Kampania wyborcza za oceanem nabiera coraz większej dramaturgii, szczególnie jeśli chodzi o walkę o nominację u Republikanów. Minionej nocy swoich faworytów wybierali mieszkańcy pięciu kolejnych stanów.
Prawybory odbyły Florydzie, w Illinois, Missouri, Północnej Karolinie i Ohio. Wyborcy Republikanów głosowali też na Marianach Północnych. Niemal pewnie jest już rozstrzygnięcie w obozie Demokratów. Hillary Clinton, która zwyciężyła w czterech stanach (w piątym -Missouri – nadal trwa liczenie głosów przy stanie prawie idealnie remisowym) ma już zapewnione poparcie 1598 delegatów, podczas gdy potrzebna do nominacji większość wynosi 2383. Jej rywal – socjaldemokrata Bernie Sanders może liczyć na 818 delegatów, a do końca wyścigu pozostało już tylko 21 stanów. W tej sytuacji, szanse senatora z Vermont są niemal zerowe. Kandydatką Demokratów w boju o Biały Dom będzie więc była Pierwsza Dama.
Niezwykle zacięta i obfitująca w zaskakujące zwrotu jest natomiast walka u Republikanów. Największym zwycięzcą minionej nocy może czuć się z pewnością Donald Trump. Narcystyczny miliarder wyraźnie wygrał wczoraj w Illinois, Północnej Karolinie, Missouri, a także na Marianach Północnych (terytorium stowarzyszone z USA położone w płn-zach. Oceanii) i na Florydzie. Szczególny wymiar ma wygrana w tym ostatnim stanie, skąd pochodzi jeden z jego głównych rywali – senator Marco Rubio. Według wstępnych wyników Trump otrzymał tam 45 proc., podczas gdy Rubio – zaledwie 27 proc. Dla 45-letniego polityka z kubańskimi korzeniami porażka w jego bastionie była poważnym ciosem. Tuż po ogłoszeniu pierwszych sondaży exit polls, Rubio poinformował o zawieszeniu swojej kampanii wyborczej.
Kluczowe znacznie dla dalszego przebiegu walki może mieć wygrana w Ohio zajmującego dotąd czwarte miejsce w stawce Johna Kasicha, który w przeciwieństwie do Rubio, nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa w swoim macierzystym stanie. Kasich otrzymał 46 proc. głosów, Trump – 35 proc. Po wycofaniu Rubio gubernator Ohio jest ostatnim kandydatem z poparciem partyjnego establishmentu, który niechętnie spogląda zarówno na Trumpa jak i senatora Teda Cruza z Teksasu. Bardzo możliwe, że Kasich, odbierając obu dżentelmenom głosy w kolejnych prawyborach, doprowadzi do tego, że kwestia wyłonienia kandydata nie zostanie rozstrzygnięta do lipcowej konwencji partii w Cleveland. A wtedy o wyborze rywala Hillary Clintom zadecydują delegaci, którzy nie będą zoblibowani do głosowania zgodnie z wolą swoich wyborców. Możliwe więc, że kandydatem GOP zostanie ktoś spoza trójki, która obecnie uczestniczy w walce. Pojawiają się nazwiska Jeba Busha, a nawet Marco Rubio.