Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” okazuje się być kolejnym folwarkiem „dobrej zmiany” obok LOT-u i KNF-u. Pod rządami Mariusza Szpikowskiego jest miejscem zastraszania pracowników, które towarzyszy gwałtownej „restrukturyzacji” kadr wymierzonej w związki zawodowe i pojedynczych pracowników, którzy z dnia na dzień tracą zatrudnienie – ostrzega Piotr Szumlewicz, przewodniczącym rady mazowieckiej Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Niedawno wspierałeś strajk pracowników PLL LOT, dziś angażujesz się w sprawie załogi innej państwowej firmy z tej samej branży. Czy jest między tymi sprawami jakiś związek?
Piotr Szumlewicz: Oczywiście. O sytuacji w Państwowych Portach Lotniczych dowiedziałem się między innymi dzięki Robertowi Zielińskiemu, który jest członkiem prezydium mazowieckich struktur OPZZ, a zarazem przewodniczącym Związku Zawodowego Pracowników Portu Lotniczego im. Chopina. W czasie strajku stewardess i kapitanów z PLL LOT wziął udział w pikiecie poparcia dla nich. Otrzymał z tego powodu maila od władz swojej firmy, w którym grożono mu konsekwencjami dyscyplinarnymi za „narażenie firmy na straty wizerunkowe”. Okazało się, że za udział w legalnej demonstracji związkowiec może ponieść karę, choć prawo do udziału w demonstracji jest prawem konstytucyjnym!
Inna nić łącząca Porty Lotnicze i PLL LOT to zapowiedź obniżek rocznych nagród dla pracowników o 300 tys. zł z racji strat, jakie rzekomo firma miała ponieść przez strajk w LOT. Prezes otwarcie zadeklarował ukaranie pracowników PPL za ten protest.
Jaka była reakcja pracowników?
W połowie listopada, gdy nie wypłacono nagród, a zarząd dalej atakował związki zawodowe, Związek Zawodowy Lotnictwa Cywilnego ogłosił wejście z firmą w spór zbiorowy. Gdy spór został ogłoszony, prezes Szpikowski obwieścił, że wypłaci nagrody, które notabene są częścią zakładowego układu zbiorowego, jeśli tylko związki zawodowe przestaną naciskać na władze spółki. Jest to kompletnie bezprawna manipulacja, bo związki mają prawo wchodzić z pracodawcą w spory zbiorowe i nie powinny ich spotykać z tego powodu żadne negatywne konsekwencje.
Ale z panem Szpikowskim sytuacja wygląda inaczej. Najpierw groził związkom, że mają zrezygnować ze sporu z pracodawcą, a 30 listopada ogłosił wypowiedzenie układu zbiorowego. Uczynił to bez żadnych konsultacji ze stroną związkową, co pokazuje jego wrogie intencje.
Czy to pierwszy konflikt prezesa Szpikowskiego z pracownikami i związkami zawodowymi, czy też sytuacja się powtarza?
Prezes Szpikowski jest dzieckiem „dobrej zmiany”. Objął funkcję prezesa na początku 2016 roku i od początku swojej władzy jasno wskazał swój kierunek działania.
Kierunek antypracowniczy…
Pod koniec 2016 r. doszło do ostrego konfliktu zarządu spółki ze związkowcami, który dotyczył podwyżek płac zasadniczych. Przeprowadzono referendum strajkowe, w trakcie którego większość załogi opowiedziała się za strajkiem. Nie doszło do niego, bo prezes zrezygnował z konfrontacyjnego zachowania. Wkrótce potem okazało się jednak, że był to sygnał do ataku… Ostatnie dwa lata jego działań to dążenie do marginalizacji i zastraszenia zakładowych związków zawodowych tak, aby już nigdy nie pozwoliły sobie na organizację strajku. Masowe zwolnienia dyscyplinarne, które stały się jedną z metod zarządzania firmą. Nastąpił olbrzymi wzrost skali zwolnień, nagan, gróźb postępowań dyscyplinarnych wobec działaczy związkowych. W normalnej firmie pracodawca sięga po zwolnienie dyscyplinarne wyłącznie w wyjątkowych przypadkach. W PPL w ostatnim czasie było wiele przypadków tego typu zwolnień, a większość wiązała się z brakiem subordynacji wobec zwierzchnika.
