Związek zawodowy we wrocławskim MPK domaga się odwołania prezesa Krzysztofa Balawejdera, gdy ten publicznie poniżył zatrudnioną w spółce motorniczą.

Związkowcy zarzucają prezesowi mobbing i agresywną postawę wobec wielu pracowników. Ich zdaniem dalsze pełnienie przez niego funkcji zburzy dobry wizerunek wrocławskiego MPK oraz będzie kompromitacją tamtejszych urzędników, którym podlega prezes.

„Po raz kolejny jesteśmy świadkami, jak traktuje się pracowników naszej firmy. Nie ma znaczenia, czy jesteś kierowcą, motorniczym, pracownikiem zaplecza technicznego czy też pracownikiem administracji. Brak szacunku, lekceważenie. Jeszcze w październiku wnosiliśmy o spotkanie w tej sprawie. Do dnia dzisiejszego pismo pozostało bez odzewu” – stwierdził Waldemar Węgłowski, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w RP MOZ Wrocław w rozmowie z dziennikarzem portalu Tu Wrocław.

Wydarzenie, które przelało czarę goryczy, miało miejsce 12 lutego w okolicach wrocławskiego mostu Zwierzynieckiego. Na mocno wysłużonej linii wykoleił się tramwaj nauki jazdy. Opiekę nad kursantem sprawowała motornicza o wyjątkowo długim stażu i bogatym doświadczeniu. W opinii wielu pracowników MPK jest prawdziwą ekspertką w tej dziedzinie. Na miejscu pojawił się prezes MPK Krzysztof Balawejder, który publicznie przy świadkach nazwał motorniczą „kretynką”.

O sprawie zrobiło się głośno. Pracownica poczuła się mocno dotknięta skandalicznym zachowaniem prezesa. Murem stanęli za nią koleżanki i koledzy z pracy, żądając poprzez swoją organizację związkową od prezesa wystosowania przeprosin. Balawejder, zamiast przeprosić, zaczął głupio tłumaczyć się w mediach społecznościowych. Stwierdził, że był pod wpływem emocji, a słowo „kretyn” użył w znaczeniu ogólnym, a nie konkretnie wobec motorniczej. Na końcu stwierdził, że jeśli jego podwładna poczuła się urażona jego słownictwem i zachowaniem, to ją przeprasza.

Jednocześnie zarząd spółki oświadczył, że motornicza nie będzie dalej szkolić innych pracowników. Nie oznacza to jednak jej degradacji, bowiem jej pensja nie została zmniejszona.

Ogólne, rzucone gdzieś w eter „przeprosiny” do niczego nie przekonały związkowców, którzy od wczoraj domagają się od władz Wrocławia bardziej stanowczych kroków wobec aroganckiego prezesa. Związkowcy napisali oficjalne otwarte pismo w tej sprawie.

„Z otrzymanych informacji niezbicie wynika, że sposób działania i zachowania Prezesa MPK Wrocław Sp. z o.o. Pana Krzysztofa Balawejdera nie przystoi urzędnikowi reprezentującemu organ założycielski MPK Wrocław Sp. z o.o. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa ZZPKM we Wrocławiu posiada dowody przeciw Panu Prezesowi (…), świadczące o jego skandalicznych wypowiedziach, które nigdy nie powinny mieć miejsca w stosunku do podległych mu pracowników.” – czytamy w piśmie ZZPKM Wrocław.

Związkowcy twierdzą, że dalsze pełnienie funkcji prezesa przez Balawejdera nie tylko zburzy wizerunek spółki, ale także urzędników miejskich, którzy tę funkcję mu powierzyli oraz doprowadzi do całkowitego zaniku dialogu z załogą.

Działania pracowników wrocławskiego MPK to przykład na to, jak należy postępować z pracodawcą łamiącym prawa pracownicze i poniżającym swoich pracowników. Teraz los pyszałkowatego prezesa zależy od prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka. Tego samego, który podczas ostatniej kampanii wyborczej głosił, że „jako prezydent Wrocławia chce stworzyć miasto, które jest bliżej mieszkańców i ich codziennych spraw.” Pracownicy podległej prezydentowi spółki też są mieszkańcami miasta.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…