Łolaboga, Dmowskiemu rondo odbierają, bezbożnicy, lewacy, łajdacy, hieny zwykłe, najzwyklejsze, a tfu! Wielkiemu mężowi stanu, ojcowi niepodległości, największemu z Polaków, rzecz jasna, tuż po Papieżu-polaku, architektowi wielkiej Polski, Polski narodowo-katolickiej, wolnej od semickiego ucisku gospodarczego, i od wolnomularzy, i od socjałów i postępaków, i żydomasonów, żydokomuchów, żydoelgiebetów, żydofeministek i żydoreptilian. Wara od Dmowskiego! Zostawcie nam rondo Dmowskiego, zostawcie, lewaki, zostawcie! – rozpaczają potężni polscy patrioci z sercem po prawej stronie i z dwoma prawymi butami na stopach.
Nasi husarze XXI wieku ruszają dziś do walki na oślep, by tylko rondo Dmowskiego nie zmieniło się na rondo Praw Kobiet. I choć ów spór w prawicowych mediach rzeczywiście przybrał formę niemal intergalaktycznej batalii, to mnie on ani ziębi, ani grzeje.
9 grudnia radni Warszawy przyjęli petycję o zmianie nazwy ronda Dmowskiego na rondo Praw Kobiet. Przemianowanie tego istotnego miejsca na mapie Stolicy miało upamiętnić jedną z największych fali protestów w dziejach Polski, jakiej świadkami byliśmy w zeszłym roku. Za zmianą nazwy ronda zagłosowało 34 radnych KO oraz dwójka radnych Nowej Lewicy, zaś przeciw rękę podniosło – 19 (17 z PiS, Monika Jaruzelska oraz Paweł Lech z KO). W ten sposób projekt przeszedł, jednocześnie uruchamiając niebotyczny wręcz ból dupy całej naszej skrajnej prawicy. A ilość bzdur, historycznych fejków i tępej nacjonalistycznej propagandy przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
Jednak zanim przejdziemy do najznamienitszych tuzów prawicowego pierdololo, oddajmy głos panu premierowi Morawieckiemu:
Noż niedługo ten Trzaskowski (przedstawiciel prawicy chadeckiej) zacznie nam tu kościoły palić! Zaraz radykalnie antykomunistyczna Platforma przywróci ulicę znanemu komuniście, co się kulom nie kłaniał! Już dziś tolerują ulicę działaczy antyhitlerowskiego podziemia z ZWM! A co z antykomunistycznym! Hańba! Historię nam będą zmieniać na jakąś inną zamiast tej jedynej słusznej z IPN!
Tak, aż prezes rady ministrów musiał interweniować, aż musiał poświęcić całego długiego posta, by wyrazić swe wielkie oburzenie. Nie żeby Dmowski miał w Warszawie swój pomnik, a jego imieniem nie został nazwany Dworzec Wschodni – których nikt nie chce ruszać – no ale pan premier tak się rozjuszył, jakby wszelakie ślady po Dmowskim rozżarzonym żelazem ze Stolicy wypalano. Więc skąd to oburzenie? Może dlatego, że Dmowski to ulubiony pisarz polityczny z lat młodzieńczych szefa pana Morawieckiego?
– W liceum namiętnie czytywałem Romana Dmowskiego. Byłem zafascynowany jego „Polityką polską i odbudową państwa”. Gdybym wtedy spotkał narodowców, mój związek byłby silniejszy – stwierdził w 2010 roku na kartach książki „Alfabet braci Kaczyńskich” dzisiejszy prezes kraju, Jarosław Polskezbaw.
A może dlatego, że obecnie PiS to niemal w 100% partia endecka? I trzeba chronić swych ojców założycieli?
Może na to wszystko odpowie nam pan Patrick Jaki, który na twitterze pisze tak:
R.Dmowski był współtwórcą Polski, która jako jedna z pierwszych na świecie przyznała prawa wyborcze kobietom (dopiero za Polską poszły USA czy Francja). Pan z Lempart walczycie o uznanie, że nie każde życie ma takie same prawa, a jeśli ktoś się z tym nie zgadza ma wypier….
— Patryk Jaki – MEP (@PatrykJaki) December 12, 2021
Ciekawa koncepcja… zważywszy na fakt, iż Dmowski był wielkim przeciwnikiem praw kobiet i uważał, że „prawdziwa Polka” spełniać się będzie najlepiej, usługując swojemu mężowi w domu, a nie bawiąc się w politykę czy naukę (tak, rozwój naukowy płci żeńskiej również potępiał). Przyznanie praw wyborczych kobietom jawiło się mu zamachem na tradycyjną polską rodzinę. Więc gdyby nie pierwsze rządy PPS-owców, to żadnych praw wyborczych kobiet by w 1918 roku nie było.
Z tym „współtwórcą niepodległej Polski”, to też „lekkie” nadużycie. Dmowski mniej więcej od czasów Rewolucji 1905 twardo obstawał za koncepcją polskiej autonomii wewnątrz Imperium Rosyjskiego, a nie za Rzecząpospolitą Niepodległą. Zaś, gdy rozpoczęła się pierwsza wojna światowa, autor „Myśli nowoczesnego Polaka” jasno wyraził swoją lojalność wobec Rosjan, a także nadzieję, że po ich wygranej ziemie polskie – w ramach autonomii – trafią pod władanie cara. Po wybuchu rewolucji i wojny domowej w Rosji endecja domagała się od swoich rodaków wsparcia dla rosyjskich białych.
No cóż, pan Jaki raczej nie rozwiązał zagadki, nic sensownego jak zwykle nie wydukał…
To może ktoś z świata „nauki”? Może prezes IPN, Karol Nawrocki:
– Jeśli zaczniemy ściągać z ulic polskich miast i Stolicy takie osoby jak Roman Dmowski, Józef Piłsudski czy Ignacy Daszyński to doprowadzi nas do historycznego barbarzyństwa – mówi pan prezes…
Ale zaraz, zaraz… Kto chce ściągać z ulic Piłsudskiego czy Daszyńskiego? To chyba wy, prawaki i IPN-owcy, w ramach „dekomunizacji” chcieliście ściągać z ulic bohaterów polskiej lewicy? To wy w ramach nacjonalistycznej korekty historii rzucaliście się na ulice Waryńskiego, Okrzei czy Dąbrowszczaków. To wy wygumowaliście ponad połowę życiorysu Piłsudskiego w ramach politycznych gierek, które trwają do dziś, no i akurat w tym przypadku nie po waszej myśli.
I dlatego usunięcie nazwiska Dmowskiego z ronda w centrum Warszawy mnie jakoś nie podnieca. Bo robią to działacze PO – w ramach politycznych gierek – działacze tego samego PO, które w 2011 roku ustanawiało „święto żołnierzy wyklętych” (i błogosławiło dziesiątkom imprez typu: bieg tropem wilczym im. Łupaszki i Ognia), za swoich rządów sowicie karmiło IPN, ze spokojem spoglądało na wzrost nastrojów faszystowskich w Polsce (np. nie delegalizując faszystowskiego marszu 11 listopada) i oddało politykę historyczną w ręce narodowców.
No ale przy tak dobrze widocznych narodowcach, to całe PO wydawało się nagle takie „umiarkowane”, „centrowe” i „postępowe”, co nie?
Pozoranctwo Platformy w tej sprawie zdradza jeszcze mocniej fakt, że za kilka lat – zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego – rondo (czy to Dmowskiego, czy Praw Kobiet) zniknie na amen, a na jego miejscu pojawi się skrzyżowanie, już bez „kontrowersyjnej” nazwy…