Prezydent autonomicznej Katalonii Quim Torra wezwał rząd hiszpański do rozmów, by wypracować kompromisowe, demokratyczne rozwiązanie konfliktu, jaki rozgorzał w Barcelonie w ostatnich dniach. Skazanie polityków katalońskich działających na rzecz niepodległości na długoletnie więzienie wywołało prawdziwy bunt.
Na ulicach Barcelony od pięciu dni stoją i płoną barykady, a w manifestacjach przeciwko skazaniu działaczy i działaczek niepodległościowych uczestniczą dziesiątki tysięcy ludzi. Demonstranci zablokowali lotniska i dworce kolejowe, doszło do starć z policją. Liczba rannych idzie w setki, podobnie jak liczba aresztowanych, wśród których są też dziennikarze „El Pais” relacjonujący wypadki.
Prezydent Katalonii Quim Torra zapewnia, że „przemoc nie jest sztandarem” Katalończyków. Wczoraj zaapelował do rządu Pedro Sancheza w Madrycie, by podjął z reprezentacją autonomii rozmowy i wspólnie wypracował rozwiązanie, które zadowoli wszystkich, a zarazem będzie się mieściło w ramach demokracji. Wcześniej Torra zachęcał mieszkańców i mieszkanki Katalonii do obywatelskiego nieposłuszeństwa, sugerował też, że w Katalonii mogłoby odbyć się nowe referendum niepodległościowe. Co odpowiada rząd Sancheza na jego apel? Na razie mówi o proporcjonalnej i stanowczej odpowiedzi na przemoc, ale „bez zaogniania sytuacji”. Trudno to sobie wyobrazić…
Noc z soboty na niedzielę w Barcelonie również była gorąca. Setki młodych ludzi odbudowywało zniszczone wcześniej barykady, policja użyła gumowych kul, by ich rozproszyć. Grupa starszych demonstrantów i demonstrantek usiadła wieczorem przed rzędem policyjnych samochodów, by utrudnić mundurowym rozpędzanie młodych ludzi. W północnej części miasta protestujący podpalili barykady na jednej z głównych dróg wiodących do miasta – Avinguda Meridiana.
Protesty w Barcelonie łączą zwolenników niepodległości, osoby opowiadające się za większą autonomią Katalonii w granicach państwa hiszpańskiego oraz tych, których po prostu oburza bezwzględne traktowanie katalońskich polityków przez Madryt i brak woli kompromisu ze strony hiszpańskiego rządu. Demonstracje solidarnościowe z Katalończykami odbywają się również w innych miastach. Nawet w Madrycie na ulice wyszła znaczna grupa protestujących przeciwko wyrokom wymierzonym katalońskim politykom. I tutaj policja była agresywna, rozpędzając pokojowych manifestantów pałkami.
Rząd Sancheza, który ma trwać do przedterminowych wyborów 10 listopada, nie wyklucza zawieszenia regionalnego rządu Katalonii i przejęcia władzy nad regionem. Daje mu takie prawo 155 artykuł hiszpańskiej konstytucji. Premier Sanchez wyklucza nowe referendum w sprawie Katalonii i zaznacza: wszelkie negocjacje muszą odbywać się w ramach obecnej ustawy zasadniczej, niedającej hiszpańskim regionom prawa do samostanowienia.