Mun Dze In dał swoim obywatelom wspaniały przykład miłości do zwierząt. Adoptował ze schroniska psa, który został odebrany mężczyźnie znanemu z tego, że znęcał się nad psami, a następnie je zjadał.
Prezydent Korei Południowej spełnił tym samym jedną ze swoich obietnic wyborczych – w maju oświadczył podczas kampanii, że jeżeli zostanie wybrany, adoptuje psa ze schroniska. Zapowiadał również, że będzie wspierał budowę większej ilości schronisk oraz ustawi na ulicach więcej karmników, poideł i domków dla wolnożyjących kotów. Jest również za stopniowym wygaszaniem handlu i spożycia psiego i kociego mięsa.
Szczęściarzem adoptowanym przez prezydenta został 4-letni kundelek Tory. Najpierw cudem uniknął śmierci – został odkupiony przez obrońców zwierząt znanemu dręczycielowi zwierząt i właściciela prywatnej „farmy mięsnej”, który zwabiał do siebie psy, znęcał się nad nimi, a następnie je zjadał. Jednak jego los również nie był najweselszy przez dwa kolejne lata – nikt nie chciał go adoptować. Koreańczycy są przesądni, wierzą, że czarne zwierzęta przynoszą nieszczęście. Jednak opłacało się czekać – odrzucony kundelek trafił do Błękitnego Domu i dołączył do prezydenckich ulubieńców – psa Maru i kota Dzing Dzing (który również został adoptowany ze schroniska).
Błękitny Dom wydał nawet oświadczenie w sprawie Tory’ego: „Przygarnięcie psa ze schroniska przez Mun Dze Ina ma podnieść w kraju poziom społecznej świadomości na temat porzucania zwierząt domowych”. Sam prezydent powiedział, że „zarówno ludzie, jak i zwierzęta powinni być wolni od uprzedzeń i dyskryminacji”.