Po raz pierwszy muszę się zgodzić z publicystami „Naszego Dziennika”, a także – uwaga! – z szefem fundacji PRO – Prawo do życia, Mariuszem Dzierżawskim, który udzielił tam obszernego wywiadu. Naprawdę. Chodzi o wybiórczość polskich mediów. – To, co im się podoba w słowach Franciszka, to cytują przez wiele tygodni, a co jest dla nich niewygodne, to ukrywają. To jest stała polityka „Gazety Wyborczej” i mediów jej podobnych – mówi Dzierżawski. To niestety święta prawda.
Sławomir Sierakowski już gotów obsadzać papieża Franciszka w roli naczelnego zbawcy polskiej lewicy. Ale chyba nawet on nie wyłapał tego, co na początku swojej wizyty w Polsce powiedział Franciszek o kobietach. „Życie musi być zawsze przyjęte i chronione – zarówno przyjęte, jak i chronione – od poczęcia aż do naturalnej śmierci, i wszyscy jesteśmy powołani, aby je szanować i troszczyć się o nie”. Członkowie Ordo Iuris i siedzący w pierwszych rzędach na mszy inaugurującej ŚDM zatarli ręce. – To będzie dobra okazja, aby przekuć słowa Papieża w czyn, głosując w Sejmie – podsumował z niekłamaną radością Dzierżawski.
O ileż bardziej potrzebne byłoby jedno ciepłe słowo papieża o szacunku wobec kobiet i ich praw reprodukcyjnych, nagminnie w Polsce deptanych (hej, Bergoglio jest z Ameryki Południowej, coś o tym wie!) niż metaforyczne przemówienie o dzisiejszych obozach zagłady – przeludnionych więzieniach (podczas gdy nasze prawodawstwo ku temu właśnie dąży. Zawłaszcza kawałek po kawałku wolność obywateli, inwigiluje, zaostrza kodeksy). I rzeczywiście trudno nie zgodzić się z Dzierżawskim, że wszyscy chętnie cytują szlachetne słowa Franciszka o uchodźcach. Ale stwierdzenie o „pomocy zamiast aborcji” nie miga jakoś na żółtych i czerwonych paskach na ekranie w kanałach informacyjnych. Może dlatego, że zburzyłoby to opowieść o papieżu postępowym, papieżu, co „dotyka sumień”.
Papież parę osób wkurzył, rzucił kilka subtelnych, choć kąśliwych uwag (na przykład pod adresem polskich polityków – o uwolnieniu się od manii wyższości). Przytulił kilkoro dzieci, pogłaskał kilka psów, rozdał kilka całusów z Golfa na rynku. Rzucił kilka odwołań do historii Polski i ogólnych wartości humanistycznych. Podkreślił konieczność przyjmowania uchodźców, których i tak u nas nikt nie przyjmie. Zamiast walnąć pięścią w stół i sugestywnie uderzyć Polaków po honorze (patriota i katolik nie bije cudzoziemców na ulicy, bo nie tego uczy Biblia!), Franciszek prześliznął się ledwo po wierzchniej warstwie naszych bieżących problemów, zaś swoją wypowiedzią o kobietach narobił sporo złego. Żadna to nadzieja lewicy.