Zwalnianie pracowników za pomocą SMS-a czy listu przesłanego kurierem, radykalne cięcie wynagrodzeń, zwolnienia grupowe na wielką skalę – to wszystko dzieje się na polskim rynku pracy.

Gdy rząd chwali się, jak wiele miejsc pracy uratował dzięki pakietom pomocy dla biznesu, zwanym tarczami antykryzysowymi, przedsiębiorcy redukują zatrudnienie na wielką skalę. Jak poinformował portal money.pl, oblężenie przeżywają kancelarie prawnicze specjalizujące się w prawie pracy. Stale docierają do nich zapytania, jak zwalniać, by pracownik nie mógł zaskarżyć takiej decyzji. Są też pracodawcy, którzy nie oglądają się na procedury. Do związków zawodowych docierają liczne sygnały o przedsiębiorcach, którzy decyzję o wyrzuceniu z pracy posłali pracownikowi do domu kurierem lub wysłali SMS-a.

– Niestety takie wypowiedzenie, choć niezgodne z prawem, jest skuteczne, dlatego trzeba się od niego odwołać do sądu pracy w ciągu 21 dni od otrzymania takiej wiadomości. Zdarza się, że pracodawca najpierw wysyła SMS, a potem – pod tygodniu lub dwóch – wręcza wypowiedzenie w formie papierowej. Pracownicy z reguły nie wczytują się w nie, a potem okazuje się, że pismo datowane jest na dzień wysłania SMS-a i robi się problem – opowiada serwisowi Prawo.pl Paweł Galec, radca prawny Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.

W Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Warszawie w kwietniu 2020 r. pojawiły się zgłoszenia zamiaru zwolnień grupowych z 27 firm. Szacuje się, że oznacza to wycięcie 2503 miejsc pracy, pięć razy więcej, niż w marcu. Wojewódzki Urząd Pracy informuje, że w latach 2017-2019 r. liczba pracowników zgłaszanych do zwolnień nie przekraczała 14 tys. w skali roku. W 2020 r. zwolnienia grupowe obejmą już połowę tej liczby. Jak wyglądają te dane poza stolicą? OPZZ przyznaje, że informacje podawane przez urzędy często są niekompletne, toteż centrala nie ma stuprocentowych informacji.

Prawnicy rozmawiający z money.pl opowiadają również o innych manewrach, jakie stosują przedsiębiorcy, by stracić jak najmniej. W marcu zatrudnienie masowo tracili pracownicy na umowach śmieciowych – w czasie kryzysu i w trakcie odmrażania gospodarki ta forma zatrudnienia staje się jeszcze bardziej rozpowszechniona. Wielu przedsiębiorców obawia się, że w kolejnych tarczach antykryzysowych mogą znaleźć się przepisy dające pewne uprawnienia etatowcom – niektórych przerażała np. perspektywa wręczenia pracownikowi bonu na wakacje, za pomocą którego państwo zamierzało ratować rodzimy przemysł turystyczny (dodajmy, że państwo miało finansować 90 proc. kosztów tysiączłotowego bonu). Kto może, sięga po pracowników z orzeczeniem o niepełnosprawności, opłacanych przez PFRON. Inni przedstawiciele biznesu, relacjonują prawnicy, czekają ze zwolnieniami, aż uchwalona zostanie tarcza z numerem 4, ustanawiająca limit odprawy do wypłacenia. Cięcia wynagrodzeń to już sprawa powszechna – przedsiębiorcy chcą maksymalnie obniżać koszty pracy.

Między marcem a majem 2020 r. działalność gospodarczą zamknęło 17 667 firm. Nieporównywalnie więcej zniknęło „przedsiębiorstw” jednoosobowych, z których przynajmniej część stanowili po prostu pracownicy wypchnięci na samozatrudnienie, też w imię cięcia kosztów. Od 11 marca do 26 maja prowadzenie jednoosobowej działalności zawiesiło 73 661 osób, ponad dwa razy więcej, niż wiosną ubiegłego roku.

Według badaczy z zespołu Diagnoza+ w Polsce wskutek pandemii i zamrożenia gospodarki bez pracy może pozostawać już 1,5 mln ludzi.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Może mi ktoś wytłumaczy jakim sposobem „niezgodne z prawem wypowiedzenie” może być skuteczne…??? To jakby sędzia piłkarski uznawał gole ze spalonego. Czyli koniec Kodeksu pracy, wraca „Ziemia obiecana”…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…