Od pewnego czasu przez Warszawę pomimo formalnego zakazu zgromadzeń uzasadnionego stanem epidemii, przechodzą protesty przedsiębiorców określane w lewicowej publicystyce jako „benefisy januszy biznesu”. Przedsiębiorcy czyli najbardziej roszczeniowa grupa w Polsce żądają od państwa pomocy twierdząc, że państwo zamknęło im interesy jakoby po złości, i że „nie ma żadnego wirusa”.
Po publiczne środki łapy wyciągają właściciele najmniejszych zamkniętych przedsiębiorstw działających często w branżach najmniej istotnych dla gospodarki takich jak salony kosmetyczne, kluby fitness, biura podróży (w sumie niech lepiej pobankrutują teraz niż po tym, jak wysłałyby ludzi za granicę i za państwowe pieniądze trzeba byłoby ich ściągać do kraju) i tym podobna drobnica pozbawiona znaczenia makroekonomicznego. Domagają się oni, by wszelkie koszta poniesione w czasie obostrzeń zostały przerzucone na barki podatników (ot, prywatyzacja zysków z uspołecznieniem ryzyka i odpowiedzialności!). Mimo iż środowiska zgrupowane w inicjatywie tak zwanego „strajku przedsiębiorców” nie sformułowały wspólnej listy postulatów, przewijają się w ich wystąpieniach stałe elementy takie jak obniżenie czy zniesienie obowiązku odprowadzania składek ZUS, zmniejszenie wydatków publicznych i podatków oraz wypłaty odszkodowań niezależnie od liczby pracowników (co uprzywilejowuje drobne, mniej wydajne przedsiębiorstwa, gdzie większy jest udział kosztów stałych).
By dać jakiś bardziej szczegółowy obraz tego, o co chodzi przedsiębiorcom, przyjrzyjmy się postulatom sformułowanym przez jedną z inicjatyw biorących udział w tym ruchu. To fundacja „wkurzeni przedsiębiorcy” (wkurzeni chyba na nas i nasze rodziny, że za mało im dajemy kupując ich szajs). Jej założycielem jest Tomasz Pruszczyński – jeden z założycieli Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, czyli organizacji promującej interesy prywaciarzy kosztem pracowników oraz propagującej liberalne kłamstwa, mające na celu trzymanie społeczeństwa w ekonomicznym analfabetyzmie (jednym z przejawów ekonomicznego analfabetyzmu jest mit zbawczej prywatyzacji i nieudolnego państwa, oraz tego, że z pogoni prywatnych przedsiębiorców za prywatnymi zyskami wyjdzie największe powszechne dobro).
Przyjrzyjmy się po kolei postulatom podnoszonym przez to środowisko, by zobaczyć, co one faktycznie oznaczają i jak mają się do interesu ogólnospołecznego i interesów grup najuboższych.
Zwolnienie z opłacania ZUS dla tych, którzy chcą
Już w roku 2019 w systemie ZUS zabrakło około 28 miliardów złotych. Wpłaty ze składek są za małe by pokrywać wypłaty świadczeń. Dzieje się tak z powodu pogarszającej się struktury demograficznej polskiego społeczeństwa. Na domiar złego odpływ pracowników z Ukrainy jeszcze pogłębi problemy z płynnością finansową ZUS.
Co w tej sytuacji postulują przedsiębiorcy? Obniżenie wpływów do ZUS poprzez zmniejszenie składek i uczynienie go nieobowiązkowym! Nie chodzi tu już o to, że za kilkadziesiąt lat będziemy mieć dość sporą grupę ludzi pozbawionych emerytur i żądających od państwa pomocy, bo dziś jako młodzi kretyni woleli przeznaczyć pieniądze na konsumpcję. Chodzi tu przede wszystkim o interes dzisiejszych emerytów. Jeśli wpłaty do systemu spadną, a nie wzrosną, będzie konieczne wstrzymanie rewaloryzacji emerytur, co przy stałej inflacji będzie oznaczało spadek ich i tak niskiej siły nabywczej do coraz bardziej głodowego poziomu. W skrajnym przypadku luka finansowa ZUS może doprowadzić do utraty płynności finansowej i wstrzymania wypłat rent i emerytur. Oznacza to, że coraz większej liczby emerytów i rencistów nie będzie stać na leki, opłaty i żywność.
