Przeciwko mobbingowi w fabryce Amiki we Wronkach protestowali działacze Ruchu Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza. Przed zakładem zgromadziło się kilkadziesiąt osób.
Działacze przyjechali do Wronek po szokujących informacjach od córki jednej z mobbowanych pracowniczek. Jej matka, Ilona Pujanek, 1 stycznia br. popełniła samobójstwo. Córka oraz przyjaciółki pani Ilony, które również pracowały w Amice, nie mają wątpliwości, że śmierć ma związek z zachowaniem szefostwa. Mistrz produkcji bowiem miał się dawać we znaki także również innym robotnicom. Do tradycyjnego repertuaru jego zachowań miały należeć między innymi seksualne aluzje, a w razie ”oporu” przenoszenie na niższe stanowiska do cięższej pracy oraz dręczenie. – Nie chcemy zaszkodzić firmie, chcemy tylko, aby winny został ukarany- mówiły.
Protest był początkowo zaplanowany na piątek, ale tego dnia pracownicy dostali wolne. Kiedy dyrekcja dowiedziała się, że demonstracja odbędzie się w czwartek o godzinie 14, dali załodze wolne już o godzinie 11.30. Pomimo tej obstrukcji, w czasie protestu w pobliżu protestu przebywali pracownicy Amiki. Nie chcieli jednak brać udziału w demonstracji. – To jest małe miasto – tłumaczyli.
– Nie dajcie się zastraszyć – apelował Piotr Ikonowicz. – Musimy skończyć z brakiem szacunku wobec pracownic tego zakładu. Po to tu jesteśmy!
Na pikiecie zjawił się również mąż pani Ilony. Ze wzruszenia nie był w stanie zabrać głosu. – Dziękuję, że jesteście – powiedział z trudem.
Kierownictwo Amiki Wronki stchórzyło i do protestujących nie wyszedł nikt.