Włodzimierz Lenin mawiał, iż kapitaliści sprzedadzą swym wrogom nawet sznur, na którym ten ich powiesi. Niewątpliwie miał rację, metaforyzując humanitarny upadek, do jakiego prowadzi kapitalizm. Chyląc czoła przed wielkimi dokonaniami jednego z najważniejszych przywódców Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, której stulecie będziemy w tym roku obchodzili, zauważyć trzeba, że troszkę szkoda, że nie było mu dane uświadczyć „osiągnięć” nam współczesnych. Dziś jego komentarze dotyczące demoralizacji kapitalistów wydają się nie tylko toporne, ale w swej formie niekiedy wręcz naiwne. Poziom obłędu, jaki triumf globalnego kapitalizmu sprowadził na świat, zwłaszcza po demontażu ZSRR, byłby dla komunistycznych działaczy sprzed stu lat zapewne nie do wyobrażenia. Nie dlatego, że mieli ubogą fantazję, ale dlatego, że okoliczności tak paradoksalnych jak dzisiejsze, tak dialektycznie żałosnych i zabawnych jednocześnie, tak infantylnych i przy tym wpływowych nie wykoncypowałby nawet najbardziej awangardowy twórca tamtych czasów. I nie, nie chodzi mi tym razem o Kaczyńskiego, ani o Trumpa.
Na zaśnieżone ulice Bostonu wyjechały wczoraj pojazdy do oczyszczania ulic oznaczone logiem Pornhub, znanego internetowego serwisu umożliwiającego darmowy dostęp do milionów pornograficznych klipów wideo. W swoim oświadczeniu wydanym na tę okoliczność jeszcze dwa dni temu Corey Price, wiceszef firmy MindGeed, który wydaje pornoportal, wyjaśnił, iż „nasza firma zdaje sobie sprawę z tego, że większość amerykańskich miast ma w marcu już dawno wydane środki przewidziane w ich budżetach na odśnieżanie. A przecież mamy w Stanach tylu fanów. Nie możemy ich pozostawić na pastwę zapowiadanych zamieci. Pomożemy im”.
I stało się. Po Bostonie blisko dobę jeździły tuziny SUV-ów z przymocowaną do frontu łopatą do odśnieżania i wywrotki aktywnie wspierając firmy wynajęte do oczyszczania dróg przez władze miejskie. Wszystkie oznaczone były łatwymi do zauważenia bannerami z logotypem strony Pornhub. Tak oto doczekaliśmy się momentu, w którym wydawca serwisów pornograficznych wyręcza faktycznie amerykański samorząd. Przytomnemu obserwatorowi tych okoliczności towarzyszyć musi oczywista konfuzja. Nie bardzo wiadomo, czy jest to bardziej komiczne, czy godne politowania; z pewnością jest jednak znamienne pod wieloma względami.
Po pierwsze, skoro władze wycofują się z sektora usług publicznych, zatrudniają coraz tańszych podwykonawców i przycinają budżety, ktoś musi się wszak zająć choćby odśnieżaniem. Taka metropolia jak Boston nie może sobie przecież pozwolić na paraliż z powodu jednej burzy śnieżnej.
Po drugie, neoliberałowie nie posiadają się teraz ze szczęścia. Wszak na ich oczach spełnia się ich, ni mniej, ni więcej, tylko mokry sen. Precz z regulacjami! Rynek sam zdecyduje o wszystkim, a chętni do odśnieżania zawsze się znajdą i to za darmo! Bo gdy bogatemu dobrze, to i wszystkim wokół lepiej. I do tego jaki piękny cross-branżing – z internetu na drogi, od pornografii do sprzątania śniegu; jakże dostojnie korzysta na tym lokalna społeczność, a i sam inicjator akcji zażywający przy tym niemałej reklamy. Nie dość, że win-win, to jeszcze bonus. Czysta to wszak w swej formie „masakracja” „socjalistycznego” sterowania czystością w mieście. Zlikwidujmy wszystkie urzędy i instytucje. W razie czego Pornhub przyjdzie z pomocą. A jeśli nie Pornhub, to… Mało jest takich portali?
Po trzecie, jak ci kapitaliści od sznura, tak konserwatyści sprowadzą na siebie zawsze jakieś nieszczęście, które przyprawi ich o ból wiadomych okolic anatomicznych. Jak nie pedofilia w kościele, to Pornhub sprzątający ulice amerykańskich metropolii. Tak to jest panowie, gdy się już wszystko wydaje na pastwę rynku, to trzeba się liczyć z jego wyborami. Tak jak w kościele. Raz Duch Święty wybierze nam na papieża Franciszka, a innym razem Wojtyłę. Kto wie, skoro przemysł pornograficzny wszedł już w usługi publiczne, może kiedyś w ramiona weźmie i ochronę zdrowia, i szkolnictwo… A może nawet i własny kościół założy. Czyż nie będzie pięknie modlić się do Rocco Siffrediego i Sashy Grey?