W obliczu coraz bardziej zaostrzającego się prawa antyaborcyjnego, kobiety szukają dostępu do swoich praw poza klinikami i szpitalami. Członkini „Aborcyjnego Dream Team’i”, organizacji pomagającej kobietom w przeprowadzeniu aborcji w bezpiecznych warunkach, została postawiona w stan oskarżenia.
Przeciwko czterdziestosiedmioletniej aktywistce „Aborcyjnego Dream Temu” postawiono oskarżenia pomocy przerywania ciąży. Akt oskarżenia trafił już do sądu w Ostrołęce, a kobiecie grozi aż do 3 lat więzienia.
Według polskiego prawa, a dokładnie art. 152 § 2 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeksu karnego, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. I na podstawie tego właśnie paragrafu zawiadomił prokuraturę mąż jednej z kobiet, która korzystała z pomocy aktywistki ADT. Mąż dowiedział się, że czterdziestosiedmiolatka dostarczyła jego małżonce tabletki poronne – około 10 tabletek zawierającej w składzie mizoprostol.
„Kobieta zamówiła paczkę przez internet na stronie »Ciocia Basia – women help women«. Mężczyzna domyślał się, że w paczce są tabletki poronne” – informuje prokuratura w oświadczeniu. Przeszukano nawet mieszkanie kobiety i faktycznie, znaleziono tam leki. Członkinię „Aborcyjnego Dream Teamu” oskarżono też o posiadanie, w celu wprowadzenia do obrotu, innych produktów leczniczych bez stosownego pozwolenia.
Aktywistka nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Na profilu instagramowym „Aborcyjnego Dream Teamu” pojawiło się krótkie oświadczenie, odnoszące się do oskarżeń.
„A zarzuty są z dupy. Pomaganie w aborcjach jest dobre. Pomaganie w aborcjach jest wyrazem troski. Pomaganie w aborcjach w kraju, w którym aborcja jest niedostępna to akt politycznego oporu.Pomaganie w aborcjach to wyraz empatii, a za empatię się nie skazuje ludzi na więzienie” – piszą aktywistki. Na sam koniec dodają: „Więcej sprawy na tym etapie nie będziemy komentować”.