Pracownicy od wielu miesięcy skarżą się na mobbing i dyskryminację, czują się zastraszani i lekceważeni. Prezes korzysta z każdej okazji, aby podjąć wrogie działania wobec pracowników.
Jak to wygląda?
Przykładowo zagroził konsekwencjami dyscyplinarnymi kilku pracownikom, gdy Rafał Trzaskowski, wtedy jeszcze kandydat na prezydenta Warszawy, zorganizował konferencję prasową. Konferencja miała miejsce na pętli autobusowej poza lotniskiem, a mimo to pracownicy ochrony zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków za brak reakcji. Wielu pracowników firmy jest na skraju wyczerpania psychicznego, co również sprzyja pogorszeniu jakości pracy i oczywiście fatalnie wpływa na relacje między ludźmi w firmie. W takich warunkach nie da się pracować i budować relacji opartych na dialogu. Pracownicy szepczą, dyskutują poza miejscem pracy, boją się o swoją przyszłość. Ci, z którymi mam kontakt, piszą do mnie z anonimowych kont na Facebooku…
Czy takie działania prezesa nie odbijają się negatywnie na funkcjonowaniu lotnisk?
Przygotowanie do pracy na lotnisku jest często drogie i czasochłonne, o czym prezes świetnie wie, bo sam o tym wspomina w wielu pismach. Ale to nie przeszkadzało mu to w rzucaniu takimi bon motami jak: „Wymiana pracowników ma być jak wymiana wody w akwarium. Nie wymienia się od razu całej, tylko najpierw 30 proc. Z czasem wszystko co stare i niedobre eliminuje się”.
Prezes ma również wypracowaną inną technikę pozbywania się niewygodnych pracowników. Struktura pracy w portach lotniczych jest bardzo złożona. Na lotniskach istnieje wiele funkcji, komórek, profesji, różne rodzaje pracowników ochrony, oświetlenia, ochrony, załadunku itd. Daje to prezesowi wiele możliwości „reorganizacji” pracy, które często wykorzystuje, by osłabić związki zawodowe.
Jak to się odbywa?
W ostatnich miesiącach bardzo często „reorganizacja” polegała na zwalnianiu niewygodnych pracowników i osłabianiu organizacji związkowych. Zarząd mówi, że likwiduje stanowisko pracy, a tak naprawdę zespół szesnastoosobowy zostaje zastąpiony trzema zespołami po pięć osób. W praktyce oznacza to, że zarząd może pozbyć się połowy osób z tych szesnastu, które są dla zarządu niewygodne, a reszta wkracza do tych trzech nowych zespołów.
W tym samym czasie związkowcy zauważyli, że na różnych portalach pośrednictwa pracy pojawiły się oferty współpracy z Portami Lotniczymi ze strony firm zewnętrznych. Zdaniem pracowników oznacza to, że prezes chce pozbyć się dużej części załogi i zastąpić ich outsourcingiem. Zważając na to, że porty lotnicze są jednym ze strategicznych instytucji państwa, taka elastyczność zatrudnienia i uzależnienie od podmiotów zewnętrznych może wiązać się ze spadkiem bezpieczeństwa pracy i pogorszeniem jakości usług. Gdy kilka dni temu w środku dnia ogłoszono alarm na Lotnisku Okęcie, pracownicy nie byli w stanie wyprowadzić ludzi, bo nie działała koordynacja między poszczególnymi komórkami lotniska. Gdyby wybuchł pożar, mogłoby dojść do gigantycznej tragedii.
