Czy bogata Północ napasiona w czasie kolonialnej eksploatacji i rabunku, a teraz pouczająca ofiary wyzysku o konieczności oszczędzania, zaciskania konsumpcyjnego pasa i cywilizacyjnej ascezy, będzie zdolna do spojrzenia na cywilizacyjną zapaść, jaka puka do drzwi? Na tle niewątpliwych zagrożeń związanych z klimatem (wywołanych pogonią kapitału za maksymalizacją zysku), rosnącymi cenami i deficytem nośników tradycyjnej energii, najgroźniejszą jest tykająca bomba zegarowa nierówności społecznych. Ich dalsze pogłębienie spowodowane zasadami dotychczas funkcjonującego systemu jest nie do uniknięcia. Ważnym dla tkanki społecznej zjawiskiem będzie drastyczne obniżenie jakości życia grup społecznych uważających się za tzw. klasę średnią . To jest nieuniknione. Obecny kryzys i zapowiadane rozwiązania muszą w nią uderzyć. I, jak oceniają analitycy, ponad połowa tych ludzi będzie strącona w niebyt „underclass”.
Angielski demo-liberał, kiedyś zwolennik taczeryzmu i prymatu rynku we wszystkich przestrzeniach naszego bytu, John Gray, zauważył ostatnio trzeźwo, iż „Gdy zmieniają się ludzkie interesy zmieniają się też prawa”. I tak też się ma z rzecz interesami kapitału.
Dziś w modzie – słusznie zresztą, bo mając przed oczami czającą się za rogiem katastrofę ekologiczną – jest tzw. „zielony ład”. To może gwarantować dalsze funkcjonowanie naszego gatunku na Ziemi i w ogóle istnienie planety jako miejsca do życia. Jednak zastanawia, jak wiele elementów nowego ekologicznego porządku jest przemilczanych, a którym trzeba będzie stawić czoła.
Minimalizacja dotychczasowej, masowej konsumpcji stanowiącej istotę panującego liberalnego modelu i medialno-reklamowej retoryki. Totalna klapa całego systemu wolnego rynku i jego niewidzialnej ręki niepodzielnie panujących od kilku dekad tak w realu, jak i narracji medialnej. Cięcia w produkcji dóbr i usług. Bezrobocie, które sięgnie prawdopodobnie 40-50 % populacji. Co się stanie z armią ludzie „bez długotrwałego zajęcia” ? To zagadnienie nie tylko egzystencjalne – praca i dochody z niej stanowią o przeżyciu – ale ważne w przedmiocie znaczenia pracy w uczłowieczaniu, humanizowaniu jednostki, jej rozwoju i poszerzanie horyzontów intelektualno-mentalnych. Dalej idą ograniczenie masowego dostęp do energii elektrycznej, gazu, wody, ciepła. To wszystko widzimy to już dziś, u progu tego kryzysu. Czy sytuacja, jaka ma miejsce na Sri Lance będzie powszechnością we współczesnym – nie tylko na biednym Południu – świecie? Czy protesty holenderskich rolników mających wyzbyć się swych źródeł utrzymania, brutalnie tłumione przez policję, staną się codziennością bogatych krajów Unii Europejskiej ? Czy ubogie, poszkodowane w epoce kolonizacji kraje Południa, mają na równi z tym bogatymi ponieść koszty wyrzeczeń i oszczędności w imię globalnej i gatunkowej solidarności? Czy ci, którzy z eksploatacji, podboju, rabunku tych regionów i krajów zapewnili sobie dostatni poziom życia swoich społeczeństw, nie powinni w imię właśnie owej solidarności ponieść wyższych nakładów na rzecz globalnej walki z efektem cieplarnianym?
W kapitalizmie nieprzystające do kapitału elementy ludzkiej egzystencji są eliminowane, odrzucane jako niekoherentne. Konkretne jednostki plajtują, jeśli nie spełniają żądań stawianych przez kapitał. Służba kapitałowi polega na jednoznacznie określonym działaniu. Kapitał wymaga oszczędzania – należy być więc człowiekiem oszczędnym; wymaga zabójstwa – ktoś jest zabijany itd. Kapitał staje się recenzentem tekstów naukowych, literackich i prasowych. Jest krytykiem dzieł sztuki, spektakli teatralnych oraz wystaw artystycznych. Kapitał przez swych funkcjonariuszy religijnych głosi kazania z ambon, reformuje istniejące i tworzy nowe doktryny; jest wreszcie promotorem mężów stanu – polityków, którzy udają, że są wolni w swoim zbawczym dziele. Chcąc to zrozumieć, chcąc wyzwolić się z tej kultury, trzeba wcześniej przezwyciężyć stan produkcji, który ją tworzy. Dopiero potem pouczać, reformować, proponować i osądzać.
Czy tak samo będzie z „zielonym ładem”, który de facto ma zmienić wszystko w naszym życiu, lecz tak, by nie zmieniło się nic?