We włoskim Rimini doszło do potwornej zbrodni – wielokrotnego gwałtu na młodej mieszkance Polski. Chociaż śledczy nie ustalili sprawców ani motywów, wiceminister Patryk Jaki wykorzystał gwałt dla ataku na migrantów i opozycję oraz pochwały kary śmierci i tortur. „Macie swoich imigrantów – TVN-y, WP, GW, Natemat, PO i Nowoczesne. Chcecie ich w Polsce? Po moim trupie” – skomentował wiceminister na swoim profilu facebookowym, a następnie dodał: „Za Rimini dla tych bydlaków powinna być kara śmierci. Choć dla tego konkretnego przypadku przywróciłbym również tortury”.
Kilkanaście dni wcześniej na jaw wyszły szokujące doniesienia o wielokrotnie gwałconej mieszkance Łodzi. Sprawcami byli Polacy. W tej sytuacji żaden przedstawiciel ministerstwa nie mówił o „swoich Polakach” ani o „bydlakach”. Kiedy spytano Jakiego o gwałt w Łodzi, odpowiedział: „te sprawy są o tyle różne, że gdyby nie cudowna polityka migracyjna – to akurat tego dramatu we Włoszech by nie było”. Najwyraźniej zdaniem ministra gwałt dokonany przez migrantów jest czymś gorszym niż przez mieszkańców Łodzi.
O zbrodni w Łodzi ministerstwo wypowiadało się o wiele łagodniej niż o tej w Rimini, ale minister Zbigniew Ziobro zorganizował konferencję prasową, na której po raz kolejny ogłosił, że radykalnie podniesie kary dla gwałcicieli.
Obydwie zbrodnie łączy jednak brak jakiejkolwiek troski ze strony władz o ofiary i dążenie do zbicia kapitału politycznego ich kosztem. Warto też zwrócić uwagę, że setki okrutnych gwałtów, które mają miejsce każdego roku, ministerstwo pomija milczeniem, a niekiedy otwarcie je lekceważy. Przykładowo niedawno wyszło na jaw, że prokuratura umorzyła sprawę, gdy dwunastolatka została zgwałcona przez trzydziestoletniego mężczyznę.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości od samego początku nie tylko nie walczy z przyczynami przemocy wobec kobiet, ale wręcz umacnia szkodliwe stereotypy i osłabia instrumenty polityki antyprzemocowej. Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej nakłada obowiązek utworzenia ogólnokrajowego, całodobowego, bezpłatnego telefonu zaufania oraz gwarantuje ofiarom przemocy seksualnej pomoc psychologiczną i prawną. Mijają kolejne miesiące, a nic nie słychać o działaniach rządu na tym obszarze – raczej słyszymy, że Konwencja powinna zostać wypowiedziana. Rząd nie angażuje się też w kampanie, mające na celu informowanie ofiar o ich prawach czy ośmielanie ich do zgłaszania spraw związanych z przemocą seksualną. Jednocześnie władza tnie środki na organizacje i szkolenia antydyskryminacyjne, w tym szkolenia prowadzone dla policjantów i prokuratorów. Nie ma też przyspieszenia procedur dotyczących zebrania dowodów od ofiary gwałtu. Ponadto w nowych podstawach programowych do szkół podstawowych i liceów mamy mnóstwo stereotypów dotyczących roli kobiet w rodzinie i społeczeństwie, które mogą zniechęcić potencjalne ofiary do sprzeciwu wobec przemocowych zachowań i informowania o nich organów ścigania.
Nowej władzy nie chodzi więc o poprawę sytuacji kobiet, o ograniczenie liczby gwałtów czy o system przeciwdziałania przemocy. Nie chodzi też o prawo, ani o sprawiedliwość. Dowody, postępowanie, procedury nie mają dla ministerstwa większego znaczenia. Dla Ziobry i jego doradców przestępstwa dokonywane ze szczególnym okrucieństwem to okazja do telewizyjnego show, pokazania się w roli szeryfa, który wyrazi gotowość do torturowania i zabicia oskarżonych.
Jednocześnie słuchając wypowiedzi Jakiego, Ziobry czy Błaszczaka, widzimy, że głównym przeciwnikiem dla władzy wcale nie są sprawcy przemocy, a raczej migranci, uchodźcy, działacze Komitetu Obrony Demokracji, komuniści, antyfaszyści. Groźby Ziobry i Jakiego wcale nie służą walce z gwałcicielami – mają zbudować poparcie dla autorytarnej władzy oraz oswoić społeczeństwo z przemocą i agresją wobec wskazanych przez nią wrogów.