Około tysiąca osób domagało się pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów dymisji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wypomniano mu nie tylko ostatnią aferę z hejterką Emilią i wiceministrem Piebiakiem, ale też wcześniejsze „osiągnięcia” na stanowisku.
Przenoszenie prokuratorów do odległych prokuratur rejonowych, jeśli okazali się niedostatecznie lojalni, faworyzowanie tych, którzy już wcześniej udowodnili swoją lojalność, angażowanie prokuratorów w nieskończone wyjaśnienia okoliczności śmierci ojca ministra, przyzwalanie na to, by w prokuraturach i sądach brakowało asystentów czy protokolantów, a postępowania jak dawniej ciągnęły się w nieskończoność – o tym wszystkim mówiono dziś podczas protestu pod hasłem „Ziobro musi odejść”. Takie też hasło eksponowali uczestnicy demonstracji. Poza tym na transparentach można było przeczytać wezwania, by „naprawiać wymiar sprawiedliwości od zera”, cytat z Włodzimierza Czarzastego, który podczas sobotniej konwencji Lewicy stwierdził, że „Ziobro jest świństwogenny”, apele o respektowanie trójpodziału władz oraz znane proste hasło KONSTYTUCJA.
Ze sceny przemówili również przedstawiciele Stowarzyszenia Sędziów Iustitia: Marta Kożuchowska-Warywoda oraz Piotr Gąciarek, którzy przypomnieli główne postulaty sędziów w związku z aferą hejterską. Jest wśród nich ujawnienie, kim był wspominany w korespondencji wiceministra Piebiaka i Emilia szef całej grupy i powołanie komisji śledczej do ustalenia tej i innych okoliczności sprawy. Chcą też, by sprawą zajął się odpowiedni rzecznik dyscyplinarny. Sędziowie zaakcentowali również, że cała sprawa nie jest wewnętrzną kłótnią w środowisku sędziów, ale skoordynowaną akcją opartą na mowie nienawiści, wymyśloną i prowadzoną przez urzędników ministerstwa.
Kolejny powód, dla którego Ziobro powinien odejść, wskazał Krzysztof Parchimowicz, prokurator. Przypomniał on, że minister jednym tchem potępiał skazanie Tomasza Komendy i żałował, że w Polsce nie obowiązuje już kara śmierci. Stwierdził, że prokuratorskie Stowarzyszenie Lex Super Omnia będzie domagało się dymisji i ministra Ziobry, i prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego, „ponieważ nie dysponują oni ani autorytetem, ani moralnością, która uprawnia ich do kierowania tymi urzędami”.
Zgromadzenie odbywało się pod KPRM, gdyż, jak podkreślili organizatorzy, to premier Mateusz Morawiecki mógłby odwołać ministra sprawiedliwości z urzędu. Przyznali jednak, że nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz.