Niemcy pomogą krajom bałtyckim walczyć z „rosyjską dezinformacją”. Niestety, przy okazji nie zainteresowały się nader wątpliwymi rozwiązaniami prawnymi obowiązującymi na Łotwie i w Estonii, które o wiele bardziej niż „fake news” antagonizują miejscowe społeczności.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec Martin Schaefer zapowiedział, że resort pomoże Litwie, Łotwie i Estonii utworzyć rosyjskojęzyczne media adresowane do lokalnych społeczności posługujących się tym językiem. Cel jest prosty – nadbałtyccy Rosjanie mieliby w końcu „poznać prawdę”, zamiast zdobywać informacje o świecie za pośrednictwem „propagandowych” kanałów telewizyjnych i rozgłośni radiowych wschodniego sąsiada. Rozmowy na temat nowych mediów będą jednym z tematów, jakie poruszy minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel podczas zaplanowanej na przyszły tydzień wizyty w krajach bałtyckich i Szwecji.
W ubiegłym roku Europarlament przegłosował pełną uproszczeń rezolucję, w której Rosję i jej media przedstawia się jako zagrożenie porównywalne z terroryzmem islamskim, wzywa do „walki z rosyjską propagandą”, pod którą, w świetle przyjętych definicji, może podpaść nawet stwierdzenie, że np. Ukraina czy Bułgaria nie są doskonale funkcjonującymi państwami, a interwencja NATO w Libii nie miała pozytywnych rezultatów. Jako że europejscy „eksperci” nieustannie wieszczą rychły napad Rosji na państwa bałtyckie, medialna ofensywa akurat na tym odcinku była do przewidzenia.
Problem tylko w tym, że to nie media sprawiają, że Rosjanie z Łotwy czy Estonii nie są zachwyceni polityką tych krajów. Podstawową przyczyną napięć jest dyskryminacyjna polityka rządów w Rydze i Tallinnie, które odmawiają znaczącym społecznościom rosyjskojęzycznym (odpowiednio 27 i 25 proc. całej populacji) statusu mniejszości narodowych, a tym mieszkańcom, którzy nie mogą udowodnić, że ich przodkowie byli obywatelami przedwojennej Łotwy i Estonii – nawet obywatelstwa. Jego otrzymanie możliwe jest tylko po przejściu skomplikowanej procedury. Prawo o obywatelstwie obowiązuje w obu krajach od odzyskania niepodległości. Jej ćwierćwiecze nie przekonało władz obu państw, że chociaż znaczna część Rosjan napłynęła na ich ziemie za znienawidzonego ZSRR, to była to zwykła migracja zarobkowa, ludzie ci chcą normalnie i spokojnie żyć, a nie zajmować się dywersją i sabotażem. Unia Europejska i Niemcy teoretycznie bardzo dbają o prawa mniejszości, różnorodność i możliwość realizowania własnej tożsamości. Jak widać, niekiedy ze względów geopolitycznych ta dbałość zanika.