Czy w związku z tym powiadomione zostaną służby bezpieczeństwa, takie jak ABW? Podobnie sprawy wyglądały w spółce LOT, gdzie doszło do tego, że pasażerowie musieli składać się na części zamiennie, by mógł się odbyć lot z Pekinu do Warszawy. Tam ABW było poinformowane na długo przed strajkiem o pogorszeniu się stanu technicznego samolotów, wywołanego polityką „oszczędnościową”.
Najpewniej wejdziemy na tę drogę. Nie może być tak, że „zarządzanie zasobami ludzkimi” w sposób „elastyczny”, a tak naprawdę antyludzki i antyzwiązkowy ma mieć konsekwencje w poziomie bezpieczeństwa ludzi przebywających na lotnisku.
Dobrze, że wspominasz o niedawnych wydarzeniach związanych z LOT-em i jego pasażerami. Porty Lotnicze miały w tym swój udział. Po wylądowaniu samolotu z Pekinu w Warszawie, na płytę lotniska wybiegła Służba Ochrony Lotniska, która odprowadzała pasażerów, by ci nie mieli okazji porozmawiać z mediami.
Współpraca pana Szpikowskiego z panem Milczarskim jest ogólnie znanym faktem. Należą oni ponoć do tak zwanego „układu radomskiego”, któremu przewodniczy pan poseł Suski, człowiek nie obdarzony wybitnym intelektem, jednak, jak widać, posiadający duże wpływy w co poniektórych spółkach skarbu państwa. O „układzie” tym niedawno powstał materiał Superwizjera wyświetlony w TVN-ie, który dotyczył machinacji przy budowie trasy ekspresowej S12.
Piloci i członkowie personelu pokładowego LOT w końcu zastrajkowali, głośno domagając się dymisji prezesa Milczarskiego. Czy jakieś działania podejmą też, w odpowiedzi na antyzwiązkowe działania, pracownicy Portów Lotniczych?
Sytuacja jest bardzo ciężka. Oprócz wymienionych wyżej patologii 21 listopada nie przedłużono umów o pracę około 100 osobom, w tym wielu związkowcom i wysoko wykwalifikowanym pracownikom. Prezes Szpikowski uważnie przeczytał ustawę ograniczającą umowy na czas określone. Zgodnie z ustawą, jeśli pracownicy byli zatrudnieni na czas określony przez co najmniej 33 miesiące, to po 21 listopada bieżącego roku ich umowy z automatu powinny stać się umowami na czas nieokreślony. W związku z tym prezes uregulował czas umów określonych w ten sposób, że kończyły się one właśnie 21 listopada, co dotyczyło około 300 osób. Gdy pracownicy pytali, czy mogą liczyć na przedłużenie umów, odpowiedź przez wiele miesięcy była pozytywna. Widziałem pismo, w którym Szpikowski obiecuje pracownikom podpisanie umów na czas nieokreślony, o ile będą mieli oni pozytywne oceny bezpośrednich zwierzchników. Takie oceny pracownicy otrzymali i część z nich nawet było wpisanych w grafiki na kolejne miesiące.
21 listopada okazało się jednak, że wiele osób straciło pracę. Na dodatek przed tą datą część pracowników dowiadywało się od firmy, że być może zostanie w firmie, o ile wystąpi z nieposłusznych organizacji związkowych. Niektórzy na tyle dali się zastraszyć, że wystąpiło ze związku, a mimo to i tak wyleciało z pracy. Dotyczy to na przykład Roberta Żuka, który niedawno samotnie demonstrował pod siedzibą firmy, apelując o przywrócenie go do pracy.
Na takie postępowanie związki muszą zareagować.
Przedstawiciele NSZZ „Solidarność 80” postanowili skierować sprawę do prokuratury, oskarżając władze firmy o dyskryminację na tle działalności związkowej.
A pozostałe związki? W Portach Lotniczych jest ich więcej, niż te trzy, o których wspominałeś.
