Łatwo przychodzi Kaczyńskiemu rozgrywanie lewicy. Parlamentarną bierze na poczucie odpowiedzialności za państwo. Kiedy trzeba było przegłosować tarczę antykryzysową, miał jej poparcie. Bo przecież szaleje epidemia i politycy powinni myśleć przede wszystkim o ludziach. Wyobrażam sobie, jak Sasin z Terleckim powtarzają to sobie w biurze klubu parlamentarnego, zanosząc się ze śmiechu. Doprawdy, trudno mi zrozumieć, dlaczego posłowie i posłanki Lewicy w czasie, mogliby poświęcić na demaskowanie przekrętów rządu, harują w komisjach, poprawiając po PiS projekty ustaw (często zresztą na darmo, bo poprawki przepadają)? Liczą, że społeczeństwo zapamięta? A może wyborcy PiS docenią przy urnach roztropną postawę i klasa ludowa połączy się znów z aktywem?
Drugi sposób dotyczy nie tylko parlamentu, ale też ruchów społecznych. Polega na nieustannej ofensywie – dyskredytujące obrazki w mediach, obsceniczny kontekst, zagrożenie dla dzieci, rodziny, spokoju i normalności. Masturbacja, degeneracja, drapanie się po jajach, bezczelne deptanie wartości – tak ważnych dla każdego Polaka. Normalnego, w odróżnieniu od działaczy LGBT, ekoterrorystów i antifiarzy. Spindoktorzy PiS wiedzą, jak zepchnąć lewaków do narożnika. Mają rozpracowane słabe strony przeciwnika: pokłady strachu i frustracji, słabą znajomością politycznych mechanizmów (efekt mikroklimatu banieczki), a także skłonność do szukania winy po swojej stronie, wzajemnego oskarżania się o niepowodzenia i wszczynania wewnętrznych wojenek. Oczywiście, ten profil nie odnosi się do całej lewicy, bo takie SLD nie podkula z reguły ogonka, a przynajmniej w ostatnich latach twardo broni swoich symboli i pozycji ideologicznych, ale generalnie gatunek lewaka, który, kiedy prawica tupnie, wycofuje się i stara pokazać, że tak naprawdę nie jest taki, jak mówią, jest niestety dość powszechny.
Kilka dni temu europoseł Wiosny Łukasz Kohut zamalował na murze w Katowicach napis „Śmierć faszystą”. Gdyby jeszcze chodziło o językowy puryzm. Ale nie, Łukasz Kohut uznał, że walcząc z faszyzmem, nie można bazgrać po murach. Bo to nieładne, bo to wandalizm. Deputowany przypomniał też, że to nie pierwszy raz, kiedy zasuwa ze szczotką. Kilka lat temu w Rybniku zamalowywał też hasło „Biali patrioci”. Wypada więc podziękować europosłowi za ukazanie nam granicy – walka z faszyzmem – tak, ale nie za wszelką cenę, nie środkami tak brutalnymi jak pisanie po ścianach. Nie bądźmy tacy jak oni. Przecież nie od dziś wiadomo, że całe zło faszyzmu polega na niekulturalnym zachowaniu i niszczeniu elewacji.
Dziś podobne świadectwo umiaru dał nam Maciej Kopiec, swoją drogą bliski współpracownik Kohuta. Obecny poseł na Sejm dzień po rocznicy Powstania Warszawskiego przypomniał o zbrodniach popełnionych na Polakach i Ślązakach. Nie przez hitlerowców, przez Armię Czerwoną, która wkraczając do Raciborza w 1945 roku rabowała i gwałciła. Armia i takie rzeczy. To faktycznie wymaga reakcji, a prawica z pewnością doceni taką postawę. W końcu, za sprawą IPN-u i swoich historyków, tłumaczy nam, że nie było dla Polaków większego nieszczęścia od wejścia czerwonoarmistów. Nieważne, że po tym wejściu przestały działać obozy śmierci.
