Jarosław Kaczyński doprawdy urzeka mnie swoją umiejętnością sterowania reakcjami swoich przeciwników i wekslowania ich na poczet swoich PR-owych i wyborczych wygranych. „Mastierstwa nie propijosz” jak mawiali starożytni Rosjanie. Znów mu się to udało ku pokrzepieniu słupków sondażowych Prawa i Sprawiedliwości – i mojemu nieustającemu od doby rozbawieniu.
Po najnowszych opozycyjnych, należałoby to chyba nazwać ekscesach opinii, zaczynam poważnie zastanawiać się, czy nie ma w tym wszystkim jakiegoś metafizycznego elementu. Coraz bardziej zbliżam się do konkluzji, iż jest nim tyleż nieskończona, co wręcz nieogarnialna głupota luminarzy PO. Wstępująca do gwiazdozbioru celebrytów politycznych wyższego szczebla Małgorzata Kidawa-Błońska, której kandydatura na niedoszłą premierkę ma zasłonić polityczny bezsenss uosabiany przez Schetynę, zdążyła w swojej nowej roli powiedzieć może tysiąc słów wymyślonych przez sztab wyborczy PO, a od wczoraj już pieje bzdury według klucza zadanego przez Prezesa Państwa. Chodzi oczywiście o występy związane w postulatem dotyczącym płacy minimalnej, który padł podczas konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w Lublinie. Kaczyński wyraził wówczas pomysł podniesienia najniższego wynagrodzenia do poziomu 4 tys zł w 2023 r. Uderz w stół, a nożyce się odezwą.
Usłyszawszy tę zapowiedź cała polska społeczność młodych, zdolnych i atrakcyjnych znieruchomiała. Przypomnę tylko złotą „analizę” Kidawy-Błońskiej wygłoszoną na falach radia TOK FM.
„Odgórne powiedzenie przez pana prezesa, że ogłaszam, że od dzisiaj płaca minimalna wynosi trzy tysiące, to niech on pójdzie do małego zakładu fryzjerskiego, do szewca czy do małego sklepu i poinformuje osobę prowadzącą ten sklep, że od tego dnia pensja w jej firmie ma wynosić dla pracowników tyle i tyle. To co ona powie? […] Podwyższenie płacy minimalnej jest nierealne i szkodliwe dla przedsiębiorców. Jeżeli chcemy zniszczyć polską przedsiębiorczość, to rzeczywiście takie pomysły mogą być. Trzeba wspierać przedsiębiorców, trzeba obniżać koszty pracy, trzeba pozwalać im, żeby firmy się rozwijały, inwestowały w siebie, a nie dekretami ogłaszać, ile ma wynosić pensja. Tak było w socjalizmie” – orzekła niedoszła przyszła premier kraju.
Nie zamierzam szczegółowo polemizować, gdyż uwłaczałoby to mojemu i redakcji intelektowi, a zajmowanie tym PT Czytelników narażałoby ich na marnotrawstwo czasu. Skorzystam jednak z okazji, by z pełnym zaangażowaniem poprzeć tę propozycję Prezesa Państwa i namówić do tego wszystkich, którym w głowach lęgną się wszczepiane przez opozycyjnych dziennikarzy i polityków wątpliwości.
Podniesienie płacy minimalnej do poziomu zbliżonego do 1 tys euro to ruch ze wszech miar dobry i potrzebny. Rozumieć to powinien każdy lewicowy działacz i publicysta, jest to sprawa tak fundamentalna na rzec można tożsamościowym poziomie. W Polsce tzw. transformacja ustrojowa zaszczepiła kulturę bezmyślnego, bałwochwalczego orędownictwa januszostwa biznesu i dlatego inicjatywa ta jest krytykowana. Tymczasem podniesienie płacy to także podniesienie poziomu przedsiębiorczości. Nic bowiem nie działa tak oczyszczająco na sektor biznesu jak regulacje, zwłaszcza w sektorze płac. Jednym ruchem dokonać można prawdziwej lewatywy w całym sektorze prywatnym i wysadzić w powietrze wszystkich tych, którzy żyją, wpędzając całe rzesze w prekaryjne ubóstwo. Jeśli do tego jeszcze zrobić porządek z umowami cywilno-prawnymi, którymi oszukańczo zastępuje się te o pracę, można będzie już rozpocząć rozważania o tym, czy rynek pracy w Polsce się cywilizuje.