Postulując dobrowolny ZUS i obniżenie składek przedsiębiorcy chcą ludobójstwa na polskich emerytach.
L4 pracowników płatne przez ZUS od pierwszego dnia zwolnienia
Jakim trzeba być idiotą, żeby chcieć zmniejszyć wpływy do ZUS a jednocześnie przerzucać na ten system kolejne wydatki?! Jeśli im przeszkadza, że obecnie ze składki chorobowej opłacane są dopiero zwolnienia powyżej 33 dni (dotyczące najczęściej ciąży), to niech się zgodzą na drastyczne podniesienie składki chorobowej. To jest ich pracownik, oni z nim zawierali umowę i oni podjęli ryzyko, że się może rozchorować, tak samo jak kupując czy wynajmując cokolwiek podejmuje się jakieś ryzyko, że nastąpi awaria. To nie jest pracownik państwa, nie państwo z nim zawierało umowę, więc to nie na państwie spoczywa obowiązek wypłaty za ten czas.
Równie dobrze prywaciarze mogliby żądać, aby państwo pokrywało wszelkie ich koszty w związku z niekorzystnymi zdarzeniami losowymi – co zresztą robią, domagając się od państwa odszkodowań za epidemię. Polscy przedsiębiorcy tak bardzo kochają uspołecznienie ryzyka i kosztów, jak nienawidzą uspołecznienia własności i korzyści.
Wypłacanie pracownikom pensji super brutto
Pomysł polega na tym, by to pracownik rozliczał się samodzielnie z administracją skarbową nie tylko z podatku dochodowego, ale również ze wszystkich dodatkowych składek. Realizacja tego pomysłu oznaczałaby, że zamiast obsłużyć i skontrolować 3 miliony podmiotów, administracja skarbowa będzie musiała skontrolować ich aż 16-17 milionów. Oznacza to kolosalny wzrost wydatków na jej utrzymanie.
Swoją drogą warto zauważyć, że to właśnie struktura gospodarcza oparta na małych firmach i rozroście samozatrudnienia przyczynia się do rozrostu wydatków na administrację.
Maksymalne ograniczenie przepisów, regulacji, zakazów
Większość zakazów jest po coś. Na przykład po to by ograniczyć negatywne dla gospodarki skutki konkurencji. Ciekawe, jakich to zakazów i regulacji nie chcą przedsiębiorcy? Może tych związanych ze standardami ekologicznymi? Albo z ochroną konsumenta? A może najbardziej znienawidzonej przez przedsiębiorców regulacji, czyli odziedziczonego po „komunie” kodeksu pracy?
Jeśli chcemy ograniczyć wydatki na kontrolę, a jednocześnie uzyskać te same efekty kontrolne bez bawienia się w kotka i myszkę z prywatnymi przedsiębiorstwami, to najlepiej jest je zastąpić zmieniając własność z prywatnej na państwową.
Maksymalne uproszczenie przepisów podatkowych
To już bardziej sensowny postulat niż poprzednie. Dziwne jednak, że podnoszą go właśnie przedsiębiorcy. Przecież to oni najwięcej korzystają z odpisów, zwolnień i zniżek podatkowych, które utrudniają proces rozliczenia i kontroli skarbowej. Uproszczenie przepisów podatkowych powinno się zacząć od likwidacji wszelkich ulg dla przedsiębiorców dających możliwość podnoszenia rentowności nie przez inwestycje, a przez tak zwaną optymalizację podatkową.
