Site icon Portal informacyjny STRAJK

Poznań: anarchiści odwiedzili prezydenta. Czy miasto uprzedzi komornika i nie dopuści do licytacji skłotu?

Poznań, Urząd Miasta, Plac Kolegiacki / wikipedia commons

Najstarszy polski skłot walczy o przetrwanie. Teren, na którym znajduje się Rozbrat znalazł się na celowniku deweloperów. Komornik zdążył już zaplanować licytację. Tymczasem władze Poznania nie zrobiły jak dotąd niczego, by uratować oddolny ośrodek kulturalno-aktywistyczny, który na trwałe wpisał się w krajobraz miasta. W czwartek delegacja anarchistów przekazała Jackowi Jaśkowiakowi petycję w obronie skłotu.

Pod dokumentem podpisało się 3,5 tysiąca osób, w tym działacze społeczni, artyści, politycy, dziennikarze i akademicy. Wszyscy, którym dobro Poznania leży na sercu nie mają wątpliwości – stolicy Wielkopolski nie stać na utratę tak ważnego elementu tkanki miejskiej.
„Udzieliliśmy i wciąż udzielamy wsparcia organizacyjnego, prawnego i moralnego tysiącom poszkodowanych przez biznes i państwo oraz innym niezależnym grupom w kraju. Budujemy solidarny ruch, który zamiast wyścigu szczurów propaguje pomoc wzajemną. Zorganizowaliśmy setki pikiet i demonstracji, nie godząc się na pogardę, z jaką traktowano i traktuje się ludzi o niższym statusie materialnym, o innym kolorze skóry, o innych poglądach. Miejsce to stało się też okresowym i stałym schronieniem dla niejednej osoby bezdomnej. To my „reprezentujemy biedę”” – pisali działacze i działaczki Rozbratu w wydanym niedawno oświadczeniu.
Prezydenta Jaśkowiaka nie zastali wczoraj w gabinecie na Placu Kolegiackim. Z anarchistami spotkał się Patryk Pawełczak, dyrektor gabinetu prezydenta. Usłyszał kilka przykrych słów. Jego przełożony nie raczył bowiem odpowiedzieć na żadne z pism przesłanych do ratusza przez aktywistów w ciągu ostatnich dwóch lat. Pawełczak zapewnił, że Jaśkowiak udzieli odpowiedzi w ustawowym terminie 14 dni.
Czego anarchiści oczekują od władz miasta? Ich zdaniem ratusz powinien, w imieniu Skarbu Państwa wystąpić z roszczeniem do terenu na którym znajduje się Rozbrat. Milczenie, ich zdaniem jest przejawem niegospodarności,
Działka, położona na najbogatszej dzielnicy – Sołaczu, warta jest 6 milionów złotych. Przed 25 laty, zanim anarchiści stworzyli na niej centrum kultury i aktywizmu, teren był własnością spółki Darex, po której zostały tylko niespłacone długi. Stowarzyszenie „Ulica” reprezentujące Rozbrat złożyło wniosek o przyznania tytułu własności poprzez zasiedzenie. Sprawa jest w toku, jednak w ostatnich miesiącach do akcji wkroczył komornik  Bartosz Guzik, który wszczął procedurę licytacji. Nieoficjalnie wiadomo, że teren miałby zostać przeznaczony na inwestycje deweloperskie.
Tydzień temu pod biurem komornika odbył się protest pod hasłami „Nie licytuj”, „Rozbrat zostaje!”. Krzyczeli też: „Licytując squaty, będziesz miał kłopoty!”, „Komorniku, nie licytuj!”, „Wolne domy dla wolnych ludzi”. W manifestacji uczestniczyli nie tylko anarchiści, ale również zwykli mieszkańcy miasta, dla których środowisko skłotu jest naturalnym sojusznikiem w wielu potyczkach z możnymi – kiedy trzeba przegonić czyścicieli kamienic, skrócić kolejkę oczekiwania na mieszkanie komunalne czy stanąć w obronie praw pracowniczych.
Exit mobile version