Wczoraj w mazowieckich Kozienicach odebrała sobie życie 12-letnia dziewczyna. Powód? Homofobiczne prześladowania. W nocy na budynku Ministerstwa Edukacji Narodowej ktoś namalował imiona osób, które popełniły samobójstwo po nagonkach. Jak zareagował minister Dariusz Piontkowski? Wyraził solidarność z ofiarą? Zapowiedział walkę z dyskryminacją? Nie.
Minister Edukacji ma ważniejszy problem. Na dzisiejszym spotkaniu z dziennikarzami kipiał oburzeniem z powodu napisów, które pojawiły się w nocy na budynku przy ulicy Szucha (kiedyś znajdowała się tam siedziba Gestapo, obecnie MEN). Na ścianie ktoś namalował sprejem następujące imiona: „Wiktor, Michał, Kacper, Zuzia, Dominik”. Tak własnie miały na imię osoby, które popełniły samobójstwo, nie mogąc znieść szczucia sączącego się z mediów i prześladowań w swoich środowisku. Pojawił się również napis, który należy odczytać jako przestrogę: „Twoje dziecko LGBT+”.
Akcja była efektem kolejnej tragedii. Wczoraj w Kozienicach samobójstwo popełniła uczennica szkoły podstawowej. – Uczę młodzież w tym samym wieku. Część z nich znała dziewczynkę, twierdzą, że została zaszczuta na tle orientacji seksualnej przez rówieśników w sieci i w realu. Podchodzę do tej tezy z rezerwą, ale jeśli się potwierdzi, to jeszcze pogłębi tragedię – powiedział wczoraj „Wyborczej” jeden z nauczycieli. Dziś informacja o homofobicznym tle dramatu się potwierdziła. Prześladowania miały trwać kilkanaście miesięcy.
Szkoła, do której uczęszczała dziewczyna milczy, władze Kozienic również. Głos zabrał za to minister Piontkowski.
– Dziś w nocy grupa zamaskowanych osób dokonała aktu wandalizmu na budynku, który zajmuje szczególne miejsce w naszej historii. Barbarzyńcy, idioci, zrobili to z pełną premedytacją, to była zaplanowana akcja – oświadczył.
Zaraz potem przeszedł do sprawy w jego mniemaniu ważniejszej.
– Nie było żadnych informacji, żeby jakikolwiek podtekst orientacji seksualnej wchodził w grę w tym wypadku. Przynajmniej ze strony dyrekcji szkoły mamy taką jednoznaczną informację na ten temat – powiedział, dodając, że ma nadzieję, że niebawem policja dokona zatrzymania sprawców. O sprawcach prześladowań się nie zająknął.
Co ciekawe, minister zapowiedział, że osoby, które odpowiadają za napisy będą ścigane za dewastacje zabytku, jakim jest historyczna siedziba hitlerowskiej policji bezpieczeństwa.
Postawę członka rządu skomentowała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk:
„Panie Ministrze, Elewacja nie ma uczuć. Elewacja nie powiesi sie na sznurówkach. Nie skoczy z mostu. Napis z murów można zmyć. Krwi z rąk tych, którzy przyłożyli się do śmierci dzieci – nie. Nie, to nie wandalizm. To memento dla nowego lokatora tego budynku. Nienawiść zabija” – napisała na Twitterze.
„Swoją drogą, żeby na jednej i tej samej konferencji powoływać się na historię budynku MEN i grozić, że znajdzie i ukarze się winnych pomalowania siedziby władzy przy al. Szucha – to trzeba nie mieć za grosz wyczucia” – dodała parlamentarzystka.