W ten sposób powinna mówić i Lewica. Jeśli nie stać cię na opłacenie składek na ubezpieczenie medyczne i emerytalne – nie zakładaj działalności gospodarczej! Jeśli nie stać cię na choćby minimalną pensję dla pracownika – nie zatrudniaj! Jeśli nie masz kapitału albo inwestora – nie udawaj biznesmena, tylko w te pędy z******j do roboty!
Póki co, słychać to najgłośniej ze stajni Kaczyńskiego. Kiedy w końcu ktoś odważy się go przelicytować?
Na koniec dodam tylko, że tak jak i w innych podobnych przypadkach nie mogę pozbyć się wątpliwości czy idiotyczna reakcja opozycji była częścią jego misternego planu czy też jest niespodziewanym bonusem ze strony apologetów III RP, którzy mają skłonność najbardziej krytyki Kaczyńskiego w sposób, który jednoznacznie go wzmacnia. Niebywałe!
Układ domknięty: Tusk – Trzaskowski
Wybór pomiędzy Panem na Chobielinie a Bonżurem jest wyborem czysto estetycznym. I nic w ty…
„trzeba obniżać koszty pracy”
przecież to wielkiemu biznesowi obecny układ jest na rękę, a banda liberalnych cwaniaczków ciągle zasłania się tymi małymi przedsiębiorcami. Biznes duży, te (dla nich) grosze wypłaci bez problemu. To czego nie chcą to dobrze skonstruowany CIT / PIT, gdyż to potrafiłoby im usiąść na dochodach. „Wysokie koszta pracy” jeszcze kładą kłody pod nogi ich konkurencji, która hipotetycznie może jakoś tam wyrosnąć.
Lewica mówi: progresywny podatek dochodowy – płacisz ile masz.
Prawica natomiast, zachwyca się podatkiem pogłównym – gdzie zryczałtowany ZUS jest jego przykładem.
No i zawyli domorośli ekonomiści, miłośnicy i obrońcy Januszów polskiego biznesu… jeśli taki Janusz zapłaci pracownikowi tyle, że ten będzie w stanie przeżyć, to zwyczajnie mniej zgarnie ze swoją Grażyną do własnej kieszeni i o to największy ból doopy… nie zapominajmy, że praca to nie tylko kategoria ekonomiczna ale i socjalna, a więc płaca ma umożliwić PRZEŻYCIE w określonych warunkach (cena wynajmu mieszkania np.) a nie wyłącznie gwarantować maksymalny zysk praco-kradcy… A skoro rynek w Polsce tego sam z siebie nie reguluje (rynek sam z siebie może tylko maksymalizować zyski najsilniejszych) – MUSI to robić państwo. Praca za wykonaną pracę nie działa inflacyjnie. Inflacyjnie może zadziałać rozdawnictwo, ale jak widać w Polsce do tego daleko, bo jakoś 500+ gospodarki nie położyło, a więc koszt pracy w tym kraju, podobno członku Unii Europejskiej (sic!), jest zdecydowanie (przestępczo wręcz) zaniżony, a owoce cudzej pracy są zawłaszczane czyli kradzione.
Zawsze zastanawiałem się, jak koleś, który podobno nie ma konta w banku, a obraca milionami jest w stanie zrozumieć ile naprawdę wart jest pieniądz. Ale wiem: koleś nigdy uczciwie nie pracował. I dlatego szasta szmalem na prawo i … jeszcze prawiej, bo to nie jego szmal. A że i tak niedługo kopnie w kalendarz, to skutki jego działań ma w miejscu, gdzie plecy zatracają swą szlachetną nazwę.
I żeby nie było: jestem zwolennikiem uczciwego wynagradzania za pracę, ale odgórne decydowanie, że się należy, to może wymyślić tylko taki właśnie koleś, który przywykł, że mu się należy.
