Adrian Zandberg skierował pismo do ministra rolnictwa, by resort rozważył możliwość zbadania sytuacji na fermach futrzarskich i rozpatrzeniu wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych ze względu na sytuację epidemiologiczną.
Adrian Zandberg powołuje się na przykład bliskiej mu Danii, gdzie zapowiedziano wybicie milionów norek, kiedy naukowcy zaalarmowali, że wirus COVID-19 może przenosić się z ludzi na te zwierzęta. To z kolei miało skutkować kolejnymi mutacjami utrudniającymi działanie np. szczepionek.
W Danii, gdzie przemysł futrzarski konkuruje z polskim o palmę pierwszeństwa, wykryto zmutowanego wirusa COVID-19. Jest zatem wielce prawdopodobne, że podobnie jest na polskich fermach.
– Po tych alarmujących informacjach z Danii polski rząd powinien zbadać sytuację u nas i podać do publicznej informacji, czy mamy do czynienia z podobnymi przypadkami na polskich fermach. Gdyby tak było, trzeba podjąć adekwatne działania. Bądźmy mądrzy przed szkodą. To może być kolejne zagrożenie dla zdrowia publicznego – napisał Zandberg, a inni posłowie Lewicy go poparli. Jeden z liderów Lewicy Razem wyraża uzasadnione obawy, czy aby wirus nie odbędzie powrotnej drogi z norki na człowieka, i już zmutowany, będzie stanowił kolejne zagrożenie. Takich wypadków w Danii odnotowano już 12. I choć duńskie władze twierdzą, że nie zagraża on ludziom, to nie można wykluczyć, że przynajmniej utrudni działanie nowej szczepionki.
– Jeżeli kolejne odzwierzęce szczepy wirusa rozniosą się wśród ludzi, to może cofnąć o wiele miesięcy prace nad produkcją szczepionki – uważa Zandberg.
Można wątpić, czy minister rolnictwa przychyli się do sugestii Adriana Zandberga i czy zechciałby podnieść rękę na hodowle norek w Polsce, ale przynajmniej nikt nie będzie mógł powiedzieć, że lewica nie ostrzegała.