Środowisko LGBT od kilku lat, a właściwie odkąd PiS zaczął dokręcać mu śrubę, zastanawia się poważnie, czy na tych tęczowych paradach to jednak nie za dużo prowokacji. Że maryjka w tęczowej aureoli to autentycznie cios w serduszko zwykłego Polaka, a drag queen też jest ogólnie za dużo. Ostatnio pojawiły się też wyrazy potępienia dla aktywistów, którzy unieszkodliwili samochód głoszący hasła wzywające do nienawiści. Wandalizm to wandalizm, a poza tym to przecież czyjaś własność. Również teraz, kiedy wkurwieni na agresywną homofobię ludzie przyozdobili pomniki tęczowymi flagami, niektórzy zastanawiają się czy nie profanacja i tłumaczą aktywistom jak wypada, a jak nie przystoi upominać się o swoje prawa.
W ten smutny pejzaż zagubienia i podkulonego ogonka wpisał się współpracownik naszej redakcji i mój serdeczny kolega Bartłomiej Kwapisz, który próbując zebrać myśli po wydarzeniach z ostatnich dni uznał, że trzeba trochę przystopować z „dzikością”. Kwapisz uważa, że „wizerunkowo akcja pomnikowa jest katastrofa”, a „prawica dostała do ręki realne argumenty za tym, że jednak po drugiej stronie ma ideologię”. Uważa też, że sprejowanie po murach „z perspektywy przeciętnego Kowalskiego nie jest w porządku, nawet jeśli odbywa się w słusznej sprawie”, zaś „pochwalanie takich zachowań to sygnalizowanie lewicowej cnoty, a nie realizacja długofalowej strategii”. Nasz komentator zaleca też wyjście z wojennej mentalności. „To nie lata 30. XX wieku” – tłumaczy.
Dopóki będziemy tak myśleć, będziemy przegrywać. I tak, trwa wojna. Rozpoczął ją nasz przeciwnik już wiele lat temu, kiedy po upadku rządu Meissnera w 1988 roku środowiska katolickie rozpoczęły atak na prawo do aborcji. Potem rozpoczęło się panoszenie klechów, słusznie trzymanych na smyczy za PRL. W latach 90. jeszcze udawało nam się przeciwstawiać tym szkodnikom, w kolejnej dekadzie, opadając z sił, złożyliśmy broń. Lewica, i to jest też cholerna wina Millera i spółki nie wykształciła swoich aparatów ideologicznych, za których pomocą można tłumaczyć skutecznie społeczeństwu swoje racje i niszczyć współrzędne wroga. Narodził się za to IPN, potem uliczny nacjonalizm, kult wyklętych, nawet hitlerowskich kolaborantów. Przeciwnik nie przepraszał i nie przeprasza za nic. Robi swoje: Ordo Iuris, IPN i TVP uderzają w nas na pełnej petardzie. Kiedy w rocznice Powstania Warszawskiego na ulicach stolicy wielbiciele Leona Degrella’a wyrywają nam z agresją antyfaszystowskie transparenty, a operujący na coraz dłuższej smyczy Bąkiewicz wydaje policji polecenia, a mundurowi ściągają z balkonów tęczowe flagi i próbuje zrobić wjazd do siedziby Razem, my mamy się zastanawiać czy flaga na jezusku przypadkiem kogoś nie uraziła? Nie. To nie jest sprawa, którą powinna zajmować się lewica. Ani kroku w tył, żadnego tłumaczenia się, kiedy propaganda wroga przyciska.
Nie będziemy wygrywać w tej walce, dopóki nie będziemy mieć odpowiedniego oręża. Co z tego, że mamy kilku dobrych reprezentantów w parlamencie, skoro jednym z nielicznych lewicowych mediów, które stara się dawać im platformę i traktuje ich postulaty poważnie, jest nasz portal? Co z tego, że mamy na lewicy inteligentnych ludzi i potrafimy formułować celne postulaty, skoro zawsze znajdzie się powód, by lewak lewaka opluł? Atakuje się lewicowe media i organizacje, zarzuca im się radykalizm niedostateczny, albo nadmierny, skrzywienie liberalne, eseldowskie. Uginanie karku przed prawicą przy jednoczesnej agresji skierowanej we własne szeregi, doprowadzi nas do jeszcze głębszej defensywny. Trzeba tworzyć własne aparaty ideologiczne, niszczyć wroga, nie sojusznika.