W nocy z niedzieli na poniedziałek odbyła się kolejna akcja bezpośrednia przeciwko antyaborcyjnym kłamstwom. Zniszczona została instalacja umieszczona na samochodzie zaparkowanym przez Szpitalem Orłowskim w Warszawie. Prolajfowcy zawyli z oburzenia.
Przeciwnicy praw kobiet od niedawna mają nowy pomysł na prowadzenie działań propagandowych. Jako nośniki swoich kłamstw wykorzystują samochody obwieszone materiałami przedstawiającymi płody, rzekomo zmasakrowane podczas zabiegów usunięcia ciąży. Takie auto zostało zaparkowane kilka dni temu przez Szpitalem Orłowskim przy ul. Czerniakowskiej. Oprócz obrzydliwych zdjęć na plandece znajdowała się informacja o liczbie zabiegów aborcyjnych przeprowadzanych w placówce. Wszystkie spędzenia płodów zostały oczywiście wykonane legalnie, jednak prolajfowcy mimo to uważają je za „zabijanie dzieci”.
Niestety, nie ma przepisów, które zabraniałyby prowadzenia kampanii propagandowej w taki sposób. Dlatego też działaczki ruchu feministycznego postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Kilka dni temu plakaty zostały pomalowane sprejem, a ostateczna egzekucja odbyła się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Plandeka została pocięta nożem.
Usunięcie instalacji wywołało oburzenie środowisk prawicowych. „Gość Niedzielny” twierdzi, że fundacja wie kto zniszczył plakaty. „Sprawa po raz kolejny została zgłoszona na policję. Fundacja czeka na zabezpieczenie nagrań z monitoringu. Jej działacze złożą również zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Martynę R. i Natalię J.” – czytamy na stronie tygodnika.