Może powinieneś wyjechać na Mazury i tam popracować przy sadzeniu lasu za 5 zł na godzinę…
Myślę, że taka godziwa płaca znacząco wpłynęła by na twój nieco przeteoretyzowany punkt widzenia.
Wódz wszechwolski jest niczym „Panem Słońcem”, wszystko się już kręci wokół jego myśli i słów, a neoliberały wyją jak trędowaci.
Nie neoliberałowie, tylko ludzie którzy rozumieją ekonomię, przez PIS skończymy jak Grecja lub Wenezuela ale co tam, najważniejsze że na dzieci dali i że lewactwo boli dopa – tak jak mówi częśc prawicy.
Straszenie Grecją i/lub Wenezuelą (inne realia, geografia, eksport i rynek wewnętrzny) świadczy jedynie o bezgranicznej głupocie, ale czego wymagać od bezkrytycznego wyznawcy religii libertariańskiej? Przecież nie myślenia, bo to zdrodnia na dogmatyce!
PS: PiS należy ganić za rezygnację m.in. z jednolitego podatku i brak chęci opodatkowania majątku jako mechanizmów cywilizujących system podatkowy i stabilizujących wpływy. Cykliczny w kapitalizmie kryzys będzie poważnym wyzwaniem dla utrzymania obecnych wydatków przez PiS bez sięgnięcia do kieszeni osób fizycznych i likwidacji przywilejów kastowych.
PS2: Gdyby nie 8 lat libertariańskiego ekstremizmu PO, skutkującego m.in. stworzeniem najbardziej rozwarstwionego społeczeństwa Europy, PiS nie dostałby gotowców na skuteczne kampanie wyborcze.
Kolego Fałkspałksie, dieło nie w tom, że kaczka rozdaje szmal, a dieło w tom, czemu to rozdawanie ma służyć. Sam Wasze napomkłeś, że jak to mało sympatycznym jest, że pisdzielstwo nie wprowadziło jednolitego podatku ani nie opodatkowało zysków kapitałowych. Bo pisdzielce jak wszyscy ich pokroju są przy korycie po to, by się nażreć! Przecież nie opodatkują siebie! A zawsze podatki płacą najbiedniejsi, ci od „pińcet plus” i „czysta plus”. Tylko oni tego jeszcze nie zauważają, więc na kaczkę głosują. „I o to chodzi, i o to chodzi” jak to powiedział Czereśniak do Asa.
A co do podatków to powinna być demokracja: Każdy podmiot prawny płaci identyczny podatek.
@Nikt.
bredzisz jak zwykle.
Poczytaj może krzynkę u jakiegoś normalnego ekonomisty (książki Grzegorza Kołodko polecam) o roli rynku wewnętrznego w stabilności gospodarki i odporności na kryzysy zewnętrzne, a dopiero wówczas wyrażaj tak autorytarne opinie.
Pomysły prezesa pomimo że ze zbudowaniem systemu socjalnego dla najuboższych mają niewiele wspólnego, jednak podbudowują rynek wewnętrzny (podstawową konsumpcję), dają wrażenie jakiego bezpieczeństwa ekonomicznego (choć niepełnego) i… przede wszystkim nakręcają wewnętrzną koniunkturę. To może być panaceum, na spowolnienie gospodarcze jakie obserwujemy w krajach na zachód od Odry.
I jak na razie – jest.
Cokolwiek by myśleć o plusach, to jednak są znacznie lepszym środkiem antykryzysowym niż „tania praca”. Nie tylko dlatego, że zawsze znajdzie się ktoś tańszy, ale przede wszystkim nakręcają kontrolowany przez nas rynek wewnętrzny. Kiedy pojawi się kryzys i spadnie popyt na dobra eksportowe (nie mamy wpływu na obce rynki – nie rozkażemy Niemcom np. kupować VW z Poznania xD), gospodarka z silnym rynkiem wewnętrznym jakoś sobie poradzi. Nie da się tego powodzieć o państwie nędzarzy zdanych na cudze kaprysy.