Nie gaśnie w Polsce dyskusja o Kościele, jego ponurych sekretach i zwykłych przestępstwach duchowieństwa, kolejne media lokalne informują o tym, jak w kolejnych miastach młodzież przestaje uczęszczać na szkolną katechezę. Do pustoszenia świątyń przyznał się nawet sam Kościół, publikując zestawienia swojego Instytutu Statystyki. Puste kościoły to efekt pychy i pogardy, jaką katoliccy hierarchowie epatowali przez cały najnowszy okres w dziejach Polski, od 1989 r. – celnie zauważa Maciej Wiśniowski.

Dyskusja o winach Kościoła względem kobiet i swoich najmłodszych wiernych, ofiar molestowania przez „duszpasterzy”, skutecznie przyćmiła dyskusję nad działaniami papieża Franciszka i jego ostatnią encykliką, Fratelli tutti. Trochę szkoda, bo ocena tego dokumentu jest zarazem przyczynkiem do dyskusji nad tym, czy Kościół pyszny i pogardliwy być musi. Tekst Franciszka jest w swoim przesłaniu postępowy, gdy porównać go do tego, co głosiła tzw. nauka społeczna Kościoła podczas admirowanego w naszym kraju długiego pontyfikatu Jana Pawła II. Bo tutaj doprawdy zachwycać się nie ma czym.

Wszystkie społeczne dokumenty Karola Wojtyły niosły w sobie syndrom Rerum novarum Leona XIII, pierwszej encykliki zwracającej uwagę na tzw. „kwestię robotniczą”, wydanej w 1891 r. Była to analiza i opis sytuacji, w jakiej tkwił wtedy świat pracy prowadzona w duchu solidaryzmu klasowego, a nawet korporacjonizmu. Ten model funkcjonowania świata pracy i kapitału uściślił w latach 20. XX wieku Pius XI w encyklice Quadragesimo anno z 1931. Kwestię filozoficzną  i społeczną terminu „walka klas” sprowadzono wyłącznie do aktów przemocy i terroru. Nie mógł Kościół – ze zrozumiałych, klasowych względów – z racji uwiązania w system rynkowych i kapitałowych zależności,  stanowiąc przez wieki część systemu władzy i wynikających z tego stosunków społecznych zajmować innego stanowiska. A Jan Paweł II, który rzekomo miał do katolickiej myśli społecznej wnieść tak wiele… tylko wyciągnął z korporacjonistycznego myślenia wszystko, co najgorsze.

Tymczasem Fratelli  tutti zamyka drzwi neokonserwatystom w łonie katolicyzmu, takim jak np. George Weigel czy Michael Novak, poszukującym na kanwie nauk Jana Pawła II mariażu doktryny katolickiej z neoliberalizmem. Franciszek stwierdzeniem że neoliberalizm sam powiela kryzysy będące immanencją systemu rynkowego kończy ten mariaż. Papież uważa, że perwersyjny, globalny system gospodarczy konsekwentnie utrzymuje biednych na marginesie, jednocześnie wzbogacając nielicznych: „Neoliberalizm po prostu rozmnaża się, odwołując się do magicznych teorii skapywania jako jedynego rozwiązania problemów społecznych”. Słowa inspirujące i odważniejsze niż wiele diagnoz współczesnej głównonurtowej europejskiej lewicy, która z kapitalizmem dawno się pogodziła…

A więc można być katolikiem, ba, katolickim hierarchą, i nie epatować samą tylko butą i poczuciem wyższości? Warto w tym miejscu przypomnieć jeszcze jeden watykański dokument, absolutnie przemilczany, przez cały pontyfikat JP II starannie ukrywany, bo będący w kontrze do tego, co głosił papież-antykomunista z Polski.  To wydana w marcu 1967 r. encyklika Pawła VI Populorum progressio (O rozwoju ludów). Na kanwie posoborowego fermentu w teologii i nauce społecznej Kościoła,  zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej, gdzie rozpoczęły się ruchy nazwane teologią wyzwolenia, a lewica – także ta wewnątrz Kościoła – przeszła do zdecydowanej ofensywy, papież opublikował niezwykle śmiały dokument. Cały postęp, rozwój, zmiany w optyce widzenia świata i człowieka zostały potraktowane przez Pawła VI niezwykle – jak na papiestwo – przyjaźnie, z atencją i nadzieją. Ten dokument watykański jest zwieńczeniem całej epoki po Soborze Watykańskim II, która była odbiciem ofensywy i zwycięstw najszerzej rozumianej lewicy.

Całość przekazu w kwestiach społecznych Paweł oparł o słowa św. Ambrożego: „…Nie z twojego dajesz ubogiemu, ale oddajesz mu to co jest jego. Sam używasz tego co jest wspólne. Ziemia należy do wszystkich, nie tylko do bogatych”. Na  tej właśnie bazie ruch teologii wyzwolenia rozwijał się szeroko na kontynencie skolonizowanym przez kapitał amerykański, wsparty kompradorskimi rodzimymi warstwami społecznymi i juntami wojskowymi wspomaganymi przez Waszyngton.

Jednak najbardziej radykalnym w swoim wyrazie stwierdzeniem Pawła jest zrozumienie dla rewolucyjnych wystąpień ubogich w obliczu nędzy i kolonizatorskiej eksploatacji Ameryki Łacińskiej. Zrozumienie nie oznacza aprobaty, ale nie jest też potępieniem – a przecież dla wcześniejszych ruchów rewolucyjnych i wyzwoleńczych papieże mieli jedynie słowa odrzucenia. Paweł nie zamyka oczu na prawdziwe stosunki społeczne i brutalność junt. Nie głosi pojednania ponad podziałami, tylko stwierdza: istnieją sytuacje tak niesprawiedliwe, że wołają wprost o karę Bożą. Gdzie bowiem całe ludy, pozbawione koniecznych środków do życia znajdują  się w zależności od drugich, że nie mogą podejmować żadnej własnej inicjatywy, dochodzić do odpowiedzialnych stanowisk, osiągną wyższego stopnia kultury, uczestniczyć w życiu społecznym i politycznym – tam łatwo rodzi się pokusa odparcia siłą krzywdy wyrządzonej ludzkiej godności.

Ten passus dał zresztą impuls do wielu inicjatyw i jeszcze dalej idących interpretacji. W przededniu Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej (Medelin 23 lipca1968) sekretarz generalny Konfederacji Chrześcijańskich Związków Zawodowych E.Maspero w liście –oświadczeniu skierowanym na ręce papieża napisał: „zapewnienie rozwoju nie będzie możliwe bez zażartej i systematycznie prowadzonej walki przy użyciu siły przeciwko tym, którzy stworzyli i utrzymują przyczyny nędzy”.

Jan Paweł II nie pozwolił Kościołowi pochylić się nad ludźmi, pozbawionymi środków do życia. Inaczej widział swoje cele i zadania. Pod tym względem współczesny Kościół, zblatowany z prawicowymi zamordystami, znakomicie realizuje jego testament. I zbiera tego owoce. A lewica, idąc w manifestacjach przeciwko katolickim fundamentalistom, może też przypomnieć sobie o społecznych propozycjach katolików z Ameryki Łacińskiej. Każda inspiracja, która pomoże jej być znowu lewicą odważną, jest cenna.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…