Andrzej Duda nieomal z dnia na dzień urósł na lidera opozycji, którym zachwyca się wielu krytyków obozu rządzącego. Politycy PO i Nowoczesnej z szerokim uśmiechem komentują spory na linii prezydent-PiS, przekonując, że Andrzej Duda w tym sporze ma rację. Nikt już nie mówi z pogardą o „Adrianie”, a prezydent nagle wyrósł na samodzielnego polityka, który, zdaniem części komentatorów, wkrótce założy własną partię.
Niestety strategia obozu rządzącego polegająca na błyskawicznym zawłaszczaniu kolejnych instytucji, szybkim psuciu prawa, permanentnym łamaniu Konstytucji przynosi efekty. Okazuje się bowiem, że nawet zwana „totalną” opozycja szybko zapomina o grzechach władzy, w których kluczową rolę odegrał właśnie prezydent.
Warto więc przypomnieć, że prezydent już na początku swojego urzędowania wbrew prawu ochronił przed wymiarem sprawiedliwości swojego kolegę Mariusza Kamińskiego. Kamiński nie miał prawomocnego wyroku, więc chodziło po prostu o zamknięcie sprawy niewygodnej dla obozu rządzącego. Prezydent odegrał też kluczową rolę w rozbijaniu Trybunału Konstytucyjnego, wbrew Konstytucji odmawiając zaprzysiężenia zgodnie z prawem wybranych sędziów i zaprzysięgając tych, którzy zostali wybrani wbrew przepisom.
Bezkrytycznie i błyskawicznie podpisywał kolejne ustawy demolujące TK i podporządkowujące go partii rządzącej. Był także posłuszną marionetką partii rządzącej odnośnie wielu innych złych, szkodliwych, źle przygotowanych ustaw, które służyły wyłącznie zawłaszczaniu państwa przez PiS. Andrzej Duda podpisał ustawę znoszącą kryteria kompetencyjne w służbie cywilnej, firmował niszczenie telewizji publicznej, poparł zawłaszczenie prokuratury przez ministra sprawiedliwości, podpisał ustawę ograniczającą wolność zgromadzeń.
Bez zastrzeżeń podpisał on też fatalnie przygotowaną, represyjną ustawę dezubekizacyjną, odbierającą część emerytur osobom, które pracowały w służbach PRL-owskiego państwa. Nie zgłosił zastrzeżeń do niedopracowanej, szkodliwej dla uczniów, rodziców i nauczycieli reformy edukacji. Nie miał też nic przeciwko ograniczeniu dostępności tabletki dzień po i krytycznie wypowiadał się o konwencji antyprzemocowej. W polityce zagranicznej od początku swojej prezydentury firmuje antyunijną, izolacjonistyczną strategię rządu, a jego doradcy biorą udział w podgrzewaniu ksenofobicznych nastrojów wobec uchodźców.
Andrzej Duda nie jest prezydentem wszystkich Polaków, lecz powiela kliszę Jarosława Kaczyńskiego o lepszym i gorszym sorcie. Nieustannie używa retoryki narodowo-katolickiej, żołnierzy wyklętych przedstawia jako bohaterów, podczas wystąpień wiecowych otacza się neofaszystami z ONR-u, idealnie odnajduje się w roli ministranta.
Trudno też zrozumieć, dlaczego obecne działania prezydenta spotykają się z taką aprobatą opozycji, skoro na razie nie zgłosił on żadnych sensownych propozycji odnośnie wymiaru sprawiedliwości. W lipcu Andrzej Duda zawetował dwie ustawy swoich przyjaciół z PiS-u, ale głównie dlatego, że odbierały mu część kompetencji, a do tego były wewnętrznie sprzeczne. Nie chodziło więc o krytykę zawłaszczania sądownictwa, tylko o to, że przy tym zawłaszczaniu prezydent został pominięty. Zresztą podpisał ustawę o sądach powszechnych, która jest najbardziej szkodliwa dla obywateli i może bezpośrednio uderzyć w każdego, kto będzie się procesował z politykiem PiS-u lub jego znajomym.
Nie ma żadnych dowodów na polityczną i programową samodzielność prezydenta. Różnice między Andrzejem Dudą, a Jarosławem Kaczyńskim czy Beatą Szydło są kosmetyczne. Niewątpliwie tak partie liberalne, jak i lewicowe byłyby bardziej przekonujące, gdyby stały się totalną opozycją wobec całego obozu „dobrej zmiany”.