Zmniejszenie biurokracji i jej maksymalna cyfryzacja
Cyfryzacja, owszem, jest potrzebna ale jak tu zmniejszyć biurokrację przy jednoczesnym spełnieniu postulatów wymagających zwiększenia biurokracji? Przedsiębiorcy skarżą się też na to, że wnioski o dofinansowania czy ulgi wymagają wypełniania dziesiątek pozycji. Cóż, w porządnej firmie prowadzącej uporządkowaną rachunkowość nie powinno być z tym żadnego problemu. Jeśli ktoś ma z tym problem, to niech zapłaci księgowemu, a jeśli nie stać go na księgowego i nie radzi sobie z wypełnianiem wniosków i prowadzeniem księgowości, to niech się zastanowi: czy to, że jest przedsiębiorcą, ma w ogóle sens? Zapewne marnuje się jako przedsiębiorca i rzucając w cholerę tę „własną firmę” lepiej zrealizowałby swój potencjał niż goniąc za marzeniem o zostaniu kolejnym Bezosem. Na realizację tego marzenia szanse są mniejsze niż na to, że w tym tygodniu zabije go spadająca cegła.
Ograniczenie kosztów funkcjonowania państwa
Jak ograniczać funkcjonowanie państwa przy postulatach, których realizacja wymaga zwiększenia wydatków na administrację? Może zrezygnować z redystrybucji w postaci świadczeń bezpośrednich? Tylko, że te świadczenia bezpośrednie często kreują popyt i tym samym trafiają do sektora przedsiębiorstw generując ich sprzedaż. Są pola, na których można by ograniczyć wydatki, takie jak na przykład zbrojenia, ale i tak większy sens niż odciążać prywaciarzy miałoby wydanie tych zaoszczędzonych kwot na inwestycje państwowe w infrastrukturę i budowę wielkich państwowych przedsiębiorstw przemysłowych.
Pełna transparentność finansów państwa
To do pewnego stopnia dobry postulat, ponieważ za pewnymi wyjątkami (są nimi np. operacje wywiadowcze) pozwoliłby on zwiększyć wydajność administracji publicznej i sektora publicznego. Jest to postulat tym bardziej godny poparcia, że jego realizacja szczególnie w przedsiębiorstwach państwowych i komunalnych oraz spółkach skarbu państwa zmniejszy liczbę nadużyć za które są one krytykowane i zwiększy ich wydajność. Pomogłoby to zwiększyć ich możliwość do wypierania prywaciuchów z rynku oraz poparcie dla nacjonalizacji gospodarki.
Odpowiedzialność finansowa i karna urzędników
To jest również bardzo dobry postulat i to z tych samych przyczyn co punkt poprzedni. Pozwala on bowiem umocnić sektor publiczny, aby ten, oczyszczony z korupcji i tym samym umocniony mógł wykazać, że sektor prywatny nie jest już do niczego potrzebny. Niech jednak się tak nie cieszą, ponieważ odpowiedzialność urzędników za błędy nie oznacza z automatu, że spory muszą być rozstrzygane na korzyść przedsiębiorcy, a nie finansów publicznych.
Swoją drogą odpowiedzialność karną urzędników stosowano w państwach socjalistycznych. Przede wszystkim w okresie stalinizmu (następnie coraz mniej, co doprowadziło do spadku dyscypliny oraz wzrostu korupcji i niekompetencji). Urzędnik czy menadżer sektora publicznego ponosił odpowiedzialność karną za swoje błędy narażające na uszczerbek własność publiczną. Kara była za to nie tylko surowa, ale też nieuchronna.
Możliwość odwołania posła/senatora
Ostatni punkt ma służyć wyrażaniu swego niezadowolenia. Prawdopodobnie panowie przedsiębiorcy odgrzebali ten wynalazek Komuny Paryskiej (tak!), po to, by odwoływać posłów którzy nie chcą popierać ich żądań. Pomijając to na ile skuteczne byłoby to rozwiązanie dla realizacji ich pozostałych postulatów, to urządzanie ciągle wyborów i ciągłe przyjmowanie podpisów do PKW w okresie pozawyborczym generowałoby spore koszta, nawet gdyby wprowadzać głosowania internetowe. Coś nie bardzo ta demokratyzacja się trzyma z postulatem taniego państwa.
Podsumowując: Przysłuchując się postulatom podnoszonym przez przedsiębiorców można się przekonać, jak bardzo są oni chciwi ale też, na szczęście, jak bardzo są oni głupi. Głoszą oni bowiem postulaty bądź to ze sobą sprzeczne, bądź też uderzające w nich samych.
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Odrodzenie Komunizmu.