To miał być świetny interes. Sprzedający: spółka należąca do kościoła katolickiego. Kupiec: firma deweloperska. Podpisano już nawet umowę wstępną. Okazało się jednak, że ziemia nie może zostać sprzedana, bo jej właścicielem jest miasto.
Drukarnia Księgarni św. Wojciecha próbowała sprzedać prywatnej firmie deweloperskiej Ataner działkę przy Placu Wiosny Ludów w Poznaniu. Teren położony w samym sercu stolicy Wielkopolski jest niezwykle łakomym kąskiem dla inwestorów z branży budowlanej. Sęk w tym, że poznańskie duchowieństwo nie posiadało jej aktu własności. Przedstawiciele kościelnej spółki zwrócili się w drugiej połowie 2014 roku do miasta z propozycją wymiany. Zaoferowali w zamian działkę położoną w dzielnicy Rataje oraz 230 tys. złotych. Prezydent Jacek Jaśkowiak uznał, że miasto na takiej transakcji może tylko stracić, więc grzecznie odmówił.
Wtedy okazało się, że kuria zdążyła podpisać z Atanerem wstępną umowę sprzedaży. Z akt notarialnych wynika, ze na konto kościelnej spółki miało wpłynąć aż 4 mln złotych. Duchownym trudno było więc ukryć rozczarowanie. Wkrótce się poskarżyli, że finalizacje wymiany obiecała im poprzednia władza. Jej przedstawiciele jednak zaprzeczają. – Nic nie wiem, by ktoś w imieniu miasta składał Drukarni i Księgarni św. Wojciecha takie obietnice – mówi Bartosz Guss, dyrektor miejskiego wydziału gospodarki nieruchomościami za rządów Ryszarda Grobelnego. W akcie notarialnym można jednak znaleźć wypisy z rejestru gruntów. Prezes kościelnej spółki ks. dr Tomasz Siuda twierdzi, że jego firma otrzymała dokumenty od miasta. Wszystko wskazuje więc na to, że kontakt na linii miasto-kuria faktycznie miał miejsce.
Sprawę skomentował prezydent Jaśkowiak: – Niepokoi mnie to, że deweloperzy układali się z kimś, by wyciągać od miasta najbardziej atrakcyjne działki. Wolałbym, by miasto organizowało przetargi i dostawało za takie działki najlepszą cenę. Niepokoi mnie też ta „ustna deklaracja” złożona przez kogoś z ekipy pana prezydenta Grobelnego. Sprawdzę, czy nie ma więcej takich umów. Z żadnych takich deklaracji składanych przez moich poprzedników i dotyczących tych dwóch działek nie zamierzam się wywiązać. Nie będę się zamieniał z kurią na te dwie konkretne działki – tłumaczy.
Podczas gdy dygnitarze wielkopolskiego kleru rozpaczają nad zniweczonym biznesem, przedstawiciele Atanera mówią o sprawie raczej bez emocji. – Zainteresowaliśmy się tymi działkami, bo sąsiednie są naszą własnością. To była luźna umowa. Co chcieliśmy tam postawić? Apartamenty, biura, sklepy. Ale to właściciel, czyli miasto, będzie decydował, co stanie się z tymi działkami. Jeśli miasto ogłosi przetarg, to wtedy zdecydujemy, czy do niego staniem – mówi Ryszard Szulc, prezes firmy.