby nie było przerażająco prawdziwe. Ulegliśmy antyuchodźczemu szaleństwu, przygotowaliśmy grunt pod publiczne wypowiedzi ksenofobów pokroju Korwina, wypowiedzi tak nienawistne, że oto karci nas za nie nawet Wujek Sam.
Zabawne porównanie Olivera zostało bowiem okraszone już zupełnie poważną konstatacją, jakoby Polska znalazła się „w gronie państw jawnie wrogich uchodźcom”. – Nawet te państwa, które zdecydowały się przyjąć uchodźców, proponują swoją pomoc w najbardziej obraźliwy i selektywny sposób – mówił prowadzący. – Sam jestem leniwym imigrantem. Przyleciałem do USA samolotem i jedyną przeszkodą, jaką musiałem pokonać, była mgła.
W świat, zaraz po przesłaniu Grossa, że podczas wojny zabiliśmy więcej Żydów niż Niemców, poszło kolejne – jesteśmy oszalałymi z nienawiści wariatami, którzy nie widzą, że nawet Obama poczuł, że nie ma już gdzie uciekać przed odpowiedzialnością za sytuację państw dręczonych przez IS.
I choć rzeczywiście trudno odmówić Polakom palmy pierwszeństwa w kategorii hejtu wobec uchodźców na czas – krytyka płynąca z drugiej półkuli wzbudza silne poczucie, że koło pióra usiłuje robić nam ktoś odpowiedzialny za cały zaistnienie całego problemu. Roczny limit przyjęć imigrantów z Syrii wynosi w USA około 1,5 tys. osób. Tyle w sumie powitano w Stanach od wybuchu wojny, w ciągu 4 ostatnich lat. Ślimacze tempo rozpatrywania wniosków o nadanie statusu uchodźcy Amerykanie tłumaczą zbyt małą liczbą urzedników oraz obawami o to, by na teren USA nie przedostały się osoby podejrzane o terroryzm.
Na 2016 r. administracja Obamy zaplanowała przyjęcie około 10 tys. uchodźców, co wydaje się wartością absurdalnie małą na tle deklaracji poszczególnych państw UE. Przyciśnięty do muru Obama zaoferował ze swej strony zbrojną interwencję w Syrii, co biorąc pod uwagę doświadczenia z Iraku i Afganistanu przypomina chęć wyleczenia dżumy cholerą. Zatem wypominanie nam wystąpienia naszego rodzimego „Mr. Sixa” zdaje się osądem nieproporcjonalnie do polskiego wkładu w ów światowy bigos surowym.