Samolot lecący z Aleksandrii do Kairu został porwany i wylądował w Larnace. Prezydent Cypru twierdzi, że napastnik nie jest terrorystą.
Samotny mężczyzna sterroryzował pilota Umara al-Dżamala, twierdząc, że ma na sobie pas szahida. Najpierw chciał, by pilot leciał do Stambułu, ale dowiedział się, że zabraknie na to paliwa. Wówczas zmusił załogę, by skierowała się na lotnisko w Larnace na Cyprze. Na pokładzie samolotu była siedmioosobowa załoga i 74 pasażerów – według pierwszych doniesień 50 Egipcjan i 24 obywateli innych państw. Władze Egiptu podały, że porywacz nazywa się Sajf ad-Din Mustafa.
Po wylądowaniu porywacz wypuścił większość pasażerów, zmuszając do pozostania na pokładzie siedem osób, w tym czterech pasażerów. Potem wypuścił także ich. Stewardessie wręczył list do swojej byłej żony, Mariny Parasku, Greczynki z Cypru. Zażądał także, by policja odsunęła się od porwanego samolotu. Według informacji podawanych przez prezydenta Cypru Nikosa Anastasiadisa mężczyzna nie jest terrorystą, a samolot porwał z pobudek prywatnych. Chodzi mu właśnie o spotkanie z dawną partnerką. Jak donoszą media, kobieta jest aktualnie w drodze na lotnisko w Larnace.
Późniejsze doniesienia mediów mówiły także o innych możliwych motywach postępowania. Według jednych porywacz chciałby dostać na Cyprze azyl polityczny. Według innych żąda uwolnienia osadzonych w egipskich więzieniach kobiet.
– On nie jest terrorystą, jest idiotą. Terroryści są szaleni, ale nie są głupi. Ten facet jest – uspokaja minister spraw zagranicznych Egiptu Samih Szukri. Egipt zapewnia również, że na lotnisko w Aleksandrii, gdzie mężczyzna wsiadł do samolotu, nie da się wnieść ładunków wybuchowych. Dla Kairu porwanie samolotu będzie mieć dramatyczne konsekwencje. Kraj czerpie gros dochodów z turystyki, a tego rodzaju wydarzenia tylko zniechęcają, by do niego przyjeżdżać. Już październikowa katastrofa rosyjskiego samolotu na Synaju i późniejsza strzelanina w Hurghadzie sprawiał, że zagraniczni goście mniej licznie odwiedzają kurorty nad Morzem Czerwonym.