„Solidarność”, tak samo jak w przypadku sytuacji w PLL LOT, nie ma zamiaru wchodzić w konflikt z władzami firmy. Innym związkiem przychylnym prezesowi jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Służb Lotniskowych. Przeciwko władzom firmy i ich dotychczasowym metodom zarządzania są wspominane Związek Zawodowy Pracowników Portu Lotniczego im. Chopina, NSZZ „Solidarność” 80 i Związek Zawodowy Lotnictwa Cywilnego. Te trzy związki od wielu miesięcy współpracują ze sobą w walce o prawa pracownicze i właśnie one są przedmiotem zmasowanej nagonki.
Skoro dotychczasowa działalność związków nie jest w stanie skłonić prezesa do zatrzymania się, to co planują robić dalej? Będzie strajk?
Myślę, że sytuacja jest zbliżona do tej w PLL LOT, tylko pracownicy Portów Lotniczych są bardziej zastraszeni. Wiedzą, że Mariusz Szpikowski jest gotów zwiększać skalę zatrudnienia pracowników zewnętrznych i że nie jest to człowiek chętny do jakiegokolwiek dialogu. Trudno w takiej sytuacji mówić o tym, by zamierzali strajkować.
Ty jednak interweniowałeś.
Jako przewodniczący mazowieckich struktur OPZZ zwróciłem się z apelem o interwencję do nadzorującego firmą ministra infrastruktury, Andrzeja Adamczyka. Napisałem też do parlamentarzystów partii rządzącej – wszak PiS obiecywał dobrą zmianę na rynku pracy, a to, co się dzieje w branży lotniczej, jest radykalnym regresem. Wkrótce sprawa będzie też dyskutowana na obradach Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. Rozważymy wnioski do ABW i do NIK. Będziemy nagłaśniać patologie w firmie w mediach i zwracać się z wnioskami o wsparcie do związków zawodowych z innych branż.
Ale przede wszystkim potrzebna jest odwaga i wola walki wśród pracowników Państwowych Portów Lotniczych. Póki prezesowi nie udało się zlikwidować zakładowych związków zawodowych i zastąpić etaty firmami zewnętrznymi, wciąż można skutecznie działać, w tym przystąpić do strajku. Prezes jest bardzo pewny siebie, ale ta buta i pogarda dla związków zawodowych może go zgubić. Oby jak najszybciej znikł z transportu lotniczego wraz z prezesem LOT-u Rafałem Milczarskim.
Rozmawiał Wojciech Łobodziński.
Juan Guaido – „demokratyczny” prezydent Wenezueli cz. II
Kiedy zawiodły próby wywołania rozruchów na wielką skalę za pomocą wyłączenia elektrycznoś…
„Port Lotniczy to budynek który przykrywa ogromną sortownię. Pracowałem tam jako Kierownik Działu który dbał o bezpieczeństwo i sterował ogromnie wymagającym systemem BHS.
Szpikowski wywalił mnie mimo 37 lat pracy w tym fachu…po oddaniu tzw. Terminala 2. Kiedy już nie byłem potrzebny. Obecne działania tego Pana doszły do tego stopnia że mocno zagrożone jest bezpieczeństwo pasażerów. Nie przestrzega się podstawowych norm obowiązujących przy obsłudze systemu BHS. Mogę poopowiadać Panu Redaktorowi na ten temat. Z oczywistych względów nie będę tego pisał w komentarzu.
A i jeszcze jedno NSSZ Solidarność nie ma interesu by walczyć o prawa załogi. Bo na stołkach Kierowników siedzą członkowie Zarządu tegoż związku. i to od paru lat.
Z pozdrowieniami.
Wreszcie ktoś napisał prawdę
Oj tak potwierdzam pracownicy w PPL są zastraszeni przez wszechwładnego i nie znoszącego sprzeciwu pana prezesa a on traktuje firmę jak swój prywatny folwark. Przerażajace jest że jego zwierzchnicy w ministerstwie dają pozwolenie na takie traktowanie pracowników. To tak jakby pozwalali na mogbbing.
Normalka, swoich trzeba przecież posadzić na ciepłych posadkach, więc te trzeba pozwalniać.